sobota, 9 listopada 2013

58.

Rozejrzałem się po sali. Na środku, większość osób tańczyła do jakiegoś żywszego kawałka, a inni siedzieli i zawzięcie o czymś dyskutowali albo zajadali się smakołykami zgromadzonymi na stole. Spojrzałem się na zegarek. Było piętnaście minut przed dziesiątą – czasem wznoszenia toastów.
Poczułem na ramieniu opiekuńczą dłoń. Odwróciłem się w stronę Roxany i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Co się dzieje? – spojrzała na mnie badawczym wzrokiem.
- Nic, po prostu nie ułożyłem żadnego toastu – wzruszyłem ramionami i nerwowo się zaśmiałem.
- Wymyślisz coś – mruknęła i cmoknęła mnie w usta. – Na pewno powiesz coś niesamowitego – pogładziła mnie dłonią po policzku, a ja ucałowałem jej wnętrze.
- Dziękuję – szepnąłem.
Zaczęto grać wolną melodię. Wstałem i wyciągnąłem do Roxany dłoń.
- Zatańczymy?
Zaśmiała się i wolno wstała. Chwyciła moją dłoń, a ja poprowadziłem nas na parkiet. Delikatnie przyciągnąłem brunetkę do siebie, uważając na jej duży brzuch. Zaczęliśmy poruszać się w jednym rytmie. Roxana oparła głowę na moim ramieniu i poczułem jak delikatnie wzdycha. Uniosła wzrok  i spojrzała na mnie wesołymi oczami.
- Jestem szczęśliwa – zaśmiała się.
Gdybym miał kamerę, chciałabym nagrać ten moment. Zrobić zdjęcie, cokolwiek. Odtwarzałbym go do końca swoich dni, codziennie po kilka razy i wiem, że nigdy by mi się nie znudził. Jej uśmiech był dla mnie błogosławieństwem, sama jej obecność była darem, a słowa jestem szczęśliwa sprawiają, że niemal latam z radości. To była ta jedna z tych nielicznych chwil, kiedy chciałem podejść do każdego i wykrzyczeć, że jestem największym szczęściarzem na świecie. W tych momentach nic mnie nie przygniatało. Żadne troski czy obawy odchodziły, a ja napawałem się momentem, który trwał przez kilka sekund, ale dawał mi ogromną nadzieję i radość. Mogłem powiedzieć, że żyłem dla takich chwil jak ta.
Kiedy się zorientowałem, muzyka przestała grać, a ja sam siedziałem przy stoliku. Kelner podał mi kieliszek ze szampanem, a Roxanie wodę. Wiodłem wzrokiem za Dudu, który jako pierwszy szedł na scenę, aby wznieść toast.
- Chciałabym wznieść toast – nerwowo zaczął, a wtedy wszyscy wstali – ale usiądźcie bo mnie stresujecie – pomachał dłońmi, a cała sala zaniosła się śmiechem i każdy usiadł na swoim poprzednim miejscu. Spojrzałem na rozbawioną Roxanę, która w skupieniu patrzyła się na swojego brata i ściskała moją dłoń.
- Może zacznę od początku – mruknął. – Dwa lata temu Justin był chyba ostatnią osobą za którego Roxana mogłaby wyjść za mąż.
Zagryzłem nerwowo wargi. Poczułem jak Roxana ściska moją dłoń. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
- Przepraszam – mruknąłem i pocałowałem ją w policzek.
- Lecz od tego czasu wszystko się zmieniło. Pokochaliście się i macie potomka w drodze – uśmiechnął się znacząco – ale teraz wiem, że Justin był najlepszą możliwą rzeczą, która przytrafiła się mojej siostrze. Wiem, że jesteście razem szczęśliwi i mam nadzieję, że tak będzie do końca – wzniósł kieliszek w górę i wziął łyk szampana. Każdy wykonał ten sam gest.
