wtorek, 29 stycznia 2013

37.


Po pomieszczeniu rozniosło się jej ciche westchnięcie. Odchyliłem się i spojrzałem na twarz Roxany, co było nie lada wyczynem bo leżała na mojej klatce piersiowej. Spojrzała się na mnie i zaśmiała.
- Co? – uśmiechnąłem się zdziwiony.
- Śmiesznie wyglądasz – zaśmiała się cicho, ja zrobiłem śmieszną minę na co zaśmiała się ponownie.
- Czemu westchnęłaś? – trąciłem ją nosem, kiedy położyła głowę tuż obok mojej.
- Chcę się tobą nacieszyć, a nie mogę – ściągnęła usta w wąską linię.
- Czemu?
- Bo na pewno zaraz zasnę. Cały czas kleją mi się oczy. Jutro na pewno masz jakiś wywiad, kiedy ja będę na nogach potem znowu usnę, kiedy ty przyjdziesz – zaczęła marudzić, a ja uśmiechnąłem się rozczulony jej słodkim narzekaniem.
- Nigdzie nie idę. Jeżeli tylko będziesz chciała, będę tutaj cały czas.
- Przez całe osiem dni? – uśmiechnęła się szeroko.
- Przez całe osiem dni i jeszcze jakieś cztery godziny. Idź spać – cmoknąłem ją w czoło.
- A zostaniesz się na noc? – powiedziała wkopując się pod kołdrę.
- Skoro tak błagasz. Nie mogę się oprzeć twym błaganiom o pani – wtuliłem głowę w jej szyję i zacząłem łaskotać ją delikatnymi pocałunkami.
- Miałam iść spać – powiedziała przez śmiech.
- No to śpij – wyprostowałem się na moment, a zaraz potem wróciłem do poprzedniej czynności.
- Nie pozwalasz mi.
- A dostanę buziaka? – cmoknąłem Roxanę w nos.
- Proszę – tym razem cmoknęła mnie w usta i odwróciła się do mnie tyłem.
- Ej – powiedziałem niezadowolony.
- Nie sprecyzowałeś jaki to ma być buziak – przykryła się szczelniej kołdrą.
- Następnym razem spiszemy umowę – pocałowałem ją w policzek i objąłem, przyciągając do siebie.

