piątek, 18 stycznia 2013

36.


Obudziło mnie szuranie po pokoju. Leniwie otworzyłam oczy i odszukałam wzrokiem kogoś powodującego hałas.
- Dudu co ci odbiło? – mruknęłam pod nosem.
- Szukam kabla – dalej grzebał w mojej półce.
- Nie mam żadnego kabla – zakopałam się pod kołdrą.
- Widzę – mruknął niezadowolony i chyba wyszedł z pokoju.
Nie miałam ochoty przespać kolejnego dnia. Wstałam i zaścielałam łóżko. Wyciągnęłam z szafy czarne spodnie, biały podkoszulek i długi, szary sweter. Mimo, że była dopiero połowa września, w Los Angeles było zimno. Termometr wskazywał zaledwie dwanaście stopni co na tutejszą strefę klimatyczną, było niemal przestępstwem.
Wzięłam szybki prysznic. Założyłam na siebie czystą bieliznę i ubrania. Wysuszyłam włosy i związałam w wysokiego kucyka.
- Cześć ciociu – uśmiechnęłam się do kobiety w kuchni.
- Cześć – odwróciła się do mnie na moment posyłając promienisty uśmiech.
Wzrokiem odszukałam zegara. Pierwsza po południu.
- Co na obiad? – podeszłam do blatu kuchennego i oparłam się o niego.
- Spaghetti – uśmiechnęłam się szeroko do kobiety.
- Pycha – powiedziałam i wyszłam z kuchni. Włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie, zaraz potem skakałam po kanałach szukając czegoś sensownego.

To już jutro – zaśmiałam się do siebie w myślach, kiedy tylko otworzyłam rano oczy. Jutro wraca Justin.
Przez te cztery dni nic się nie zmieniło. Zmęczenie nie ustępowało i mimo ogromnych chęci, mogłam funkcjonować normalnie przez jakieś sześć godzin dziennie.
Wzięłam prysznic i założyłam na siebie ciemnofioletową sukienkę. Potem czarne rajstopy i czarny sweterek. Przejrzałam się w lustrze. Brzuch był już widoczny. Nie był duży, ale jednak.
Wszystko co nosiłam przed ciążą było na mnie albo za małe, albo za obcisłe.
- Cześć Jess – uśmiechnęłam się do słuchawki. – Nie masz ochoty na małe zakupy?
- Mam – zachichotała.
- A o której ci pasuje? – westchnęłam udając niezadowolenie.
- Trzecia popołudniu? Przyjadę po ciebie.
- Okej. Pa – rozłączyłam się i zeszłam na dół. Nikogo nie było, więc przygotowałam sobie dwie kanapki. Zegarek wskazywał jedenastą więc miałam jeszcze cztery godziny.
Teraz nasze rozmowy z Justinem ograniczały się do minimum. Obecnie był w Australii i różnica czasowa nie była dla nas korzystna. Kiedy dzwonił, wtedy ja najczęściej spałam, więc nasze rozmowy polegały na odpisywaniu sobie na wiadomości co jakieś sześć godzin.

Wrócę jutro. Musiałam jechać na spotkanie na uczelnię i nie zapowiada się, aby szybko się skończyło.

