środa, 12 grudnia 2012

26.


„Miłość nie pyta o nic,
bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać,
ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk,
którego nie sposób nazwać słowami.
Może jest to obawa bycia wzgardzonym,
odrzuconym, obawa, że pryśnie czar?
Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje.
Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać.
Trzeba wystawiać się na ryzyko.”


- Nic mu nie będzie. Po prostu zasłabł, ale i tak proponuję przełożenie najbliższych koncertów. Musi odpocząć przez minimum dwa tygodnie – lekarz rozmawiał z moją mamą i Scooterem. Oboje kiwali głowami, jak małe dzieci, którym tłumaczono czego nie wolno robić, a co można.
Podniosłem się z kanapy, a obok mnie od razu znalazła się moja mama. Przytuliła mnie mocno i pocałowała w czoło.
- Synek. Co ci jest? – wyrwałem się z jej obięć. Cała ekipa podążała za mną. Wszedłem do łazienki i zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o zlew i spojrzałem w lustro.
- Ty pieprzony idioto – syknąłem. Mimo chęci pozostania chociaż przez moment sam, ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- Justin. Otwórz – moja nauczycielka śpiewu. Mogłem się tego spodziewać. Gdy tylko jej otworzę zacznie prawić mi kazania, że muszę uważać na siebie bardziej niż normalni nastolatkowe.
- Nie! – krzyknąłem i przemyłem twarz zimną wodą.
- Nie wrzeszcz! – usłyszałem zza drzwi. Otworzyłem je z zamachem. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Cholera jasna mam ochotę wrzeszczeć! Mam siedemnaście lat i nie mam zamiaru siedzieć cicho! Już mam serdecznie dosyć tego, że każdy skacze wokoło mnie jak bym był, jakimś pieprzonym okazem w muzeum! Zostawcie mnie w spokoju - każdy patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Wyszedłem z pomieszczenia zatrzaskując głośno drzwi. Skierowałem się do garderoby i czym prędzej przebrałem w ciemną podkoszulkę i szare rurki. Zmieniłem buty i ruszyłem do mojego autobusu koncertowego. Na dworze było ciemno. Cholera ile ja byłem nieprzytomny?!
- Hej – przywitałem się z kierowcą i skierowałem się do mojego „pokoju” oddzielonego czymś w rodzaju kurtyny.
Gwałtownie opadłem na łóżko i zakryłem się kocem po sam czubek głowy.

 Roxana

Po moim ciele przechodziły ciarki. Cała się trzęsłam. Jesica postawiła przede mną melisę.
- Nic mu nie będzie – uspokajała mnie, głaszcząc po dłoni. Zaczęłam dmuchać w gorący napój, aby w nieznacznym stopniu go ochłodzić.
- A jak to coś poważnego? Jessica powiedz coś! – wrzasnęłam tak głośno, że byłam niemal pewna iż usłyszeli nas sąsiedzi.
- Zadzwoń. Jeden telefon nic nie zmieni. Zmieniłaś numer. Jak odbierze i odezwie się to znaczy, że nic mu nie jest i w najgorszym wypadku leży w szpitalu na obserwacji. Jeśli nie odbierze to spróbujesz za kilka minut – patrzyłam się na nią przez kilka chwil i to był dobry pomysł. Nie miał mojego nowego numeru.
Wybrałam tak doskonale znany mi numer i odczekałam kilka sygnałów. Odezwał się zachrypnięty głos.
- Słucham – warknął wściekle do słuchawki. W moim sercu odnowiła się rana, która teraz pulsowała. Miałam ochotę zwinąć się z bólu i zawyć.
- Przepraszam, pomyłka – odpowiedziałam mało zrozumiale. Rzuciłam komórką i zwinęłam w kłębek. Jessica przytuliła mnie delikatnie gładząc po głowie.
- Co z nim? – szepnęła po chwili. Wyprostowałam się i wtuliłam w nią płacząc, i śmiejąc się jednocześnie.
- Nic mu nie jest – ona oderwała mnie od siebie i spojrzała w oczy.
- To czemu ryczysz? – spojrzała niezrozumiałym wzrokiem.
- Bo to boli. Boli mnie kiedy słyszę jego głos – otarła moje łzy i powiedziała wyraźnie.
- NIC MU NIE JEST. MYŚL TYLKO O TYM. NIC MU NIE JEST – kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Starałam się nie myśleć o tym, że do mnie mówił. Myślałam tylko o tym, że był zdrowy i nic mu nie jest.
- A teraz zrobimy sobie babski wieczór. W końcu przyszła mamusia musi się rozluźnić – Jessica wstała z kanapy i wyciągnęła do mnie rękę. Poszłyśmy po koce i poduszki. Zniosłyśmy to na dół i rozłożyłyśmy przed kanapą. Z wierzy stereo leciała muzyka, a mnie Jessica zaczęła robić maseczkę.
Analizując całą sytuację, byłam coraz bardziej jej wdzięczna. Podniosła mnie na duchu w najgorszej sytuacji. Zawsze stara się poprawić mi humor. Gdyby jej teraz tutaj ze mną nie było… gdybym była sama w mieszkaniu. Najprawdopodobniej by mnie nie było.
- Dziękuję – wyszeptałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie ma za co – odpowiedziała mi Jessica i dalej wcierała jakieś mazidło w moją twarz.

