wtorek, 20 listopada 2012

12.


Otworzyłam oczy by móc znowu zobaczyć tą cholerną, przytłaczającą mnie przestrzeń. Białe ściany, cholerny ból głowy i ten stolik ze szklanką wody.
Podniosłam się w bardzo szybkim tempie do pozycji siedzącej, ale ból głowy nasilił się. Opadłam na łóżko trzymając za głowę. Po moich policzkach toczyły się łzy, które kolejno spływały na poduszkę.
„Twoje życie to kartka papieru którą musisz zapisać tylko tym co jest dobre. Masz się starać o to by ono stawało się coraz lepsze i lepsze.”
Tak zawsze mówił mi Dudu, gdy miałam doła po koszmarnym dniu w szkole, albo gdy znowu płakałam bo wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.
Podniosłam się wolniej niż poprzednio i ból głowy nie nasilił się.
Sięgnęłam po szklankę wody i wypiłam duszkiem całą jej zawartość. Do pokoju weszła ciocia. Uśmiechnęła się delikatnie. Usiadła naprzeciwko mnie.
- Jak się czujesz? – spytała się mnie po chwili ciszy, przytłumionym głosem. Widać było po niej, że przezywa wypadek Dudu, a ja jedynie pogarszam jej samopoczucie.
- Oprócz bolącej głowy nic mi nie jest – spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi z tego grymas.
- Jeżeli znowu nie zemdlejesz jest szansa, że dzisiaj wyjdziesz ze szpitala.
- Postaram się - spuściłam głowę. Zaczęłam bawić się nerwowo sznurkiem który był przy pidżamie.
- Przyniosłam ci normalne ubrania. Chyba nie chcesz paradować w piżamie? – spojrzałam się na nią. Miała przewieszone przed rękę moje rzeczy.
- Dziękuję – wzięłam je od niej i poszłam do łazienki, aby zmienić ubranie.
- Ciociu co z Dudu? – zapytałam się, gdy wyszłam z pomieszczenia. Pierwszy raz powiedziałam do niej ciociu. Jej twarz rozpromieniła się na chwilę, ale potem przybrała normalny wyraz.
- Jest tak jak wcześniej. Ma wiele złamań, a jego stan ciągle się zmienia – po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Mogę do niego iść? – zapytałam się cichym głosem zerkając przy tym co chwila na ciocię.
Pokiwała głową na tak. Wyszłam z pomieszczenia i pomaszerowałam w stronę sali dwieście osiem.
Stoję przed drzwiami i nie wiem co zrobić. Czy wchodzić czy uciekać.
Uchyliłam delikatnie drzwi. Weszłam do środka.
Przekraczając próg przystanęłam i przymknęłam oczy. Nie mogłam znieść tego widoku.
Usiadłam przy łóżku i myślami byłam teraz w domu. Dzień temu. Kiedy Dudu wręczał mi bransoletkę. Po moim policzku spływały kolejne łzy.
„Oglądam się wokoło. Nikogo nigdzie nie ma. Tylko Dudu jest tutaj. Stoi przy mnie i trzyma mnie za rękę. Tylko on ociera moje łzy, które spływają coraz szybciej po moich policzkach.
- Ja nie chcę wiedzieć – powiedziałam, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
- Ja też, ale musimy iść.
Wstaliśmy z krzesełek i weszliśmy do gabinetu lekarza.
On popatrzył się na nas ze współczuciem i powiedział tylko:
- Bardzo mi przykro – i spuścił głowę.
Oparłam głowę o ramię Dudu i płakałam, a on głaskał mnie po głowie.”
To wtedy dowiedzieliśmy się, że nasi rodzice nie żyją. Po kilkunastu godzinnych operacjach nie udało się ich jednak uratować.
„Siedzę w pokoju i płaczę Podchodzi do mnie Dudu i mówi do mnie szeptem.
- Roxana chodź musimy się szykować – złapał mnie za rękę i poprowadził do garderoby, podał mi wszystkie ciuchy. Wepchnął mnie do łazienki, sam w błyskawicznym czasie poszedł się ubrać.
Gdy wyszłam poprowadził mnie do samochodu, a potem do kościoła. Na cmentarzu nie opuszczał mnie na krok. Widziałam, że cierpi, ale nie dawał tego po sobie poznać. Musiał być silny żeby mi pokazać jak żyć.”
Miałam wtedy dwanaście, a on trzynaście lat. Wtedy świat powinien być dla nas jak schody idące w górę. Być coraz lepszy i lepszy.
Dla nas te schody się posypały i poszliśmy z tymi schodami na samo dno. Opuszczeni i samotni.
„- Rozprawa numer pięćset dwadzieścia trzy – weszliśmy z Dudu na salę.
Rozprawa trwała trzy godziny. Wypytywano nas o różne rzeczy.
Po rozprawie pomógł mi się spakować i zabrać wszystko do samochodu.”
Właśnie wtedy cioci zostały przyznane prawa do nas.
Mam jeszcze wiele takich wspomnień. Wspomnień, które istnieją teraz tylko dzięki Dudu. Bo gdyby nie on, najprawdopodobniej teraz nie byłoby mnie tutaj.
W moim sercu zbierała się nienawiść do jednego człowieka.
Człowieka, który chodzi, po tej palniecie tylko dlatego, że wtedy zemdlałam i nie miałam pod ręką pistoletu, albo jakiegokolwiek ostrego narzędzia.
- Nienawidzę cię Bieber – zaszlochałam i wtuliłam twarz w pościel brata.

