Kiedy wróciłyśmy do domu opadłam
bezwładnie na kanapę i nagle owiały mnie wątpliwości.
- Nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam
zgadzając się na to spotkanie, przecież nawet go nie znam – spojrzałam na
przyjaciółkę.
- Przecież nie jesteś już z
Justinem. Sama to powiedziałaś, a przecież, jeżeli się z nim spotkasz to go nie
zdradzisz – podniosłam wzrok na dziewczynę, która splotła ręce na piersiach i
rytmicznie potupywała nogą.
- Może masz rację, ale dziwnie się
czuję – zaśmiałam się cicho. – Co mam ubrać? – sprytnie zmieniłam temat, tak
aby Jessica zajęła się czymś innym niż rozprawianiem nade mną i moją teorią
związaną z Justinem.
- Poczekaj – Jessica zniknęła za
drzwiami swojej sypialni. Ja w tym czasie zaczęłam nad wszystkim rozmyślać.
Przed oczami miałam ciągle tego chłopaka. Był niesamowicie podobny do Justina.
Nawet poruszał się w podobny sposób. Może jest Belieber?
- Jest! – Jessica wskoczyła do
pokoju trzymając w ręku wieszak, a na nim zwiewną błękitną sukienkę.
- Ty chyba żartujesz, że ja to
założę – zjechałam ją wzrokiem.
- Nie żartuję – Jessica podskoczyła z radości, przykładając sukienkę z wieszakiem do mojego ciała.
- Spadaj! – wydarłam się na całe mieszkanie, uciekając przed nią i wieszakiem.
- Poczekaj – powiedziała spokojniej, ponownie znikając za tymi samymi drzwiami. Zaśmiałam się sama do siebie widząc jej podekscytowaną minę.
- Patrz, a co powiesz na to? – wskazała na jasno niebieskie jeansy i morską koszulę. – Do tego jeszcze czarne balerinki i strój gotowy – uśmiechnęła się do mnie.
- Nie żartuję – Jessica podskoczyła z radości, przykładając sukienkę z wieszakiem do mojego ciała.
- Spadaj! – wydarłam się na całe mieszkanie, uciekając przed nią i wieszakiem.
- Poczekaj – powiedziała spokojniej, ponownie znikając za tymi samymi drzwiami. Zaśmiałam się sama do siebie widząc jej podekscytowaną minę.
- Patrz, a co powiesz na to? – wskazała na jasno niebieskie jeansy i morską koszulę. – Do tego jeszcze czarne balerinki i strój gotowy – uśmiechnęła się do mnie.
- Dobra, ujdzie w tłumie –
powiedziałam bez entuzjazmu, chwytając od dziewczyny zestaw. – W co ja się
wpakowałam – wyszeptałam pod nosem i zamknęłam się w łazience.
- Jessica tylko bądź szczera – położyłam
ręce na biodrach patrząc na przyjaciółkę. – Wiem, dziwne, że stroję się jakbym szła na randkę, ale
sama mnie w to pakowałaś, muszę jakoś normalnie wyglądać – uśmiechnęłam się,
przecząc swoim wcześniejszym słowom.
- Założysz do tego szpilki i
będzie okej – wystawiła mi język, a ja czułam, że szykuje się ostra walka na
śmierć i życie.
Po kilku chwilach wróciła do
pokoju z butami na botanicznie wysokim obcasie.
- Moja droga, chyba ci coś na mózg
padło, nie ubiorę szpilek, balerinki, albo wiem, najlepsze będą trampki! – pobiegłam
do maleńkiej garderoby i wydostałam z niej białe conversy, które natychmiast
zaczęłam wkładać je na stopy.
- Zostaw je, albo znowu wylądujemy
na pogotowiu, tylko że tym razem to ty pójdziesz na ostry dyżur ze złamaną
szczęką! – wyrwała mi buty z dłoni i wrzuciła je do swojego pokoju, zamykając
drzwi na klucz, który sama nie wiem skąd, miała w dłoni.
