„Miłość nie pyta o
nic,
bo kiedy zaczynamy się
nad nią zastanawiać,
ogarnia nas
przerażenie, niewypowiedziany lęk,
którego nie sposób
nazwać słowami.
Może jest to obawa
bycia wzgardzonym,
odrzuconym, obawa, że
pryśnie czar?
Może wydaje się to
śmieszne, ale właśnie tak się dzieje.
Dlatego nie należy
stawiać pytań, lecz działać.
Trzeba wystawiać się
na ryzyko.”
- Nic mu nie będzie. Po prostu zasłabł, ale i tak proponuję
przełożenie najbliższych koncertów. Musi odpocząć przez minimum dwa tygodnie –
lekarz rozmawiał z moją mamą i Scooterem. Oboje kiwali głowami, jak małe
dzieci, którym tłumaczono czego nie wolno robić, a co można.
Podniosłem się z kanapy, a obok mnie od razu znalazła się
moja mama. Przytuliła mnie mocno i pocałowała w czoło.
- Synek. Co ci jest? – wyrwałem się z jej obięć. Cała ekipa
podążała za mną. Wszedłem do łazienki i zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o
zlew i spojrzałem w lustro.
- Ty pieprzony idioto – syknąłem. Mimo chęci pozostania
chociaż przez moment sam, ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- Justin. Otwórz – moja nauczycielka śpiewu. Mogłem się tego
spodziewać. Gdy tylko jej otworzę zacznie prawić mi kazania, że muszę uważać na
siebie bardziej niż normalni nastolatkowe.
- Nie! – krzyknąłem i przemyłem twarz zimną wodą.
- Nie wrzeszcz! – usłyszałem zza drzwi. Otworzyłem je z
zamachem. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Cholera jasna mam ochotę wrzeszczeć! Mam siedemnaście lat
i nie mam zamiaru siedzieć cicho! Już mam serdecznie dosyć tego, że każdy
skacze wokoło mnie jak bym był, jakimś pieprzonym okazem w muzeum! Zostawcie
mnie w spokoju - każdy patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Wyszedłem z
pomieszczenia zatrzaskując głośno drzwi. Skierowałem się do garderoby i czym
prędzej przebrałem w ciemną podkoszulkę i szare rurki. Zmieniłem buty i ruszyłem
do mojego autobusu koncertowego. Na dworze było ciemno. Cholera ile ja byłem
nieprzytomny?!
- Hej – przywitałem się z kierowcą i skierowałem się do
mojego „pokoju” oddzielonego czymś w rodzaju kurtyny.
Gwałtownie opadłem na łóżko i zakryłem się kocem po sam
czubek głowy.
Roxana
Po moim ciele przechodziły ciarki. Cała się trzęsłam. Jesica
postawiła przede mną melisę.
- Nic mu nie będzie – uspokajała mnie, głaszcząc po dłoni.
Zaczęłam dmuchać w gorący napój, aby w nieznacznym stopniu go ochłodzić.
- A jak to coś poważnego? Jessica powiedz coś! – wrzasnęłam tak
głośno, że byłam niemal pewna iż usłyszeli nas sąsiedzi.
- Zadzwoń. Jeden telefon nic nie zmieni. Zmieniłaś numer.
Jak odbierze i odezwie się to znaczy, że nic mu nie jest i w najgorszym wypadku
leży w szpitalu na obserwacji. Jeśli nie odbierze to spróbujesz za kilka minut –
patrzyłam się na nią przez kilka chwil i to był dobry pomysł. Nie miał mojego
nowego numeru.
Wybrałam tak doskonale znany mi numer i odczekałam kilka
sygnałów. Odezwał się zachrypnięty głos.
- Słucham – warknął wściekle do słuchawki. W moim sercu
odnowiła się rana, która teraz pulsowała. Miałam ochotę zwinąć się z bólu i
zawyć.
- Przepraszam, pomyłka – odpowiedziałam mało zrozumiale.
Rzuciłam komórką i zwinęłam w kłębek. Jessica przytuliła mnie delikatnie
gładząc po głowie.
- Co z nim? – szepnęła po chwili. Wyprostowałam się i
wtuliłam w nią płacząc, i śmiejąc się jednocześnie.