Odczytałam staranne pismo cioci. Skoro cioci nie ma, a Dudu pojechał na trzydniową wycieczkę klasową, oznacza to, że mam cały dom dla siebie.
Co do mojej edukacji. Postanowiłam z ciocią, że poczekamy z nią, aż okaże się czemu tak dużo sypiam. Dopiero wtedy będę miała domowe nauczanie.
Czas do przyjazdu Jessicy minął mi dosyć szybko.
- To co? Zakupy? – uśmiechnęła się do mnie, kiedy wsiadłam do auta.
- Zrzednie ci mina jak zaczną napastować nas fotoreporterzy – uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Może nikt nas nie pozna? – wzruszyła ramionami i ruszyła do naszego ulubionego centrum handlowego.
- Mam taką nadzieję – wtopiłam się w fotel.
Do końca podróży żadna z nas się nie odzywała. Same zakupy były ciche. Zależało nam na szybkich i konkretnych tym bardziej, że po około pół godzinie zjawili się panowie z aparatami.
- Nie mają chyba innej sensacji – zaburczała blondynka.
- Widocznie nie – chwyciłam do ręki spodnie. Spodobały mi się i bez mierzenia wzięłam je. Rozmiar był dla mnie za duży, więc pozostawiłam je sobie na potem.
- Wracamy – powiedziałam i jak najszybciej wyszłyśmy ze sklepu. Przebijałyśmy się przez tłumy fotoreporterów. Przez moment pomyślałam, że mogłoby coś stać się dziecku, ale to zmotywowało mnie jedynie do szybszego przepychania się.
Po dwóch godzinach byłam w domu. Wzięłam masę toreb do swojego pokoju i położyłam w kącie. Szybko przebrałam się w swoje dresy i zeszłam na dół. Spojrzałam przez okno na ogród. Bez zastanowienia założyłam na siebie gruby sweter i ciepłe buty emu, a z salonu wzięłam gruby, wełniany koc. Wyszłam tylnim wyjściem i usiadłam na tarasie w wiklinowym fotelu. Był czymś w rodzaju huśtawki, więc co chwila poruszał nim wiatr.
Szczelnie opatuliłam się kocem i podwinęłam pod siebie nogi. Oparłam głowę o wnętrze fotela i zanim się obejrzałam, zasnęłam kołysana wiatrem.

Justin

Zadzwoniłem kilkakrotnie do drzwi domu Roxany. Nikt nie otwierał. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do niej. Po paru sygnałach włączyła się poczta głosowa.
Może śpi – pomyślałem. Zaraz przyszło mi na myśl, że tylnie drzwi na pewno nie są zamknięte.
Energicznie obszedłem do i uśmiechnąłem się do siebie. Roxana spała w wiklinowym fotelu, skulona niczym małe dziecko. Podszedłem do niej i odgarnąłem włosy z jej twarzy.
- Cześć kochanie – szepnąłem raczej sam do siebie, niż do niej.
Delikatnie wziąłem ją na ręce i wszedłem do domu. Jak najciszej zamknąłem za sobą drzwi i wszedłem po schodach na górę. Skierowałem się do jej pokoju i położyłem u niej na łóżku. Zdjąłem buty z jej nóg i przykryłem kołdrą. Usiadłem na brzegu łóżka i wpatrywałem się w jej twarz. Chciałem ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo tęskniłem, jednak to musiało zaczekać.
Ostrożnie stąpając, wyszedłem z jej pokoju i skierowałem się na dół. Zobaczyłem kartkę z której wynikało, że dzisiaj w nocy nie będzie cioci Roxany. Dudu również gdzieś pojechał, tak jak mówiła wcześniej mi dziewczyna.
Wysłałem wiadomość do mamy, że najprawdopodobniej nie wrócę na noc do domu. Nie chciałem zostawiać jej samej.
Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem jakiś kanał telewizyjny. Szybko mnie znudził, tak jak i dziesiątka kolejnych. Odpuściłem sobie i wróciłem do Roxany. Przestawiłem fotel naprzeciwko jej łóżka i swobodnie wpatrywałem się w jej twarz.
Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia oczy Roxany zaczęły drgać. Kucnąłem przy jej łóżku i delikatni gładziłem wierzch jej dłoni. Ta przestraszona otworzyła oczy i spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Justin? – podniosła się do pozycji siedzącej, a ja usiadłem obok niej.
- Niespodzianka – uśmiechnąłem się szeroko. Jej zdezorientowanie ustąpiło nagłemu przypływowi radości. Przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Tęskniłam – wyszeptała.
- Nawet nie wiesz jak ja za wami tęskniłem – zaśmiałem się pod nosem. Oddaliłem ją delikatnie od siebie i zacząłem całować każdy skrawek jej twarzy.
- Co ty robisz wariacie – po pomieszczeniu rozniósł się jej perlisty śmiech.
- Pozwól mi się tobą nacieszyć co? – przerwałem na chwilę i przeniosłem swoje pocałunki na jej szyję.
- To łaskocze – pisnęła i odepchnęła mnie od siebie. Zaśmiała się i musnęła moje usta. Przysunąłem ją do siebie bliżej i gładziłem kciukami jej policzki.
- Tak strasznie cię kocham – zbliżyłem się do niej i zacząłem delikatnie ją całować.
- Ja ciebie też – wyszeptała po chwili w moje usta. Wdrapała się na moje kolana i objęła dłońmi moją szyję. Składałem delikatne pocałunki na jej szyi i żuchwie, aż dotarłem do ust. Z powrotem zaczęliśmy się całować, tylko że tym razem namiętniej. Położyłem ją na łóżku i nachyliłem się nad nią dalej ją całując.
- Justin, telefon – wyszeptała mi w usta, kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej. Dopiero teraz zorientowałem się, że w mojej kieszeni dzwoni telefon.
- Może zaczekać – chciałem kontynuować pocałunek, ale odepchnęła mnie do siebie.
- Odbierz – spojrzała na mnie groźnie.
- Muszę?
- Tak – zrezygnowany usiadłem na skraju łóżka i odebrałem telefon.
- Słucham – powiedziałem niezadowolony, zerkając na Roxanę.
- Nie przeszkadzam? – Scooter zaśmiał się do telefonu.
- Przeszkadzasz – warknąłem słysząc jego głupi śmiech. – I co tutaj jest śmiesznego?
- Ty Bieber.
- Mów czego chcesz – powiedziałem do słuchawki.
- Za osiem dni mamy koncerty przez trzy miesiące – z tonu jego głosu było słychać, że sam nie jest zadowolony.
- Ile? – zdenerwowany wstałem i spojrzałem na Roxanę, która siedziała, oparta o ramę łóżka.
- Trzy miesiące.
- Dobra. Na razie – od razu rozłączyłem się. Usiadłem obok Roxany, a ona oparła się o mnie. Jedną dłonią gładziłem jej brzuch, a drugą splotłem nasze dłonie.
- Co się stało? – szepnęła.
- Za osiem dni ruszam w dalszą trasę.
- Na ile?
- Na trzy miesiące – niemal warknąłem. Roxana jedynie westchnęła smutno.
- I tak będzie przez najbliższe dwa lata?
- Na to wygląda.
_______________________________________