- A balerinki? – skuliłam się jak niewinny kotek.
- Nie! – wrzasnęła, wkładając mi do dłoni wysokie szpilki.
- A balerinki? – skuliłam się jak niewinny kotek.
- Nie! – wrzasnęła, wkładając mi do dłoni wysokie szpilki.
- Nie. To ja nie idę – zaprotestowałam. Stanęłam na jednej nodze i
splotłam dłonie na piersi.
- To nie idź. Mi to jest obojętne –
wyrwałam od niej buty i nerwowo założyłam je na stopy.
- Zadowolona? – warknęłam na dziewczynę – I co teraz? – położyłam dłonie na biodrach i uważnie przyglądałam się blondynce, która mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Fryzura – wyszeptała zachwycona.
- Boże, za jakie grzechy? – skrzywiłam się, kiedy Jessica pchnęła mnie do łazienki. – Zostaw, nie ruszaj będzie tak jak jest – odepchnęłam ją od siebie. – Podoba mi się tak jak jest, nie muszę się mu spodobać, chcę tylko pogadać – uśmiechnęła się
- Zadowolona? – warknęłam na dziewczynę – I co teraz? – położyłam dłonie na biodrach i uważnie przyglądałam się blondynce, która mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Fryzura – wyszeptała zachwycona.
- Boże, za jakie grzechy? – skrzywiłam się, kiedy Jessica pchnęła mnie do łazienki. – Zostaw, nie ruszaj będzie tak jak jest – odepchnęłam ją od siebie. – Podoba mi się tak jak jest, nie muszę się mu spodobać, chcę tylko pogadać – uśmiechnęła się
- Poczekaj – wymamrotała pod nosem
przygryzając dolną wargę, co chwila coś poprawiając przy włosach.
- Nie, Jessica, proszę cię –
miałam dość. Wyszłam z pomieszczenia ubrałam zapasowe trampki, i wyszłam z
pokoju. Po drodze zerknęłam w wielkie lustro w holu i stwierdziłam, że nie
wyglądam tak źle.
- Cioto to nie będzie randka - walnęłam się dłonią w czoło, śmiejąc się z własnej głupoty.
- Cioto to nie będzie randka - walnęłam się dłonią w czoło, śmiejąc się z własnej głupoty.
- Roxana, przepraszam za to - podeszła do mnie przyjaciółka. – Jestem przewrażliwiona,
szukaniem dla ciebie chłopaka – zaśmiała się.
- Nie musisz, przecież wiesz, że
nie chcę, na razie nie - Uśmiechnęłam się.
– No chodź tu do mnie - podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją. – Jesteś przewrażliwiona
na moim punkcie – Uśmiechnęłam się delikatnie do blondynki, na co ta
przytaknęła głową.
- Wiem – zachichotała.
- Czasami tak, czasami nie – jeszcze raz ją przytuliłam.
Kiedy tak stałyśmy przytulone do siebie, pomyślałam ile dla mnie zrobiła i dla Dudu. Gdyby nie ona, tak na prawdę nie wiem co by się ze mną teraz działo. Pomogła Dudu w najcięższych momentach, kiedy ja leżałam skulona, na łóżku u mnie w pokoju i nie miałam siły iść do mojego brata. Oboje zawsze mi pomagają i chcą dla mnie jak najlepiej, a ja im w zamian praktycznie nic nie daje, oprócz swojej obecności.
- Wiem – zachichotała.
- Czasami tak, czasami nie – jeszcze raz ją przytuliłam.
Kiedy tak stałyśmy przytulone do siebie, pomyślałam ile dla mnie zrobiła i dla Dudu. Gdyby nie ona, tak na prawdę nie wiem co by się ze mną teraz działo. Pomogła Dudu w najcięższych momentach, kiedy ja leżałam skulona, na łóżku u mnie w pokoju i nie miałam siły iść do mojego brata. Oboje zawsze mi pomagają i chcą dla mnie jak najlepiej, a ja im w zamian praktycznie nic nie daje, oprócz swojej obecności.