- Nic mu nie jest – ona oderwała mnie od siebie i spojrzała
w oczy.
- To czemu ryczysz? – spojrzała niezrozumiałym wzrokiem.
- Bo to boli. Boli mnie kiedy słyszę jego głos – otarła moje
łzy i powiedziała wyraźnie.
- NIC MU NIE JEST. MYŚL TYLKO O TYM. NIC MU NIE JEST –
kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Starałam się nie myśleć o tym, że do mnie
mówił. Myślałam tylko o tym, że był zdrowy i nic mu nie jest.
- A teraz zrobimy sobie babski wieczór. W końcu przyszła
mamusia musi się rozluźnić – Jessica wstała z kanapy i wyciągnęła do mnie rękę.
Poszłyśmy po koce i poduszki. Zniosłyśmy to na dół i rozłożyłyśmy przed kanapą.
Z wierzy stereo leciała muzyka, a mnie Jessica zaczęła robić maseczkę.
Analizując całą sytuację, byłam coraz bardziej jej
wdzięczna. Podniosła mnie na duchu w najgorszej sytuacji. Zawsze stara się poprawić
mi humor. Gdyby jej teraz tutaj ze mną nie było… gdybym była sama w mieszkaniu.
Najprawdopodobniej by mnie nie było.
- Dziękuję – wyszeptałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie ma za co – odpowiedziała mi Jessica i dalej wcierała
jakieś mazidło w moją twarz.
Justin
Powinienem się cieszyć tym, że tutaj jestem. Że jestem u
siebie w domu. Ale to mnie jednak przerastało. To wszystko. Nie potrafiłem
zapanować nad uczuciami. Targały mną jak nigdy do tej pory.
Miałem ochotę rzucić się z mostu, albo wbiec wprost pod
maskę samochodu. Po dłuższej chwili namysłu dałem sobie z tym spokój.
Wiedziałem, że zawiódłbym moich Beliebers. Powtarzam im, że z każdej sytuacji
jest wyjście. Gdybym coś sobie zrobił, zawiódłbym ich, co oznaczałoby, że moje
słowa były rzucane na wiatr. Nie mogłem na to pozwolić.
Zarzuciłem na siebie kurtkę i rzuciłem krótkie „wychodzę” w
stronę mamy, która czytała książkę w fotelu. Na zewnątrz panował półmrok.
Nie dawał mi spokoju ten wczorajszy telefon. To niewyraźnie
„Przepraszam, pomyłka”. Głos był dziwnie znajomy, a kiedy się odezwał w środku
poczułem ulgę. To Ona?
Potrzęsłem głową. Przecież to nie jest prawda. Już sam nie
wiesz co robisz.
Zobaczyłem jakieś auto. Wyszedłem na środek jezdni.
- Justin nie! – usłyszałem. Obejrzałem się wokoło. Nigdzie Jej
nie było.
- Proszę cię zejdź z tej jezdni! – Jej zły głos szumiał w
moich uszach. Auto zaczęło na mnie trąbić. Zszedłem posłusznie z jezdni.
Kierowca rzucał jakieś obelgi skierowane do mnie. Mało z nich zrozumiałem.
- Wariujesz – szepnąłem i zarzuciłem kaptur na głowę.
Ruszyłem do tak znanego mi domu. Zadzwoniłem do drzwi.
- Hej – otworzył mi Dudu. Uśmiechnął się delikatnie i
zaprosił do środka.
- Cześć – odpowiedziałem mu i niepewnym krokiem wszedłem do domu.
- Dobrze wiesz, że ci nie powiem gdzie jest Roxana –
powiedział i podał mi do reki szklankę pepsi.
- Wiem, ale mógłbyś jej coś przekazać? – kiwnął głową na
tak. – Poproś ją, aby podała mi przynajmniej jeden prawdziwy powód dlaczego
wyjechała, a dam jej spokój.
- Justin… - zaczął, ale przerwałem mu ruchem dłoni.
- Proszę – szepnąłem. Dudu nieznacznie przytaknął mi głową.
Uśmiechnąłem się do niego i wyszedłem. Poszedłem do Christiana. Do mojego
przyjaciela.