Nie mam nic do dodania, co dotyczyłoby tego rozdziału. Oceńcie sami. 

12 komentarzy:

  1. Mi się podoba,bardzo słodki jest ten rozdział :) czekam niecierplwie na nn <3 @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny jest xD fajnie ze Justin wrócił,chociaż na bardzo krotko :/ czekam na nn @mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  3. nie będzie go przez połowę ciąży Roxany. Mam nadzieję, że wróci jak mały Bieberek się urodzi :) Czekam na newsa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurwa. Ona w ciąży a on trasa, coś czuję że będzie się działo. czekam na nn !V :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny! *_*
    Szkoda że Justin tak koncertować często będzie.:C
    Ale cóż.Czekam na nn :)


    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  6. podoba mi się :) taki słodki, chociaż teraz przydałoby się właśnie jakiejś pikanterii, haha.
    @urBieber

    OdpowiedzUsuń
  7. aww <3 podoba mi się :))) ciekawe co jest Roxanie ;P hmmm.... ??? chcę już następny! @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuuper! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  9. no fajny fajny : ) DAWAJ NN : >

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział.

    + zostałaś nominowana przeze Mnie do Liebster Award.
    Wejdź na just-do-not-turn-away-jb.blogspot.com żeby dowiedzieć się więcej. Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  11. 3 miesiące, umieram. Tak więc długo czytałam te wszyskie rozdziały, równo o 1:00 skonczylami nie zaluje. Pewnie wstanę gdzies o 13 xd informuj mnie na be-arlight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. w końcu zaczęłam znowu czytać twoje blogi ! ale sie za tym stęskniłam ! dużo się zmieniło widzę . ;) cieszę się, że jest tak miło u nich . ♥ jestem ciekawa co z Roksaną ..

    OdpowiedzUsuń