Siedziałam przy Dudu bardzo długo. Trzymałam go za rękę z nadzieją, że jak w filmie, niespodziewanie lekko ściśnie moją dłoń. Jednak nic podobnego się nie wydarzyło. Lekarz powiedział, że jeszcze przez kilkanaście godzin będzie nieprzytomny jednak ja, jak głupia miałam nadzieję, że przebudzi się wcześniej.
Patrząc na jego twarz, przez pierwsze chwile płakałam. Chciałam znów zobaczyć jego ciemno brązowe oczy, śnieżno białe zęby i te dołeczki gdy szeroko się uśmiechał. Od wypadku nie minęło zbyt dużo czasu, ale dla mnie była to cała wieczność. Czułam się fatalnie. Głowa nie przestawała mnie boleć, a na dodatek od tego jasnego światła strasznie rozbolały mnie oczy.
Po kilku godzinach bezustannego czuwania nad Dudu postanowiłam, że pójdę coś zjeść.
Przed wyjściem ucałowałam go delikatnie w czoło. Pogłaskałam po policzku i smutno się uśmiechnęłam. Poczułam, że jeśli natychmiast stąd nie wyjdę, znów będę płakać. Podeszłam do cioci i obudziłam ją delikatnie.
- Idę coś zjeść – kiwnęła głową, że rozumie i podeszła do Dudu. Ruszyłam korytarzem w stronę szpitalnej kawiarenki. Nie miałam ochoty na jakieś wymyśle dania, które w większości oferowała kawiarenka. Udało mi się jednak znaleźć kanapki. Zamówiłam sobie kanapkę nowojorską i sok wieloowocowy. Niedługo potem kelner przyniósł mi moje zamówienie. Dopiero gdy zobaczyłam tą dużą kanapkę, zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam głodna. Miałam chęć, aby wepchnąć ją sobie całą do ust, ale zachowałam resztki trzeźwości umysłu i zaczęłam ją jeść jak cywilizowany człowiek. Nie mam pojęcia co w niej było, ale była naprawdę dobra. Wypiłam sok i już najedzona opuściłam kawiarenkę. Miałam zamiar wrócić z powrotem do sali Dudu, ale w ostatniej chwili postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Kierując się wskazówkami uprzejmej pielęgniarki doszłam na dość obszerny dziedziniec. Znajdował się on w samym środku działki na której został zbudowany szpital. Nie wiedziałam, że szpital jest zbudowany w koło niego.
Nie widząc w pobliżu żadnej wolnej ławki, usiadłam obok jakiegoś chłopaka. Był do mnie odwrócony plecami. Miałam nie zadawać podstawowego pytania o wolne miejsce, ale uznałam, że to, że ja mam okropny humor nie znaczy, że muszę wkurzać wszystkich dookoła. Uprzejmie więc zapytałam się czy mogę usiąść. Chłopak zaskoczony odwrócił się twarzą do mnie.
Kompletnie zaskoczona tym kogo zobaczyłam zdołałam nie wiele ze siebie wydusić.
- Bieber? – poczułam na policzkach łzy.
- No nie widać? – powiedział jak zwykle, swoim aroganckim tonem.
- Co ty tutaj robisz? – przerażenie ustępowało rozwścieczeniu.