Roxana stała przed lustrem i gładziła swój zaokrąglony brzuch. Stanąłem w drzwiach i oparłem głowę o framugę. Uśmiechnąłem się do siebie, bo uświadomiłem sobie, że jestem szczęśliwy. Przede mną stoją dwie najważniejsze osoby w moim życiu.
Podszedłem do Roxany i stanąłem za nią. Spojrzała się w lustro i uśmiechnęła do mojego odbicia. Chwyciła moje dłonie i położyła na odkrytym brzuchu. Gładziłem go delikatnie uważnie wpatrując się w jego odbicie w lustrze.
- Musimy jechać – Roxana szepnęła. Odwróciłem ją w swoją stronę i cmoknąłem w czoło, nie odrywając dłoni od jej brzucha. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i oparła głowę o moje ramię.
- Chodźmy – powiedziałem cicho. Dziewczyna naciągnęła na brzuch luźną, fioletową koszulę. Wziąłem jej kremowy sweter i pomogłem założyć. W tym roku październik w Los Angeles był wyjątkowo zimny, wietrzny i deszczowy co było nie do pomyślenia w tym mieście.
- My jedziemy – brunetka weszła do kuchni i odszukała wzrokiem swoją ciocię.
- Jedźcie bezpiecznie – kobieta spojrzała się na mnie i uśmiechnęła. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i chwyciłem Roxanę za dłoń. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z kuchni.
- Moja mama chciała się z tobą zobaczyć – otworzyłem przed dziewczyną drzwi i razem wyszliśmy na ganek z przodu domu.
- Może pojedziemy zaraz po badaniu? – pomogłem wsiąść jej do wysokiego auta i szybko okrążyłem je i usiadłem po stronie kierowcy.
- Nie chcesz się najpierw zobaczyć z ciocią? – zapaliłem auto i odjechałem spod domu Roxany.
- I tak za godzinę musi jechać na spotkanie na uczelnię. Będzie w domu dopiero wieczorem i byłabym w domu praktycznie sama – zaśmiałem się i spojrzałem wymownie na Roxanę. – Ty jesteś tym praktycznie – sprostowała.
Spojrzałem się przed siebie i od razu zesztywniałem.
- Sukinsyny – zakląłem pod nosem na widok facetów z aparatami. Jak na zawołanie wokół samochodu pojawił się jeden wielki błysk fleszy. Roxana chwyciła mnie za zaciśniętą dłoń na gałce od biegów. Automatycznie ją rozluźniłem i wypuściłem powietrze z ust. – Oni w ten sposób zarabiają na życie – powtórzyłem jak pacierz.
- Właśnie – kątem oka zerknąłem na dziewczynę, która uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Do końca podróży żadne z nas się nie odzywało. Pod szpitalem kłębiło się już jakiś trzydziestu paparazzich. Wyszedłem z auta i pomogłem wysiąść Roxanie. Objąłem ją ramieniem i włączyłem alarm w aucie. Wokół nas zaczęły się kłębić tłumy nie dając przejść. Plułem sobie w brodę, że nie zgodziłem się wziąć Kennego, który z pewnością w jakiś magiczny sposób, rozgoniłby tą całą bandę.
Co chwila ktoś popychał, albo mnie, albo Roxanę co kończyło się moim rzucaniem obelg w stronę winowajcy. Jednak nikt z nich nie miał mi tego za złe, a nawet ich to zachęcało. W końcu przyśpieszyłem kroku i jakimś magicznym sposobem znaleźliśmy się w szpitalu. Skierowaliśmy się na piętro położnicze, a potem do pani doktor Roxany. Weszliśmy do gabinetu. Przywitała nas z uśmiechem.
- Proszę odsłoń brzuch i połóż się tutaj – wskazała zielononiebieski, obszerny fotel, którego oparcie było położone poziomo. Roxana podała mi swój sweterek i podwinęła koszulę. Położyła się wygodnie na fotelu. Ja stałem na środku pomieszczenia i nie wiedziałem za bardzo co mam robić. Kiedy weszła pani doktor zaśmiała się i wskazała mi krzesełko obok fotela. Uśmiechnąłem się zakłopotany i usiadłem na nim. Chwyciłem dłoń Roxany i przyglądałem się czynnością starszej kobiety. Rozsmarowała przezroczysty żel na brzuchu Roxany, a zaraz potem zaczęła jeździć po nim białą kulką. Na ekranie komputera ukazywały się rozmazane obrazy. Mimo szczerych chęci, rozróżniałem jedynie biało-czarne plamy.
- Jest – kobieta uśmiechnęła się i odwróciła monitor bardziej w naszą stronę. – Tutaj ma rączki, nóżki, główkę i tułów – uśmiechnąłem się na widok plamek, które teraz pokazywały zarys dziecka. Spojrzałem się na Roxanę, która spoglądała na monitor z wielkim uśmiechem.
- Chłopiec czy dziewczynka? – wypaliłem ni z tego ni z owego.
- Jeszcze tego nie wiemy. Będziemy to już raczej wiedzieć na następnym badaniu – kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Chcecie posłuchać bicia serca dziecka? – spojrzałem się na Roxanę, która tym razem patrzyła się na mnie.
- Tak – powiedziała. Po chwili w pomieszczeniu rozszedł się szybki dźwięk bicia serca. Znowu z Roxaną spojrzeliśmy się na siebie. Zaśmiałem się szeroko i poczułem łzy w moich oczach. Oczy Roxany, również zaszły łzami. Zbliżyłem jej dłoń do moich ust i pocałowałem jej wierzch. Po pewnym czasie dźwięk ustał.
- Dziecko rozwija się prawidłowo. Jest to szesnasty tydzień ciąży, zaraz wyznaczymy datę porodu – Roxana wstała z fotela i wytarła brzuch z przezroczystego żelu. Usiadłem razem z nią naprzeciwko biurka i uważnie przyglądałem się czynnościom kobiety.
- Poród powinien się odbyć na początku marca, myślę że trzeciego. Czy ma pani jakieś dziwne zachowania w ostatnim czasie?
- Jestem bardzo senna. Mogę przespać nawet szesnaście godzin dziennie i jest to strasznie uciążliwe.
- Skieruję panią na badania serca, czy w pani rodzinie występowały jakieś choroby związane z sercem? – spojrzałem się zszokowany na Roxanę. Kiwnęła niepewnie głową.
- Moja mama chorowała na serce. Badałam się jakieś pół roku temu i wszystko było okej.
- Teraz pani serce ma dodatkowe obciążenie i to mogło spowodować ujawnienie się choroby – kobieta podała Roxanie karteczkę. – Proszę z wynikami skierować się do mnie.
- Dobrze – wstała, a ja zaraz za nią. – Do widzenia – pożegnaliśmy się oboje.
- Do widzenia – otworzyłem przed Roxaną drzwi i spojrzałem na nią niepewnie.
- Jaka choroba serca?
- To nic poważnego – próbowała ominąć temat i szła dalej wzdłuż korytarza przyśpieszonym krokiem.
- A jeżeli będzie?
- Panikujesz – stanęła naprzeciwko windy i nacisnęła guzik, który miał ją przywołać.
- Tak panikuję, bo się o ciebie boję – powiedziałem i spojrzałem na nią zrozpaczonym wzrokiem.
- Nic mi nie będzie. To najwyżej wada zastawki, którą miała mama – powiedziała niewyraźnie pod nosem.
- Tylko? – spojrzałem na nią z niedowierzeniem.
- Tak, tylko. Justin uspokój się. Wszystkiego dowiemy się po badaniu. Okej? – chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w kierunku otwierających się drzwi windy.
- Jutro idziemy na badania – próbowałem wyrazić się jak najbardziej stanowczo. W innej sytuacji rozśmieszyłoby mnie to.
- Dobrze – powiedziała, a drzwi zamknęły się i pojechaliśmy na niższe piętro.
___________________________________________

Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu w weekend. Nie mogę obiecać wam, że rozdziały będą pojawiać się regularnie co tydzień bo czasami może mi coś wypaść nieoczekiwanie.
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i wejścia. Jesteście niezastąpieni!

12 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział! I taki słodki! Czekam na kolejny :))) @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki on kochany.<3
    Tak się martwi o nią.:D
    Mam nadzieję ż nic poważnego jej nie będzie..
    Czekam na nn! :*


    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudny! :))) oby tylko Roxanie nic nie było... :) czekam z niecierpliwością :) @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  4. oooh,Justin w roli ojca - coś wspaniałego <3 noo rozdział jak zwykle świetny,nie mogę się doczekać następnego jestem ciekawa co się dalej wydarzy :) @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa, boskie *.* Czekałam na ten rozdział i czekałam ale było warto :D
    @Natala_Official

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twojego bloga! Piszesz niesamowicie! Mam nadzieję, że Roxana będzie zdrowa! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwww,Justin jaki slodziak xD cudowny ci ten rozdział wyszedł ;) czekam na nn @mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  8. Justin jak to facet zawsze panikuje XD Ale mam nadzieję, że to naprawdę nic poważnego. Czekam na newsa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki sweet rozdział, ale po tym wszystkim co się działo to dobrze :D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. troszkę krótki ale i tak świetny! :D już nie mogę się doczekać kiedy Justin zostanie takim oficjalnym tatusiem <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super blog ! <3 z chęcią czytam i czytam rozdziały .. po prostu maga <333

    OdpowiedzUsuń
  12. super super super blog *.*

    OdpowiedzUsuń