sobota, 10 listopada 2012

05.


Przez kolejne godziny nie mogłam się w ogóle skupić. Ciągle w głowie miałam słowa Chrisa. Co on sobie niby myślał? Że pójdę do Biebera i powiem mu: „Cześć Justin! Twój kolega powiedział mi, że nie zawsze byłeś taki chamski i że mogę cię zmienić. To co? Zostaniemy przyjaciółmi? Będziemy razem chodzić na zakupy, do kosmetyczki i na terapię?”.
Na samą myśl o tym zaśmiałam się pod nosem. Postanowiłam, że zapomnę o całej sprawie i skupię się na swoich sprawach. Pielęgniarka zwolniła mnie z lekcji, ale nie miałam ochoty wracać do domu i spowiadać się ciotce. Poszłam tak jak zawsze, do parku.
Otworzyłam drzwi, ściągnęłam buty i udałam się do kuchni. Ciotka nakładała właśnie na talerz frytki z kurczakiem. W milczeniu zabrałam swoją porcję i zasiadłam do stołu. Czym prędzej zjadłam i włożyłam talerz do zlewu. Nie patrząc w stronę ciotki pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam plecak na biurko. Zaświeciłam lampkę i zabrałam się do odrabiania lekcji. Najwięcej czasu zabrała mi matematyka. Skończyłam zadanie i spakowałam książki na jutro. Przeglądnęłam się lustrze. Może być – skwitowałam w myślach swój wygląd. Przeczesałam tylko włosy szczotką i zeszłam na dół. Ubrałam buty i wychodząc krzyknęłam, że idę do pracy. Zamknęłam drzwi i wyszłam na chodnik.
Po niecałych piętnastu minutach byłam na miejscu. Weszłam wejściem dla personelu i ubrałam swój uniform. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Czwarta pięćdziesiąt sześć. W sam raz – pomyślałam. Normalnie zmiana powinna zaczynać się o drugiej, ale dlatego, że chodzę do szkoły zaczynam dopiero o piątej.
Zmieniłam na kasie panią Grage i zaczęłam kolejno obsługiwać wszystkich klientów.
Przez następne kilka godzin był spokój i nie ruszałam się zza kasy. Później szef kazał mi przykręcić klimatyzację na zapleczu. Jak kazał tak zrobiłam. Niestety byłam tak zamyślona, że przycisnęłam nie ten guzik, który należało. Jak gdyby nigdy nic wyszłam stamtąd, nie zrozumiawszy swojego błędu i skierowałam się z powrotem do kasy. Gdy tylko chciałam skasować pierwszy produkt na komputerze wyskoczył błąd i włączył się alarm. Wszystkie urządzenia w sklepie zaczęły piszczeć. Szef wypadł ze swojego biura niczym burza i pobiegł na zaplecze. Po chwili wszystko było już w porządku. Ale nie było się co cieszyć. Mężczyzna podszedł do mnie z miną zabójcy. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, żeby cokolwiek wyjaśnić, a on zaczął mi prawić morały.
- Nie mam ochoty słuchać żadnych wytłumaczeń. Czy celowo czy nie i tak poniesiesz karę. Obniżam ci pensję. Jeszcze raz taki numer, a poniesiesz następną karę. Zrozumiano? – kiwnęłam potwierdzająco głową. Wściekły wrócił do swojego biura, po drodze trzaskając drzwiami.
Niech to wszystko szlag trafi! – zaklęłam w myślach i dalej obsługiwałam klientów. Jak się potem okazało wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Przy kasie stanęła Kim i jakże jej naturalne koleżanki.
Tylko na nią zerknęłam i zabrałam się do kasowania jej zakupów.
Cały czas słyszałam ich chichoty. Miałam ochotę wstać i wywalić im te produkty na twarz. Jednak z trudnością się hamowałam. Gdyby nie to, że to jest moja praca, dawno rzuciłabym im to wszystko pod nogi.
Skończyłam kasować i nawet nie zerknęłam na ich wypudrowane twarze. Co chwila dobiegały mnie ich chichoty.
- Dwadzieścia sześć dolarów i siedemdziesiąt pięć centów – powiedziałam. Znowu chichot. Wyciągnęła swój portfel i dała mi do ręki sto dolarów. Bez słowa otworzyłam kasę i wydałam jej resztę.
Już myślałam, że wszystkie przestaną zatruwać mi powietrze, kiedy jednak było im za mało.
- Jeszcze zapakuj szmatławcu – Kim spojrzała na mnie z wyższością, a ja nerwowo wzdychając chwyciłam reklamówkę. Podniosłam się i zaczęłam wszystko wrzucać nie przejmując się czy coś się może rozwalić. Wzięłam do ręki sałatę.
- Oj nie ma już miejsca. To nic. I tak się zmieści. – powiedziałam i słodko się do niej uśmiechnęłam. Włożyłam do siatki sałatę i upchałam ją nogą. Na koniec jeszcze raz kopnęłam siatkę i wręczyłam Kim. Ta spiorunowała mnie wzrokiem. Tylko się uśmiechnęłam. Odgarnęła włosy, prychnęła i skierowała się do wyjścia.
- Dziękujemy szanownej plastikowej dupie za zakupy. Zapraszamy ponownie. Dobranoc! – ona tylko się odwróciła i jeszcze raz na mnie spojrzała. Wystawiła mi język. Ja na to uśmiechnęłam się i pokazałam jej środkowy palec. Znowu odgarnęła włosy i razem ze swoją świtą wyszła ze sklepu.
Zadowolona, że chociaż to mi wyszło zabrałam się z powrotem do pracy.
Niestety długo się tym nie nacieszyłam. Mike z sąsiedniej kasy wszystko widział i doniósł szefowi. Ten znowu na mnie nawrzeszczał i kazał mi jeszcze zostać po pracy. Miałam zamieść cały sklep. Cudownie…
Skończyłam pracę ze wszystkimi i udałam się do magazynu. Wzięłam stamtąd miotłę i szufelkę. Z ponurą minę wróciłam na sklep. Nikogo już nie było. Nawet szef już się ulotnił. Zostawił mi klucze, ale nie był chyba do końca przekonany, bo długo się wahał. Kiedy uświadomił sobie jednak to, że musiałby tutaj siedzieć ze mną do końca, wręczył mi je. Dla swojej pewności pozamykał wszystko, oprócz drzwi dla personelu.
Zamiotłam już większą część sklepu, gdy ktoś wszedł wejściem do pracowników. Poznałam go od razu. To Dudu. Szedł do mnie z uśmiechem na twarzy. Jednak gdy był już bliżej i zobaczył moją skwaszoną minę, jego uśmiech zniknął. Na jego czole pojawiła się jedna zmarszczka, która oznaczała, że się martwi.
- Hey co jest? – zapytał, stając przede mną. Westchnęłam i opowiedziałam mu to jak spowodowałam zwarcie systemu, jak szef obniżył mi pensje, jak w sklepie pojawiła się Kim ze swoją bandą i to jak Mike no mnie doniósł i szef kazał mi zostać po pracy.
- Na serio kiepsko. Damy radę nie? – przytulił mnie i spojrzał na mnie z góry. Ja wyrwałam się wściekła.
- Właśnie, że nie będzie dobrze! Wszystko i wszyscy są przeciwko mnie! Nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam – wyżaliłam mu się. Gdyby nie on nie było by mnie na tym świecie. Wiedział o tym. Wiedział, że mogę polegać tylko na nim i o tym, że mam tylko jego.
Wróciły wspomnienia. Przed oczami stanęła mi jego twarz gdy znalazł mnie wtedy w łazience. Twarz wykrzywiona bólem. A raczej czymś więcej niż bólem. Czymś silniejszym. Taki sam wyraz twarzy miał na pogrzebie rodziców. Starał się to przede mną ukrywać, ale i tak kilka razy zauważyłam jego twarz. Taką minę mógłby mieć skazaniec płonący na stosie. Przypominając sobie to, zapiekły mnie oczy. Potrząsnęłam głową próbując pozbyć się tych obrazów.
Jednak Dudu miał rację. To, że się wtedy pocięłam  rzeczywiście było głupie z mojej strony. Okazałam się wtedy egoistką. Nie pomyślałam o nim. Cierpiał by tak, jak wtedy gdy zginęli rodzice. Po tym wydarzeniu przysięgłam sobie, że już nigdy więcej tego nie spróbuję. Nie chciałam, żeby cierpiał z mojego powodu.
Z tych ponurych rozmyślań wyrwał mnie głos Dudu.
- Skończone. Idziemy do domu – tak się zamyśliłam, że wyleciało mi z głowy, że przez ten cały czas zamiatałam. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Na dziś koniec.
Poprosiłam Dudu, aby zaniósł szczotę i zmiotkę do schowka, a sama w tym czasie poszłam się przebrać. Szybko ściągnęłam uniform i założyłam na siebie bluzę. Wypuściłam Dudu na zewnątrz i zamknęłam drzwi na klucz. Włożyłam je do kieszeni w spodniach.
Nadal nie poprawił mi się humor, więc Dudu obiął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Tak doszliśmy do domu. Zamknęliśmy za sobą drzwi. Dudu pocałował mnie w czoło na dobranoc i poszedł do swojego pokoju. Ja udałam się do swojego i wzięłam pidżamę. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi i położyłam się błyskawicznie na łóżku. Jutro będę musiała wytłumaczyć się ciotce dlaczego tak późno wróciłam – pomyślałam. – Ale to dopiero jutro.
Zanim się obejrzałam Morfeusz porwał mnie do krainy snów.
_______________________________________________

