- Justin! Szybko! Nie będą czekać
na ciebie wiecznie w wytwórni! – usłyszałem z dołu krzyk Scootera. Mimowolnie
uśmiechnąłem się do siebie i wyciągnąłem z szuflady notatki dotyczące trasy
koncertowej.
- Believe – uśmiechnąłem się do mężczyzny zbiegając po schodach.
- Rozumiem, że masz dzisiaj dzień
rzucania głębokich haseł, ale…
- Tak ją nazwę – przerwałem mu,
zamykając za sobą drzwi wyjściowe i witając się z Kennym.
- Co? – Scooter zmarszczył brwi,
wsiadając ze mną do auta.
- Trasę koncernową! – krzyknąłem
mu do ucha.
- Jak płyta?
- Tak. Jak płyta. Boże jak ty
wolno jarzysz – walnąłem się w czoło z otwartej dłoni.
- Jak ty wolno jarzysz, jak ty
wolno jarzysz – mężczyzna zaczął mnie przedrzeźniać, a ja śmiać z jego tonu
głosu, który był mieszanką starej babci i małego dziecka.
- Z kim ja pracuję.
- Fajnie, że wracasz do żywych –
menager poklepał mnie po plecach, a ja kiwnąłem porozumiewawczo głową.
Roxana
Rozejrzałam się po sklepie
szukając jakiś sensownych spodni. Wszystkie, które posiadałam były na mnie za
małe, więc jedyne co mi pozostawało to dresy, albo sukienki.
- Przepraszam mogę w czymś pomóc?
– młoda kobieta uśmiechnęła się do mnie.
- Szukam spodni – odpowiedziałam.
- Proszę za mną – ruszyłam za
kobietą, która prowadziła mnie w głąb sklepu. – Czego pani szuka?
- Czegoś prostego – chwyciłam w
dłonie jakieś spodnie, lecz zaraz odłożyłam je widząc przetarcia na kolanach.
- Coś takiego? – wzięłam od
ekspedientki ciemno szary materiał. Przyjrzałam się spodniom i uśmiechnęłam
sama do siebie.
- Tak – spojrzałam w stronę
wieszaka na którym wisiały czarne spodnie. – I jeszcze coś takiego – wskazałam
palcem.
- Rozumiem – uśmiechnęła się w
moją stronę. – Jaki rozmiar?
- Ósemka.
- Sądziłam, że szóstka.
- Ostatnio trochę… przytyłam. W
biodrach.
- Ah, rozumiem – zmieszałam się, a
kobieta puściła do mnie oczko. Po chwili wzięłam od niej dwie pary spodni. Jak
najszybciej założyłam je w przebieralni i stwierdziłam, że takich właśnie
szukałam. Miały nawet niewielki zapas, na czym mi strasznie zależało.
- Wezmę oby dwie pary – wręczyłam
garderobę kobiecie. Ta poszła do kasy, a ja za nią. Zapłaciłam za zakupy i
ruszyłam do domu. W mojej torebce zaczął dzwonić telefon.
- Tak? – odebrałam nie zerkając na
wyświetlacz.
- Roxana przychodź jak najszybciej
do domu! – wykrzyczała do telefonu Jessica.
- Co się stało? – zatrzymałam się
gwałtownie. Czułam jak moje serce bije nienaturalnie szybko, a dłonie się pocą.
- Nic złego. Chyba – szepnęła.
Rozłączyłam się i biegiem ruszyłam do domu. Po niespełna trzech minutach byłam
na miejscu. Próbując złapać oddech, wsiadłam do windy i ruszyłam na moje
piętro. Weszłam do mieszkania i pobiegłam do pokoju dziennego skąd dochodziły
dźwięki telewizora.
- Jessica! – krzyknęłam patrząc na
przyjaciółkę, która pilnie patrzyła w telewizor.
- Siadaj – powiedziała dobitnie.
Usiadłam obok niej jak kazała. – Oglądaj – ściągnęłam brwi i posłusznie
spojrzałam się w telewizor, który aktualnie wyświetlał reklamy. Nie wiedząc
czego się spodziewać, z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie. Mimo długiego
upływu czasu od biegu moje serce nadal biło jakbym przed sekundą go zakończyła.
Jak się okazało był to program
Ellen, a raczej jego powtórka. Gościem specjalnym był nie kto inny jak…
- Justin – szepnęłam. Dalej
pamiętam wszystko jak przez mgłę. Jego uśmiechnięta twarz, informacje dotyczące
nowej płyty oraz… no właśnie. Oraz trasy koncertowej.
- Trasa koncertowa obejmuje
wszystkie kontynenty. Będzie… niesamowita – zaśmiał się. – Mam nadzieję, że
wszystko pójdzie według mojego planu, wytwórnia zaakceptowała prawie wszystkie
moje pomysły, więc tym bardziej nie mogę się jej doczekać – słuchałam go jak
zahipnotyzowana.
- Twoje pierwsze miasto na liście?
– krótko obcięta blondynka uśmiechnęła się do niego.
- Nowy Jork – zmieszał się, a ja zamarłam.
Spojrzałam na Jessicę, która zrobiła się blada, a zaraz potem czerwona.
- Jessica – potrząsnęłam ją za
ramię.