Tym razem to ja wstałem aby wznieść toast. Szybkim krokiem wszedłem na scenę i podszedłem do statywu z mikrofonem.
- Kiedy zakochałem się w Roxanie, zmieniłem się. Wszystko w moim życiu nabrało barw, zacząłem rozumieć i dostrzegać wiele rzeczy. Mógłbym cię nazwać moim własnym aniołem stróżem, bo pokazywałaś mi to co jest dobre, a co złe. Oboje podejmowaliśmy złe decyzje jednak potrafiliśmy się do tego przyznać. Potrafiłaś mi wybaczyć, a wybaczyłaś wiele i jestem pewien, że jeszcze nie jedno będzie mi musiała wybaczyć. Jeżeli pozwolicie to zaśpiewam dla niej piosenkę – uznałem że entuzjastyczne kiwnięcia głowami gości, są pozwoleniem, więc odstawiłem kieliszek i poszedłem po gitarę, którą zabrałem ze sobą ze zamiarem zaśpiewania dla gości kilku piosenek, jednak nie spodziewałem się, że wykorzystam ją w toaście. Chwyciłem również krzesełko i zacząłem delikatnie szarpać struny, aby zaraz potem śpiewać piosenkę „Never let you go”.
Nawet nie zastanawiałem się nad wyborem utworu. Akordy same ułożyły się w znaną mi melodię.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść – szepnąłem na koniec piosenki i spojrzałem się na Roxanę, która ukradkiem ocierała łzy spływające po jej policzkach. Goście weselni wznieśli kieliszki w górę i każdy wziął łyka. Odłożyłem gitarę i zszedłem ze sceny. Usiadłem obok brunetki i uśmiechnąłem się szeroko.
- Mówiłam że powiesz coś niesamowitego – zaśmiała się, a ja mocno ją przytuliłem.
- Kocham cię, wiesz? – szepnąłem jej do ucha.
- Wiem – odpowiedziała.
Kolejni goście wchodzili na scenę i wznosili toasty. Jednak ja już do końca wieczoru, nie mogłem oderwać od Roxany wzroku, mając wrażenie, że ostatni raz widzę ją tak szczęśliwą.

- Zapraszam – otworzyłem przed Roxaną drzwi do apartamentu w pokoju hotelowym. Dziewczyna weszła i usiadła na łóżku.
- Noc poślubna to bajka – dziewczyna zaśmiała się.
- Czemu? – usiadłem obok niej.
- Bo jestem potwornie zmęczona, a prawie nic nie robiłam – wzruszyła ramionami.
Zaśmiałem się i oblizałem zaschnięte usta.
- Z czego się śmiejesz? – dziewczyna szturchnęła mnie łokciem.
- Nie wiem – wydusiłem.
Zacząłem się niekontrolowanie śmiać, tak mocno, że zaczął mnie poleć brzuch i wylądowałem na podłodze zwinięty w kłębek.
- Ty się śmiej, a ja idę pod prysznic i spać – Roxana wstała, a ja sobie uprzytomniłem, że nic dzisiaj nie dodałem dla Beliebers na instagrama.
- Czekaj! – szybko podniosłem się i podszedłem do brunetki. – Muszę zrobić zdjęcia – wyciągnąłem z kieszeni telefon.
- Co? – dziewczyna uniosła ręce w górę.
- No weź – zrobiłem minę jedenastoletniego chłopca. Roxana ustawiła się na tle okna, które wychodziło na miasto. Zrobiłem kilka zdjęć, a potem nasze wspólne.
- Teraz możesz iść się myć – cmoknąłem ją w czoło.