Zgodnie z obietnicą, dodaję dzisiaj. 
Według mnie ten rozdział to taki masło maślane. Chciałam coś pozmieniać, żeby było ciekawiej, ale widocznie mi się nie udało.
Mam małą prośbę. Kiedy chcecie być informowani piszcie swoje twittery w zakładce "informuję". Kiedy piszecie w komentarzu, trudno jest mi się połapać kogo informuję, a kogo nie. Gdybyście mogli to wejdźcie w nią i sprawdźcie czy jesteście, czy nie. Na prawdę pogubiłam się w tych nickach. Przepraszam za kłopot, ale to cała ja. 
Do jutra.

11 komentarzy:

  1. świetny! jak każdy! czekam :) @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  2. żadne masło maślane >.< świetny i ciekawy :3
    ~ @YoBieber_Swag

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeja,kiedy będzie następny.
    Ja się normalnie nie mogę doczekać.Czytam też twojego drugiego bloga,kocham je<3
    Jesteś świetna.
    Czekam na nn *_*
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny;D czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww :3 Tego bloga nie da się opisać słowami : o

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodawaj już kolejny, proszę:D
    Świetny, jak zawsze!
    @BiebsDelRey_

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaaaaaaaaa, takie opowiadania to aż chce się czytać <3<3

    OdpowiedzUsuń
  8. laska. uwielbiam cię, dawaj szybko nowy bo już się doczekać nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  9. mega ♥ pisz dalej

    @PaulinssetB

    OdpowiedzUsuń
  10. Super<3 Uwielbiam to opowiadanie. Czekam nn :) @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń