wtorek, 30 lipca 2013

50.

- Justin, kochanie, wstawaj – ktoś delikatnie szarpał mnie za ramię. Na początku jedynie mlasnąłem ustami, jednak kiedy uświadomiłem sobie, że ten ktoś powiedział do mnie „kochanie” szybko się zerwałem.
- Babcia? – zmrużyłem oczy, widząc kobietę która stała pochylona nade mną.
- A kogo się spodziewałeś? – zmrużyła oczy i splotła dłonie na piersiach.
- Myślałem, że to Roxana i przestraszyłem się, że zobaczy co dla niej zrobiłem – brodą wskazałem na obszerny album i kartkę z tekstem piosenki.
Babcia podeszła do stolika i spojrzała na kartkę papieru.
- Piękna piosenka – mruknęła zaczytana.
- Muszę jeszcze zrobić okładkę albumu – przetarłem dłonią twarz i ziewnąłem.
- Czy ty się w końcu nauczysz żeby nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę? – spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Nie – uśmiechnąłem się i podszedłem do kobiety. – Co zrobić z tą okładką?
- Wytnij z waszych zdjęć napis „Na zawsze” – wzruszyła ramionami.
- Idealnie – mruknąłem bardziej do siebie i podszedłem do włączonego laptopa.
- Zrobisz to potem, a teraz chodź na śniadanie. Roxana na ciebie czeka – pociągnęła mnie za rękę, a ja ruszyłem za kobietą na dół.
W kuchni w pierwszej kolejności podszedłem do Roxany i pocałowałem ją w policzek, na co szeroko się uśmiechnęła.
- Gdzie spałeś? – ściągnęła brwi, kiedy wreszcie przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem obok niej przy stole.
- Zasnąłem w moim studiu. Chciałem jeszcze wczoraj coś sprawdzić na laptopie, a już nie chciałem ciebie budzić – delikatnie się uśmiechnąłem, kiedy mama podała mi moją porcję naleśników.
- Okej – wzruszyła ramionami i odsunęła się od stołu – idę poszukać czegoś w telewizji – podała mamie czysty talerz i wyminęła mnie kierując się do salonu. Skończyłem śniadanie i ruszyłem do pomieszczenia w którym znajdowała się Roxana.
- Cześć – zaśmiałem się, kiedy położyłem głowę na jej kolanach, delikatnie przy tym całując jej brzuch.
- Cześć – odpowiedziała i wplotła palce w moje włosy.
- Co tam u was? – dalej prowadziłem bezsensowny dialog, przez który oboje byliśmy uśmiechnięci.
- Nic, a u ciebie? – wzruszyła ramionami i próbowała skupić swoją uwagę na czymś co właśnie leciało w telewizji.
- Też nic – spojrzałem na jej rozbawioną twarz.
- Jesteś nienormalny – wydusiła przez śmiech.
- I kto to mówi – zironizowałem, a następnie podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Ktoś normalniejszy od ciebie – splotłem nasze palce i pocałowałem wierzch dłoni Roxany.
- Ale chyba nie skromniejsza – objąłem ją ramieniem. Roxana przysunęła się do mnie bliżej i położyła głowę na ramieniu.
- To nie ja układam fryzurę dwadzieścia minut – mruknęła.
- Tylko godzinę – odgryzłem się.
Siedziałem razem z Roxaną opartą o moje ramię. Swoją dłoń przesunąłem na jej brzuch i delikatnie go gładziłem. Przypomniałem sobie, że miałem jeszcze dokończyć album i przygotować taras.
Obejrzałem się w stronę babci i posłałem porozumiewawcze spojrzenie. Chyba szybko zrozumiała o co chodzi bo kiwnęła głową.
- Roxana możesz mi pomóc? – usłyszałem jej głos. Roxana spojrzała na mnie i ucałowała w policzek.
- Już idę – wolno podniosła się z kanapy i pomaszerowała do kuchni.
Wiodłem za nią wzrokiem dopóki nie zniknęła razem z babcią za filarem. Podniosłem się z kanapy i ruszyłem na górę do mojego studio. Na początku wydrukowałem napis „Na zawsze” potem odrysowałem na zdjęciach i dokładnie wyciąłem. Przykleiłem i niemal czułem jak obrastam w piórka widząc swoje dzieło. Wypiąłem pierś i zaśmiałem się ze swojej reakcji. Album włożyłem do wcześniej przygotowanego pudełka, a następnie przewiązałem kokardką. Potarłem dłonie i schowałem prezent do szafki, zamykając ją na kluczyk. Wziąłem kartkę z tekstem piosenki oraz stojak z gitarą po czym ruszyłem do sypialni. Gitarę ustawiłem w rogu, a kartkę schowałem do toaletki po mojej stronie łóżka. Wyszedłem na oszklony taras i kompletnie nie wiedziałem jak uczyć go niezwykłym. Było pewne, że to tutaj oświadczę się Roxanie, ale nie wiedziałem co mogę z nim zrobić ciekawego.