- Pomóż mi jakoś – rzuciłem gdy tylko otworzył mi drzwi. On
uśmiechnął się do mnie i poklepał po plecach.
- Dasz radę.
____________________________
Czytasz = Komentujesz
Cześć! Wczoraj nie dodałam rozdziału bo padałam z wyczerpania i nawet nie miałam siły przyciskać przycisków na klawiaturze.
Tak więc do następnego. #SeeU
Dobrze, że Justinowi nic nie jest. Ciekawa jestem, kiedy Roxy mu w końcu powie o ciąży... I jaki powód poda. Skłamie, czy nie?
OdpowiedzUsuńNo cóż, pozostaje tylko czekać... Do jutra
#muchlove
Omg ! Ale świetny rozdział. Zero błędów, opowiadanie wciąga i jest czytelne oraz ciekawe. Naprawdę dobra robota! Czekam na kolejny rozdział :3 @moreofyou_baby
OdpowiedzUsuńBoże... jak czytam te rpzdziały to caly czas bolki mnie serce dosłownie... bo tą sytuacje się czuje po prostu, a nie czyta. Jest pieknie , ale brzydko :D nie wiem czy zrozumiałaś o co mi chodzi ;p Pieknie piszesz i uwielbiam czytać twoje rozdziały, ale ta cała sytuacja.. nie wiem ile jeszcze wytrzymam w takim smutku i napięciu. Powiedz, że szykujesz już rozdziały pozywatywne ! błagam ! ;<<
OdpowiedzUsuńten rozdział bardzo mi się podoba. tzn.. może bez przesady, ale jest naprawdę dobry. ciekawy. działo się ii.. CZEMU TAKI KRÓTKI? :c fajnie mi się czytało, chociaż na początku napisałam bez przesady, bo pojawiały się leepsze rozdziały i pewnie jesteś tego świadoma ;) ale tak czy inaczej - świetny!
OdpowiedzUsuń@urBieber
Przy każdym kolejnym rozdziale rozklejam się coraz bardziej ;'( oni tak cierpią! no weź oni muszą być razem! Czekam na nn rozdział.<3
OdpowiedzUsuń@Michaelowax3
O matko. co się z nimi dzieje.. masakra.
OdpowiedzUsuńkocham cie za to opowiadanie ! jestes cudowna !
Czekam na nn :)
No spoko,coś sie dzieje xD czekam na nn ;) @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten rozdział :D Dużo się dzieje. Smutne było jak Roxana do niego zadzwoniła.. i ciekawe jaki powód poda ;)
OdpowiedzUsuńinformuj mnie o następnym rozdziale: @cytrynowykaktus
Jojciu kocham Twojego bloga! Opowiadanie jest naprawdę wyjątkowe i świetnie napisane, jeszcze nigdy takiego nie czytałam! Czekam na kolejny rozdział! xx
OdpowiedzUsuńBoskieee ! ♥
OdpowiedzUsuń@biebergirl_001
Ryczę jak nienormalna. To najlepszy rozdział jaki w życiu czytałam. Zajebiste. Nic dodać, nic ująć <3
OdpowiedzUsuń@BieberKidrauhl3
Oboje się męczą. Roxana powinna mu powiedzieć o ciąży. Justin ma prawo wiedzieć nooo...ale my baby jesteśmy głupie i tyle XD Czekam na newsika:)
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się ten rozdział,strasznie jestem ciekawa dalszego ciągu :) czekam na nn!
OdpowiedzUsuń@Kinga38
ciekawe co zrobi jak sie dowie że ona jest w ciąży *__*
OdpowiedzUsuńświetny<3
@carolina687
aaaa ;( ryczę ;( świetny rozdział :)) ale to już wiesz :) hmmm to 5 lub 4 rozdziały do nowego tak? JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!*___* ahhh <3 @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kiedy mu wszystko powie,boże nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńniecierpliwe czekam.
@nastiily <3
Jak mi ich szkoda :( Oboje strasznie cierpią. Mam nadzieję, że Justin jak najszybciej się dowie, że zostanie tatusiem :D Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJustin , Roxana , Dudu , Jessica = brak słów ♥ genialne :> czekam na 27 :]]
OdpowiedzUsuń@gabrysiaaxd