- Co? – ocknęła się.
- Co ja mam zrobić? – wtuliłam się
w nią. Ona pogładziła mnie po głowie.
- Znasz moje zdanie na ten temat.
- A jak będzie tak jak ja myślę? –
wyszeptałam i wyprostowałam.
- Nie będzie – potrząsnęła głową –
spójrz na niego. – Posłusznie spojrzałam na ekran telewizora. – Przecież on cię
kocha.
- Nie konieczne moje dziecko –
wyszeptałam.
- Wasze dziecko – blondynka poprawiła
mnie.
- Czyli twoja trasa koncertowa
zaczyna się za tydzień? – Ellen uśmiechnęła się.
- Dokładnie za sześć dni – Justin
zaśmiał się.
- Przecież to już…
- Dasz radę – Jessica uśmiechnęła
się. – Pokaż co sobie kupiłaś – szturchnęła mnie, ale nie zareagowałam. Dalej
patrzyłam się w ekran w którym teraz Justin opuszczał studio. Nie wiem kiedy
zaczął się kolejny program, ale dopiero wtedy dotarły do mnie krzyki.
- Co? – odwróciłam się w stronę
blondynki.
- Zakupy – uśmiechnęła się
łagodnie.
- W rogu – kiwnęłam głową w stronę
torby z zakupami i dalej patrzyłam się w telewizor.
Nie mogłam w to uwierzyć. Za
tydzień miałam powiedzieć wszystko Justinowi. Na samym początku jego trasy
koncertowej. Zawalę mu cały harmonogram, zrujnuję plany, ja po prostu go…
zawiodę.
- Nie dam rady – podeszłam do
dziewczyny, która objęła mnie.
- Dasz radę.
- Nie dam. Zawiodę go – szepnęłam.
- On czeka na wyjaśnienia, nie
ważne jakie by były – uśmiechnęła się.
- Skąd wiesz? – zdziwiłam się.
- Rozmawiałam z nim.
- Kiedy?
- Kiedy byłam w Los Angeles.
Musiałam, ale uwierz mi on oczekuje prawdy. Nawet najgorszej…
- Dziękuję – przerwałam
przyjaciółce i tym razem to ja ją mocno przytuliłam.
- A… ale za co? – wydusiła.
- Nie wiem – zaśmiałam się. –
Pomogłaś mi.
- Jak? – zdziwiła się.
- Nie wiem. Pomogłaś i już.
Chodziłam za Jessicą po wszystkich
sklepach w Nowym Jorku. Co chwila kazała mi przymierzać coraz bardziej odważne
sukienki, które uwidaczniają mój zaokrąglony brzuch.
- Jessica… - próbowałam dotrzeć do
przyjaciółki, ale ta nadal zawzięcie gadała o nowej kolekcji Dior’a. – Jessica!
– złapałam ją za ramię.
- Co? – odwróciła się w moją
stronę oburzona.
- To że zgodziłam się kupić jakieś
nowe ubrania na jutrzejsze… spotkanie, to nie znaczy, że musisz zrobić ze mnie
jakąś seks-bombę. Ja nie mam go uwieść tylko przekazać informację, która zmieni
całe jego życie. Więc pozwól mi coś wybrać – powiedziałam łagodnie. Dziewczyna
uśmiechnęła się przepraszająco.
- Przepraszam… Poniosło mnie –
zacisnęła uroczo usta w półuśmiechu.
- Więc chodźmy – szarpnęłam ją za
dłoń w stronę wieszaków z „normalnymi” ubraniami. Wybrałyśmy obcisłe, szare
spodnie przed kostkę (które według Jessicy niesamowicie podkreślały moje
szczupłe i zgrabne nogi), koronkową, białą i luźną bluzkę. Zestaw ten idealnie
maskował mój zaokrąglony brzuch. I tak zapewnie temat „ciążowej bluzki” będzie
tematem jeden wśród szmatławców przez najbliższy tydzień. Tym bardziej, że po
długiej rozłące z Justinem nagle się z nim spotykam.
Potem dobrałyśmy beżowe,
lakierkowe baletki, oraz beżową kamizelkę z frędzlami, która wyglądała jakby
była robiona na szydełku.
- No to jesteś gotowa – Jessica uśmiechnęła
się szeroko, kiedy weszłyśmy do mieszkania z zakupami.
- Fizycznie może tak, ale nie
psychicznie – zacisnęłam wargi i wlepiłam wzrok w swoje zakurzone buty. Moje
serce jak na zawołanie zaczęło bić szybciej, przez co ja jeszcze bardziej się
denerwowałam.
____________________________________________
czytasz = komentujesz
I oto jest! Nie spodziewałam się, że tak trudno będzie się mi go pisać, ale jednak dałam radę.
Chciałam wam powiedzieć, że koniec bloga jest nieodwołalnie postanowiony. Nie wiem jaki czynnik musiałby na mnie wpłynąć, abym go zmieniła (chyba tylko Justin dałby radę), ale im mniej komentarzy jest pod rozdziałami, tym mniej rozdziałów i mniej akcji do zakończenia bloga. Chciałabym wrócić do tych chwil, kiedy w przeciągu jednego dnia mogło być tutaj 20 komentarzy. Mam nadzieję, że uda się wam to do następnego.