Chodziłem dookoła niego zerkając na oszklone ściany. Po pewnym czasie postanowiłem, że postawię na prostotę i przyozdobię taras świecami oraz kwiatami. Jednak wiązały się z tym zakupy, a zostawienie wszystkich bez słowa byłoby co najmniej podejrzane.
Postanowiłem, że poczekam na tatę i kiedy on pojedzie z dziadkiem po choinkę, pojadę razem z nimi, ale swoim autem, a potem się odłączę.
Jak na zawołanie na dole dało się słyszeć dźwięk dzwonka i wielki szum z powodu przybycia Jessicy, Dudu, dzieciaków, taty i Erin. Jak najszybciej zbiegłem po schodach, a Jazmyn wpadła mi w ramiona.
- Cześć księżniczko – pocałowałem ją w policzek. Spojrzałem na Jaxona, który był na rękach u taty i jak zawsze był zamknięty w swoim świecie. Podszedłem do niego i lekko szturchnąłem go w ramię. Spojrzał się na mnie i szeroko uśmiechnął.
- Cześć – powiedział i wrócił do gry na swojej konsoli. Uściskałem tatę, Erin, a następnie przywitałem się z Dudu i Jessicą. Spojrzałem na speszoną Roxanę, która stała w progu. Zaśmiałem się pod nosem i z Jazmyn na rękach podszedłem do niej.
- Księżniczko przywitaj się – delikatnie podrzuciłem siostrę, kiedy ta niepewnie wyciągnęła dłoń w kierunku Roxany.
- Cześć – słodko wysepleniła, a następnie rozłożyła ramiona aby uściskać dziewczynę. Roxana zaśmiała się i przytuliła Jazmyn.
- Cześć – odpowiedziała, kiedy mała blondynka puściła ją. Postawiłem Jazmyn na ziemi, kiedy ta podeszła do Roxany i dotknęła jej brzucha.
- Ona będzie mieć dzidziusia! – wykrzyczała radośnie na co wszyscy wybuchli śmiechem. Roxana oblała się rumieńcem, a ja ją przytuliłem i pocałowałem w czoło.
- Chodź, poznasz resztę – uśmiechnąłem się do dziewczyny i przedstawiłem ją tacie i Erin. Jaxon również uśmiechnął się na jej widok, jednak nie zamierzał przerwać gry na swojej konsoli.
Jego autyzm był uciążliwy. Trudno było nawiązać z nim jakikolwiek kontakt mimo długiej terapii, którą odbywał. Postęp był duży, jednak do względnej normalności dużo mu brakowało.
Najpierw wszyscy poszli zostawić swoje bagaże w pokojach gościnnych, a ja z Roxaną i dzieciakami zostałem na dole.
Jazmyn musowo usiadła obok Roxany wypytując ją o różne rzeczy. Jaxon siedział u mnie na kolanach, a swoją uwagę przerzucił na telewizor.
- A to cię boli? – Jazmyn nie chciała odpuścić Roxanie i coraz bardziej szczegółowo wypytywała ją o dziecko.
- Kiedy kopie? – brunetka uśmiechnęła się szeroko. Z uwagą przyglądałem się ich rozmowie, rozbawiony ciekawską naturą Jazmyn.
- Tak – jej mała rączka gładziła brzuch Roxany.
- To tak jakby ktoś ciebie łaskotał od środka, albo masował twój brzuch – brunetka wyjaśniła i z uwagą patrzyła na dziewczynkę.
- A to będzie chłopczyk czy dziewczynka? – ściągnęła swoje małe czoło.
- Dziewczynka – odpowiedziałem za Roxanę. Uśmiechnęła się do mnie, a Jazmyn spojrzała w moją stronę zaskoczona. – Będzie mieć na imię Annabel – dodałem po chwili.
- A skąd wiesz? – obróciła się w moją stronę.
- Bo Roxana mi powiedziała – wystawiłem do niej język i zaśmiałem się z jej reakcji.
- A ty będziesz tatusiem? – wyrzuciła swoje małe rączki w górę z podekscytowania.
- Będę – kiwnąłem głową, a Jazmyn kolejny raz ściągnęła brwi.
- Ale ty jesteś moim bratem.
- I ciągle będę – twarz blondynki rozpromieniła się i oplotła swoje małe rączki wokół mojej szyi.
- Kopie – Roxana zaśmiała się, a ja z Jazmyn od razu przyłożyliśmy zafascynowani dłonie do jej okrągłego brzucha. Uśmiechnąłem się dumny i pocałowałem Roxanę w ramię.
- Mogę dotknąć? – wszyscy spojrzeliśmy zszokowani na Jaxona, który chyba pierwszy raz w życiu ułożył samodzielnie zdanie. Chwyciłem jego małą dłoń i położyłem na brzuchu Roxany. Spojrzałem na Erin, która stała w progu ze zszokowaną miną i uśmiechnąłem się do niej szeroko. Ponownie skupiłem się na reakcji Jaxona. Uśmiechnął się kiedy poczuł ruch dziecka.
- Fajnie – nachylił twarz do brzucha. Przyłożył ucho do niego ucho i ponownie się uśmiechnął. – Cześć – powiedział, ale rozczarowany spojrzał na mnie.
- Już niedługo ci odpowie – sprostowałem i mocno go do siebie przytuliłem. – Jestem z ciebie taki dumny – zaśmiałem się i ponownie spojrzałem na Erin i tatę, który chyba widział przynajmniej część tego co zaszło.

Rozejrzałem się po tarasie dumny z efektu końcowego. Rogi były wypełnione świeczkami, ustawione od największej do najmniejszej, wokół fotelu na biegunach ustawione były bukiety kwiatów. Zamknąłem drzwi od tarasu i zasłoniłem okna żaluzjami. Z komody wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem i włożyłem do kieszeni spodni. Byłem już ubrany na dzisiejszą kolację i wyglądało na to, że wszyscy czekali tylko i wyłącznie na mnie. Usiadłem do stołu obok Roxany. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pocałowałem ją w czoło.
Miała na sobie ciemno fioletową sukienkę. Odcinana była w talii i delikatnie omiatała jej brzuch. Rękaw miała przed łokieć, a dekolt okrągły. Włosy rozpuściła i wyprostowała. Nałożyła delikatny makijaż, który idealnie podkreślał jej rysy twarzy.
Zmówiliśmy krótką modlitwę przed jedzeniem i każdy zaczął jeść na to co miał ochotę. Spojrzałem na Roxanę, która na swoim talerzu miała jedynie dozwoloną porcję piersi kurczaka i sałatkę z kapusty. Jeździła widelcem po talerzu nie biorąc nawet kęsa do buzi.
- Czemu nie jesz? – przerwałem rozmowę z tatą, na temat trasy koncertowej i spojrzałem zmartwiony na Roxanę.
- Nie jestem głodna – wzruszyła ramionami.
- Musisz coś jeść. Pamiętasz co powiedziała…
- Tak, pamiętam – przewróciła oczami i włożyła kawałek mięsa do ust. – Zadowolony?
- Moja dziewczynka – pocałowałem ją w czoło i pozwoliłem wrócić do rozmowy z Jessicą. Kiedy wszyscy już zjedli, przeszliśmy do salonu. Ja usiadłem obok Roxany na kanapie, ale między nas wepchnęła się Jazmyn.
- Cześć – zaśmiała się i zaczęła machać nogami. Od razu zaczęła zasypywać Roxanę masą pytań, a ja uświadomiłem sobie, że kolacja za około piętnaście minut będzie się kończyć.
- Muszę iść na chwilę na górę – przeprosiłem wszystkich i pobiegłem na górę. Starałem się jak najszybciej zapalić wszystkie świece i z powrotem wróciłem do salonu.
Babcia uśmiechnęła się do mnie z dziadkiem, a ja spojrzałem na Roxanę, która była pochłonięta rozmową z Jazmyn.
Tak jak się spodziewałem cała kolacja trwała do godziny dziesiątej, kiedy dzieciaki nie zaczęły ziewać. Zaśpiewaliśmy ostatnie kolędy i każdy ruszył do swojego pokoju.
- Powodzenia – babcia szepnęła mi do ucha, a ja uśmiechnąłem się do niej ukrywając zdenerwowanie.
Czułem jak serce zaczyna mi mocniej bić, a żołądek podchodzić do gardła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak mocno się denerwowałem.
Szedłem z Roxaną na samym końcu. Objąłem ją delikatnie w talii i prowadziłem po schodach. Spowolniłem jej kroki i poczekałem, aż wszyscy wejdą do swoich pokoi. Przed drzwiami do naszej sypialni wziąłem głęboki oddech i przytuliłem ją plecami do siebie.
- Mam coś dla ciebie – wyszeptałem i zasłoniłem jej oczy dłonią.
- Dopiero jutro rano będziemy sobie dawać prezenty – zaśmiała się, ale nie sprzeciwiła, kiedy prowadziłem ją na taras. Posadziłem jej drobną postać w bujanym fotelu i dopiero wtedy odsłoniłem jej oczy.
Rozejrzała się zdezorientowana. Czułem jak ręce zaczynają mi się trząść i pocić. Dla pewności wymacałem pudełeczko, upewniając się, że tam jest.
Roxana wstała z fotela i obeszła dookoła taras. Uśmiechnęła się szeroko.
- To jest piękne – podszedłem do niej i delikatnie pocałowałem ją w usta.
- Mam coś dla ciebie – wyciągnąłem z kieszeni pudełeczko i jednocześnie klękając na jedno kolano otworzyłem je przed nią.
Jej oczy rozszerzyły się, a dłonie zakryły otwarte usta. Wyciągnąłem z pudełeczka pierścionek i dopiero teraz uświadomiłem sobie, że zapomniałem przygotować co mam jej powiedzieć.