 Justin

Powinienem się cieszyć tym, że tutaj jestem. Że jestem u siebie w domu. Ale to mnie jednak przerastało. To wszystko. Nie potrafiłem zapanować nad uczuciami. Targały mną jak nigdy do tej pory.
Miałem ochotę rzucić się z mostu, albo wbiec wprost pod maskę samochodu. Po dłuższej chwili namysłu dałem sobie z tym spokój. Wiedziałem, że zawiódłbym moich Beliebers. Powtarzam im, że z każdej sytuacji jest wyjście. Gdybym coś sobie zrobił, zawiódłbym ich, co oznaczałoby, że moje słowa były rzucane na wiatr. Nie mogłem na to pozwolić.
Zarzuciłem na siebie kurtkę i rzuciłem krótkie „wychodzę” w stronę mamy, która czytała książkę w fotelu. Na zewnątrz panował półmrok.
Nie dawał mi spokoju ten wczorajszy telefon. To niewyraźnie „Przepraszam, pomyłka”. Głos był dziwnie znajomy, a kiedy się odezwał w środku poczułem ulgę. To Ona?
Potrzęsłem głową. Przecież to nie jest prawda. Już sam nie wiesz co robisz.
Zobaczyłem jakieś auto. Wyszedłem na środek jezdni.
- Justin nie! – usłyszałem. Obejrzałem się wokoło. Nigdzie Jej nie było.
- Proszę cię zejdź z tej jezdni! – Jej zły głos szumiał w moich uszach. Auto zaczęło na mnie trąbić. Zszedłem posłusznie z jezdni. Kierowca rzucał jakieś obelgi skierowane do mnie. Mało z nich zrozumiałem.
- Wariujesz – szepnąłem i zarzuciłem kaptur na głowę. Ruszyłem do tak znanego mi domu. Zadzwoniłem do drzwi.
- Hej – otworzył mi Dudu. Uśmiechnął się delikatnie i zaprosił do środka.
- Cześć – odpowiedziałem mu i niepewnym krokiem wszedłem do domu.
- Dobrze wiesz, że ci nie powiem gdzie jest Roxana – powiedział i podał mi do reki szklankę pepsi.
- Wiem, ale mógłbyś jej coś przekazać? – kiwnął głową na tak. – Poproś ją, aby podała mi przynajmniej jeden prawdziwy powód dlaczego wyjechała, a dam jej spokój.
- Justin… - zaczął, ale przerwałem mu ruchem dłoni.
- Proszę – szepnąłem. Dudu nieznacznie przytaknął mi głową. Uśmiechnąłem się do niego i wyszedłem. Poszedłem do Christiana. Do mojego przyjaciela.
- Pomóż mi jakoś – rzuciłem gdy tylko otworzył mi drzwi. On uśmiechnął się do mnie i poklepał po plecach.
- Dasz radę.
____________________________