Justin
Miałem wszystkiego dość, chciałem
oderwać się chodź na chwilę od spraw, które nie ingerują w moje życie osobiste.
- Wracam do Kanady – oznajmiłem stojąc
przed menadżerem.
- Jak chcesz – odpowiedział i założył ręce .
- Dziś – dopowiedziałem. Ten nic,
tyko pokiwał głową co oznaczało, że naprawdę się zgadza.
Spakowałem walizki, pojechałem na
lotnisko i czekałem na odprawę. Nerwowo stukałem palcami w rączkę od walizki,
rozglądając się dookoła i sprawdzając czy ktoś mnie tutaj przypadkiem nie rozpozna.
- Jesteś pewien? Jeżeli teraz wyjedziesz, wiesz jakie mogą być tego konsekwencje – Scooter spojrzał się na mnie spod ciemnych okularów i kaptura.
- A ty co byś wybrał? Karierę czy miłość? – nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową na znak, że rozumie. – No właśnie – szepnąłem posuwając się o krok do przodu.
- Jesteś pewien? Jeżeli teraz wyjedziesz, wiesz jakie mogą być tego konsekwencje – Scooter spojrzał się na mnie spod ciemnych okularów i kaptura.
- A ty co byś wybrał? Karierę czy miłość? – nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową na znak, że rozumie. – No właśnie – szepnąłem posuwając się o krok do przodu.
Siedząc w fotelu założyłem
słuchawki na uszy, i oparłem głowę o siedzenie. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem,
ale obudziłem się gdy właśnie samolot dotykał ziemi.
- Nareszcie – powiedziałem w
myślach. Chyba jako pierwszy wysiadłem z samolotu i skierowałem się po bagaż.
Jak najszybciej wsiadłem ze Scooterem do podstawionego auta i ruszyłem pod swój
dom. Jadąc, czułem że jestem tam
gdzie powinienem być. Na miejscu wręcz wybiegłem z auta, by wejść i przywitać
się z dziadkami, tak bardzo się za nimi stęskniłem. Jednak ciągle mi czegoś
brakowało. Ta pustka w klatce piersiowej do której zdążyłem przywyknąć. Miałem
nadzieję, że ta dziura wypełni się jakimś magicznym płynem, który pozwoli mi
normalnie oddychać i w końcu poczuć, że żyję. Jednak kiedy tu przyjechałem ten
płyn wypłynął razem z moimi łzami, które popłynęły jak wrząca lawa z
wybuchającego wulkanu. Kiedy wszedłem do pokoju to na nowo wróciło. Ta cholerna
świadomość, że żyjesz dla kogoś, kogo zraniłeś, kogo nadal kochasz i chciałbyś
żyć dla niego... ale nie możesz. Nie możesz bo to co było między tobą, a drugą
osobą odeszło... odeszło jak te dni spędzone razem z nią, jak te słowa, które
szeptało się tej drugiej osobie na ucho. To wszystko odeszło. Odeszło w nicość.
- Justin! – zawołała ucieszona
babcia
- Babciu! – krzyknąłem tuląc się
do staruszki. – Tak bardzo tęskniłem – wycedziłem przez łzy, które były
spowodowane tymi wszystkimi wspomnieniami
- Jesteś głodny? A po co ja się
pytam, na pewno! – zaśmiała się. – Chodź zrobiłam twoją ulubioną szarlotkę –
pogłaskała mnie po ramieniu.
- Dobrze, zaraz zejdę tylko
rozpakuję walizki – odpowiedziałem przecierając mokre policzki. Babcia
uśmiechnęła się dając znak, że odpowiada jej to, że wróciłem.
Otworzyłem walizki i wszystkie
ciuchy pochowałem do szafek i szafy.
- Gotowe – przetarłem rękę o rękę
mówiąc do siebie jednocześnie, wsunąłem walizki pod łóżko i zeszedłem na dół.