Brawo Bieber.
- Chciałem zrobić to wcześniej, ale najzwyczajniej w świecie się bałem. Jednak myślę, że teraz jest to odpowiednia pora bo wiem, że kocham cię, a raczej was – delikatnie się zaśmiałem, a oczy Roxany zaszły łzami. Czułem, że moje też zaczynają robić się wilgotne, ale teraz nie zwracałem na to uwagi – najbardziej na świecie. Dlatego chciałabym Ci zadać pytanie – na chwilę wstrzymałem oddech i próbowałem opanować drżenie dłoni, jednak uświadomiłem sobie, że z sekundy na sekundę jest coraz gorzej. – Roxano czy wyjdziesz za mnie? – powiedziałem jak najbardziej wyraźnie. Czułem jakby stado motyli urządziło sobie właśnie „Projekt X” w moim żołądku.
Usłyszałem śmiech Roxany tłumiony przez łzy. Opuściła dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
- Tak – wyszeptała, a ja chwyciłem jej lewą dłoń i nałożyłem na serdeczny palec. Podniosłem się, a z nadmiaru emocji zakręciło mi się w głowie.
Szeroko się uśmiechnąłem i wypuściłem nadmiar powietrza, który gromadziłem w płucach. Przytuliłem do siebie Roxanę i delikatnie ją pocałowałem. Otarłem jej mokre policzki i ponownie pocałowałem ją w czoło.
- Cały drżysz – wyszeptała i objęła dłońmi moją twarz.
- Zaraz mi przejdzie – zaśmiałem się – to z nerwów.
- Pan Bieber się denerwuje? – usłyszałem jej śmiech.
- A pani Bieber nie? – odgryzłem się jej i przytuliłem do siebie. Poczułem chłodny wiatr na moich plecach, który dostał się tutaj przez otwarte okno.
- Chodźmy do środka – przytuliłem Roxanę bokiem i wprowadziłem do pokoju. Usiadła na łóżku i spojrzała na swoją dłoń, na której teraz widniał srebrny pierścionek. Kucnąłem przed nią i chwyciłem jej delikatne palce, a następnie pocałowałem.
- Jest śliczny – szepnęła i ponownie skupiła swoją uwagę na pierścionku.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – wystawiłem jej język na co delikatnie zachichotała.
- Powinieneś to wszystko posprzątać – wskazała na taras, a ja kiwnąłem głową.
- Najpierw położysz się spać – od razu ziewnęła, na co uśmiechnąłem się. – Teraz.
- Okej. Pomóż mi ściągnąć sukienkę – wstała i odwróciła się do mnie tyłem. Rozsunąłem suwak i delikatnie pomogłem ściągnąć ją przez głowę. Teraz stała przede mną w samej bieliźnie. Uklęknąłem przed nią i pocałowałem jej brzuch.
- Cześć mała – szepnąłem – wiesz, że cię kocham, prawda? – usłyszałem chichot Roxany i spojrzałem na nią z dołu. – Nie wiem co właśnie śmieszy twoją mamusię, a moją narzeczoną – uśmiechnąłem się wymawiając słowo „narzeczona”. Brzmiało niesamowicie.
- Justin, chcę się ubrać – ściągnąłem brwi i ponownie pocałowałem brzuch Roxany.
- Później dokończymy naszą rozmową – wstałem i pozwoliłem podejść Roxanie do szafy z której wyciągnęła moją koszulkę i dresowe spodenki. Poszła do łazienki, a ja w tym czasie zgasiłem wszystkie świece. Kiedy wróciła miała na sobie dresy, na jej twarzy nie było ani grama makijażu, a włosy związała w wysoką kitkę.
- Kładź się, a ja dokończę sprzątać – odchyliłem kołdrę i czekałem, aż Roxana położy się na łóżku. Przykryłem ją i pocałowałem w nos.
- Dobranoc – uśmiechnąłem się.
- Dobranoc – odpowiedziała i ziewnęła. Zaśmiałem się i odszedłem od łóżka, pozwalając jej spokojnie zasnąć.
________________________
Mamy już 50 rozdział!
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować tym, którzy tutaj ze mną są. Nie myślcie sobie że was nie widzę!
Podsumowując:
1. blog istnieje od 3 listopada.
2. łączna liczba wyświetleń wynosi ponad 55 tysięcy (za co Wam ogromnie dziękuję)
3. łączna liczba komentarzy wynosi 836 (jaram się nimi jak szczerbaty sucharem)