- Dobrze wiedzieć – uśmiechnęła się. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, dodałem na instagrama dwa zdjęcia i filmik, który nagrał Christian podczas naszego pierwszego tańca. Po kilku sekundach pojawiło się tysiące komentarzy. Przeczytałem kilka, a potem wszedłem na twittera, gdzie odpowiedziałem na tweety kilku osobom. Chciałabym w tym momencie ich wszystkich przytulić i powiedzieć, że kocham ich równie mocno jak Roxanę, jednak nie mogłem tego zrobić. Byłem z nich dumny, że zachowali dla mnie odrobinę prywatności i nie pojawili się tłumem przed hotelem.
Odłożyłem komórkę na szafkę nocną i ściągnąłem krawat, marynarkę i koszulę, przewieszając to wszystko na oparciu fotela.
- Justin mógłbyś mi podać moją koszulę nocną? – usłyszałem zza drzwi. Podszedłem do szafy w których Jessica poukładała nasze rzeczy na dzisiaj i jutro.
Znalazłem białą koszulę nocną i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Zapukałem do drzwi i kiedy usłyszałem proszę nacisnąłem klamkę.
Roxana stała przed lustrem i czule głaskała swój brzuch. Podałem jej koszulę nocną i stanąłem za jej plecami.
- Za sześć dni – powiedziałem cicho. Dziewczyna uśmiechnęła się i złapała moją dłoń. Położyła ją na brzuchu, a ja poczułem jak dziecko się porusza.
- Chłopiec czy dziewczynka? – mruknęła.
- Chłopiec – zaśmiałem się.
- Czemu? – ściągnęła nos.
- No nie czujesz jak kopie? – stanąłem naprzeciwko niej i podałem jej koszulę. – Załóż bo się przeziębisz – skrzywiła się, ale wzięła ode mnie strój i wsunęła go na siebie. – Od kiedy jesteś taka chętna do chodzenia nago? – uniosłem brwi do góry.
- Mam na sobie bieliznę – pchnęła mnie dłonią w ramię.
- Która zakrywa jedną czwartą twojego ciała – wystawiłem jej język.
- Okej, od dzisiaj chodzę w długich spodniach, golfach czapce, rękawiczkach, szaliku i wszystkim innym co może mnie zakryć – założyła ręce na klatce piersiowej.
- A nie lepiej założyć takie coś, gdzie będzie ci widać tylko oczy? – wzruszyłem ramionami, a Roxana wyszła oburzona z łazienki. Zaśmiałem się i poszedłem za nią.
- Idź się myć – rzuciła.
- Pierwsza małżeńska kłótnia? – położyłem się obok niej na łóżku.
- Ty zacząłeś – odwróciła się do mnie plecami.
- Przepraszam – mruknąłem i pocałowałem jej kark. Z powrotem przewróciła się w moją stronę.
- Okej – zaśmiała się – ale naprawdę idź się myć.
Niechętnie wstałem z łóżka i poszedłem po świeże bokserki. Wziąłem szybki prysznic i wróciłem z powrotem do łóżka.
Położyłem się obok Roxany, a ona przytuliła się do mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. Pocałowałem ją w czubek głowy i poczułem jak się uśmiecha.

- Dziękuję, że jesteś przy mnie – wyszeptała, a po chwili zasnęła.
__________________________
Przepraszam, rozdział miał być równy tydzień temu, ale się rozchorowałam i nie dałam rady go dokończyć. Co do rozdziału to mamy koniec wesela, i "noc poślubną". No cóż, w stanie Roxany dużo nie zrobią, ale Justin wydaje się być usatysfakcjonowany.
Tak ogólnie to dziwnie komentować to co się napisało samemu. Ale piszę to ja, bo was na to nie stać, nie potraficie, boicie się wyrazić własne zdanie, jesteście leniwi, nie wiem, ale na pewno macie jakieś swoje własne powody.
Teraz wszystko ogarnęłam i rozdziały będą się pojawiać regularnie (a tak mi się przynajmniej wydaje, jednak oczekuje od was 'zapłaty' w postaci komentarza). Mam nadzieję, że się wszyscy rozumiemy.
Dziękuję i do zobaczenia (lub napisania jak kto woli)