Czytasz = Komentujesz

Cześć! Wczoraj nie dodałam rozdziału bo padałam z wyczerpania i nawet nie miałam siły przyciskać przycisków na klawiaturze. 
Tak więc do następnego. #SeeU

18 komentarzy:

  1. Dobrze, że Justinowi nic nie jest. Ciekawa jestem, kiedy Roxy mu w końcu powie o ciąży... I jaki powód poda. Skłamie, czy nie?
    No cóż, pozostaje tylko czekać... Do jutra
    #muchlove

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg ! Ale świetny rozdział. Zero błędów, opowiadanie wciąga i jest czytelne oraz ciekawe. Naprawdę dobra robota! Czekam na kolejny rozdział :3 @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże... jak czytam te rpzdziały to caly czas bolki mnie serce dosłownie... bo tą sytuacje się czuje po prostu, a nie czyta. Jest pieknie , ale brzydko :D nie wiem czy zrozumiałaś o co mi chodzi ;p Pieknie piszesz i uwielbiam czytać twoje rozdziały, ale ta cała sytuacja.. nie wiem ile jeszcze wytrzymam w takim smutku i napięciu. Powiedz, że szykujesz już rozdziały pozywatywne ! błagam ! ;<<

    OdpowiedzUsuń
  4. ten rozdział bardzo mi się podoba. tzn.. może bez przesady, ale jest naprawdę dobry. ciekawy. działo się ii.. CZEMU TAKI KRÓTKI? :c fajnie mi się czytało, chociaż na początku napisałam bez przesady, bo pojawiały się leepsze rozdziały i pewnie jesteś tego świadoma ;) ale tak czy inaczej - świetny!
    @urBieber

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy każdym kolejnym rozdziale rozklejam się coraz bardziej ;'( oni tak cierpią! no weź oni muszą być razem! Czekam na nn rozdział.<3


    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko. co się z nimi dzieje.. masakra.
    kocham cie za to opowiadanie ! jestes cudowna !
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No spoko,coś sie dzieje xD czekam na nn ;) @mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba ten rozdział :D Dużo się dzieje. Smutne było jak Roxana do niego zadzwoniła.. i ciekawe jaki powód poda ;)
    informuj mnie o następnym rozdziale: @cytrynowykaktus

    OdpowiedzUsuń
  9. Jojciu kocham Twojego bloga! Opowiadanie jest naprawdę wyjątkowe i świetnie napisane, jeszcze nigdy takiego nie czytałam! Czekam na kolejny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskieee ! ♥
    @biebergirl_001

    OdpowiedzUsuń
  11. Ryczę jak nienormalna. To najlepszy rozdział jaki w życiu czytałam. Zajebiste. Nic dodać, nic ująć <3

    @BieberKidrauhl3

    OdpowiedzUsuń
  12. Oboje się męczą. Roxana powinna mu powiedzieć o ciąży. Justin ma prawo wiedzieć nooo...ale my baby jesteśmy głupie i tyle XD Czekam na newsika:)

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo podoba mi się ten rozdział,strasznie jestem ciekawa dalszego ciągu :) czekam na nn!
    @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  14. ciekawe co zrobi jak sie dowie że ona jest w ciąży *__*
    świetny<3
    @carolina687

    OdpowiedzUsuń
  15. aaaa ;( ryczę ;( świetny rozdział :)) ale to już wiesz :) hmmm to 5 lub 4 rozdziały do nowego tak? JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!*___* ahhh <3 @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  16. nie mogę się doczekać kiedy mu wszystko powie,boże nie mogę się doczekać następnego.
    niecierpliwe czekam.
    @nastiily <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak mi ich szkoda :( Oboje strasznie cierpią. Mam nadzieję, że Justin jak najszybciej się dowie, że zostanie tatusiem :D Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Justin , Roxana , Dudu , Jessica = brak słów ♥ genialne :> czekam na 27 :]]
    @gabrysiaaxd

    OdpowiedzUsuń