Już na schodach było czuć zapach ciasta.
- Jakie smakowite zapachy –
wyszczerzyłem się, gdyż liczyłem na największą porcję.
- Jeszcze trochę ciepła, chcesz do
tego lody? – zapytała babcia, kładąc duży kawałek na talerzyk.
- Jak ty mnie dobrze znasz babciu –
podszedłem do niej i objąłem ją. Zacząłem łapczywie połykać kolejne kawałki
ciasta, na co moja babcia reagowała coraz to większym uśmiechem.
- Masz jeść, bo nie mam zamiaru cię widzieć takiego wychudzonego – zaśmiała się, a ja spojrzałem na jej troskliwe oczy. Dobrze wiedziała co mnie trapi, ale nie chciała tego poruszać przy wszystkich. Dobrze wiedziała że sam sobie z tym nie radzę, ale czekała na odpowiedni moment, żeby pozwolić mi się wygadać.
- A tutaj masz lody – postawiła przede mną wielką porcję czekoladowych lodów.
- Dzięki – uśmiechnąłem się blado mając w myślach plan działania.
- Masz jeść, bo nie mam zamiaru cię widzieć takiego wychudzonego – zaśmiała się, a ja spojrzałem na jej troskliwe oczy. Dobrze wiedziała co mnie trapi, ale nie chciała tego poruszać przy wszystkich. Dobrze wiedziała że sam sobie z tym nie radzę, ale czekała na odpowiedni moment, żeby pozwolić mi się wygadać.
- A tutaj masz lody – postawiła przede mną wielką porcję czekoladowych lodów.
- Dzięki – uśmiechnąłem się blado mając w myślach plan działania.
______________________________________
Rozdział beznadziejny, więc nawet nie proszę was o to, abyście komentowali moje słabe nic. Pociesza mnie jedynie świadomość, że niedługo zacznę pisać następne rozdziały od zera i będę miała nad tym pełną kontrolę.
Fajny rozdział:) Czekam na kolejny :) @moreofyou_baby
OdpowiedzUsuńONA MA BYĆ Z JUSTINEM! ;D
OdpowiedzUsuńnie dołuj mi się tu bo piszesz niesamowicie.<3
Więc głowa do góry i pisać mi tu następny rozdział.:D
Czeeeeeekam .:) :*
@Michaelowax3
Beznadziejne nic?Nie żartuj kochanie<3.To było świetne z niedoczekaniem czekam na nn<3.
OdpowiedzUsuń@nastiily
No rzeczywiście..słaby:)
OdpowiedzUsuńSory, ale wolę być szczera niż wciskać ci kit że jest super itp:)
Czekam na nn !
Piszesz super,tylko niech Roxana i Justin do siebie wrócą,czekam na nn xD @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńKurwa ona musi być z Justinem, nie z tym padalcem.xd
OdpowiedzUsuńCO TY MU SIĘ TU DOŁUJESZ? WYJEBISTY W KOSMOS <3
Ja żądam aby oni byli razem o XD! Wiem, że ja sobie żądać mogę a Ty i tak zrobisz swoje no, ale pogadać mi można XD Czekam na neswika:)
OdpowiedzUsuńNo proszę niech ona już wróci do Jusitna! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i nie marudź tutaj :P
Dawaj szubko nn <3
Mi tam się podoba ;) najbardziej czekam na wspólną akcje Justina i Rox..chcę,żeby znowu byli razem!czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń@Kinga38
Booskiee! ♥
OdpowiedzUsuńONA NIE MOŻE BYĆ Z TYM DREW!!!!!!!!!!!!!!!!! Grrrrr...
Chcę żeby oni się spotkali. Nie może być z tym innym .__. Ona ma być z Justinem! I mają być szczęśliwą rodzinką C:
OdpowiedzUsuńinformuj mnie o następnym rozdziale:
@cytrynowykaktus