- Czekam na mojego menadżera. Musi załatwić jakąś papierkową robotę. Muszę jeszcze zapłacić za potrącenie tego debila – dostałam szału. Zacisnęłam pięści tak mocno, że wydawało się, że kostki zaraz przebiją mi skórę.
- Że co ty powiedziałeś?! Że musisz jeszcze zapłacić kasę za to że potrąciłeś mojego brata?! To jest dla ciebie problem?! Forsa?! Człowieku ty w ogóle nie masz mózgu! Mój brat mógł stracić życie przez ciebie, a ty jeszcze narzekasz, że musisz zapłacić?! On mógł zginąć! – zrobiłam przerwę, aby zaczerpnąć powietrza. Ten debil patrzył na mnie i prawie, że w ogóle go to nie ruszało. Wściekłam się jeszcze bardziej.
- Bieber jesteś kompletnym idiotą! Czasem nawet myślałam, że masz mózg, ale najwidoczniej byłam w błędzie! Jesteś skończonym idiotą! Zapatrzoną w siebie gwiazdką, którą obchodzi forsa! Szaleją za tobą dziewczyny, a ty z tego masz kasę! Nie masz pojęcia jak to jest naprawdę ciężko pracować! Jak to jest być normalnym człowiekiem! Ty nim nie jesteś! Jesteś świnią bez serca! Słyszysz? Świnią! I jestem pewna, że kiedy Dudu się tylko obudzi, każe ci oddać te pieniądze – wyrzuciłam to z siebie jednym tchem. Ciężko oddychałam i czułam, że ze złości jestem cała czerwona. Ręce bolały mnie od ich mocnego zaciskania.
Biebera natomiast coś w końcu ruszyło. Wkurzył się na mnie. Poderwał się na nogi i mocno złapał mnie za nadgarstki.
- Odwołaj w tej chwili to co powiedziałaś! – szyderczo się uśmiechnęłam.
- Nie. To szczera prawda. Nikt ci tego jeszcze nigdy nie powiedział bo każdy się ciebie boi. Ale ja nie. Mam cię daleko w dupie. Zwisa mi to, że jesteś bogaty i sławny. Co z tego jak i tak jesteś skończonym kretynem – rozłościł się jeszcze bardziej. Mocniej ścisnął moje nadgarstki co straszliwie bolało. Przybliżył się do mnie bardziej.
- Odwołaj to suko! – wrzeszczał na mnie. Był czerwony, a jego oczy ciskały pioruny.
- Zapomni – włożyłam w to słowo tyle jadu, ile potrafiłam.
- Odwołaj to! Teraz szmato! Jak nie to… - nie dokończył. Jakiś wysoki facet podbiegł do nas i wyrwał mnie z rąk Biebera.
- Nic ci nie jest? – zapytał mnie.
- Nie. w porządku. Dzięki – chciałam się uśmiechnąć, ale w tej chwili odezwał się Bieber.
- Odwołaj to ty szmato! Nie jesteś niczego watra! Nic nie możesz mi zrobić! – wychyliłam się zza mojego wybawiciela. Chciał mnie powstrzymać i chwycił mnie za rękę. Szepnęłam mu, że muszę to skończyć. Nie czekając na jego odpowiedź podeszłam do Biebera. Zebrałam się w sobie i z całej siły uderzyłam go w twarz. Ten odruchowo złapał się za policzek i spojrzał na mnie. Nie był wściekły. Był jak tykająca bomba.
- To za szmatę i sukę. Przemyśl sobie dokładnie to co powiedziałam – nie czekając na jakąkolwiek reakcję odeszłam stamtąd.

Oczami Justina

Już miałem rzucić się za nią, ale ten blondyn złapał mnie i przytrzymał. Wyrywanie mu się nic mi nie dało. Był starszy, silniejszy i wyższy. W końcu wypuścił mnie z objęć. Dotknąłem palcami policzka. Bolał jak cholera. Suka pierdolona! Myśli, że może robić co chce? Na pewno nie! Przy najbliższej okazji pokaże jej kto tu rządzi.
Na sama myśl, moje kąciki ust same wygięły się w złowieszczym uśmiechu…
_______________________________________________

Tym razem długi. Były to wcześniej dwa rozdziały, ale połączyłam je. Otóż dobra wiadomość! Punkt zwrotny coraz bliżej. 
Jak wyniki z egzaminów? Jestem dosyć zadowolona. Przyrodnicze i matematykę napisałam najlepiej z klasy. Historia poszła mi trochę gorzej, ale nie strasznie. Jeszcze nie wiem co z polskim i angielskim, ale myślę, że nie będzie tak źle.
Wracam do rozdziału. Powiedzmy, że sprawę Biebera potraktowano ulgowo, ale nałożono mu wysoką grzywnę. Dudu nie odniósł poważnych obrażeń wewnętrznych.
Dalej spisuję nazwy twittera z komentarzy. Będzie to trwać do piątku, potem robię porządek w informowanych.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


15 komentarzy:

  1. uuuuu.... no to będzie się w następnym działo ;) hehe już blisko ;) super! :) czekam :* @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi tego rodzeństwa, tak wiele oni przeżyli:(
    A co do Biebera.. Istny cham..
    Świetny rozdział jak i również pozostałe:) Miło, że dodajesz tak często. Masz talent!

    @BiebsDelRey_

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, świetny. z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tym blogu. czekam na kolejny
    @YoBieber_Swag

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, jak sie kłócili, epickie :DDD
    Cały czas myślę, że mu serce zmięknie i jak ona mu wygarnia to on powie, że ma racje albo coś :D

    @carolina687

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam,że to Bieber wiedziałam.Uzależniałam się od tego opowiadania.Już mówiłam,ale powtórzę świetnie piszesz.Już niedługo?To ja się doczekać nie mogę.
    CZEKAM NA NN.

    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  6. OJAA. ZAJEBISTE.
    CZEKAM NA NN.
    @BieberKidrauhl3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy on w końcu zrozumie że źle robi! ;/ Uhhh wkurza mnie! bym mu takiego kopa zasadziła że szybko by się ogarnoł .XD
    Ale rozdział niesamowity.Ryczałam jak ona wspominałam te chwile z bratem jak dowiedziała się że rodzice jej umarli ..Smutne.:c

    Czekam na nn ;*

    @Michaelowax3 / Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. jedno wielkie WOW. jeden z lepszych rozdziałów!. powiedziała do niej ciociu no i ona się uśmiechnęła :D przy wspomnieniu jak jej rodzice umarli popłakałam się. wiem jestem baaardzo uczuciowa. czasem nie wiem czy brać to za plus czy minus. xd kłótnia z Bieberem świetna. idealnie to ujęłaś :3 no ale niech go coś w końcu ruszy w tym twardym sercu noo!. uderzyła go!! jaram się tym jak nie wiem co. należało mu się! ciekawa jestem co jej zrobi jak się spotkają ^^. fajnie, że połączyłaś dwa rozdziały razem. :))
    jak robiłam matmę, patrzę nowy rozdział. ale mówię nie teraz. jak zrobię matmę to ten rozdział będzie nagrodą. nie tylko dziś tak zrobiłam ;). to bardzo mobilizuje :D/

    czekam na nn :**
    @qBestBeLieBer

    OdpowiedzUsuń
  9. Bieber <3 masz wyobraźnieee :D
    czekam na next ... <3
    @gabrysiaaxd

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś cudowna. Czułam się jak bym była Rox ;o Bardzo mi się to podoba i szczerze mówiąc.. nie jest to opowiadanie kolejne z tych, w których po 6 rozdziałach JB i jakaś bohaterka są razem. To nudne. Poznanie, kontakt i ślub =,= Trzeba trochę akcji, a Ty to nam dajesz i za to Ci dziękuję. Za oryginalność.

    @_Only_Belieber_

    OdpowiedzUsuń
  11. jak zwykle świetny rozdział!wzruszyłam się troszke:)trochę boję się dalszego ciągu mam nadzieję,że Justin nic nie zrobi Rox...ale i tak czekam niecierpliwie!:D
    @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny ! kolejny proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. szacunek. historia na prawde zyciowa. jest to pierwsze opowiadanie podczas ktorego sie rozkleiłam :)

    OdpowiedzUsuń