Chciałabym podziękować tym osobą, które komentują, wyrażają swoją opinię, po prostu są razem ze mną i mnie wspierają. Chciałabym Was wymienić po imionach i nazwiskach, ale niestety nie potrafię. Nie znam Was, a bardzo chciałabym poznać bo niewiele osób wytrzymało ze mną tak dużo czasu.

Co do losów Justina i Roxany nie wiem jak długo będą jeszcze trwać. Ciągle się waham czy blog zakończyć na porodzie czy w ogóle innym wątku.

Nie martwcie się :) Po zakończeniu tego bloga mam w planach następny, którego mam już tytuł :) Brzmi on "Friends" jednak, mimo że jest banalny, jeszcze nie czytałam blogu o takiej fabule jaką sobie wymyśliłam.

Jeżeli ktoś bardzo będzie chciał prologu, to piszcie na moim twitterze (patrz na prawo).

Jak na razie, spragnionych mojej twórczości zapraszam na mój drugi blog: Agnes & Justin

P.S. Rozdział najdłuższy w historii bloga. Taki mały "suprajz" ode mnie.

peace, smilelivesinme

13 komentarzy:

  1. aaaaaaaa, oświadczył sie!!!
    cudownie
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. PROOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ NIE KOŃCZ! ONA NIE MOŻE UMRZEĆ! ONI MAJĄ BYĆ WSPANIAŁĄ SZCZĘŚLIWĄ RODZINĄ, JUSTIN MA BYĆ SZCZĘŚLIWY I ONA MA ŻYĆ RAZEM Z DZIECKIEM! KOCHAM CIĘ xx
    @iluvourkidrauhl

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial wspanialy ba dodatek caly oczami Justina jaram sie ahhh .kocham twoj blog :) czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omb!!!to było przeurocze *.* awwww,fajnie to zrobił :) ja poprostu uwielbiam Twój blog i błagam prowadz go jeszcze :) czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejejejejejejejejejejejjejr oświadczył jej sie ! OMG *-* booski rozdział nic dodac nic ując ! ;* mega ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny! CHCĘ KOLEJNY!!! <3
    informuj mnie proszę! @h3_h3_

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosze ce wiec blagam nie zabijaj jej oni maja zyc , razem ze soba i dzieckiem i koniec kropka .Boze , jak ona umrze to bd ryczec :( wiec blagam. nie koncz smiercia . Rizdzial boski najlepsza jazzy czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. oświadczył się jej! OMGY *_*... Nie mogę się doczekać następnego! Nie kończ tego bloga, wiem że decyzja należy do Ciebie, ale uwierz opowiadanie jest świetne!
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  9. Kuuurde tak się jaram, jakby to ktoś mi się oświadczył :D
    Jesteś po prostu niesamowita i dlatego ten blog tak świetnie się czyta ;)
    Błaaaaaaagam nie zabijaj jej, chcę żeby żyli razem z dzieckiem długo i szczęśliwie :)
    PROOOOOOOSZE!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. zakoncz na innym watku i niech ona.nie.umiera

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech ona nie umiera, niech przeżyje i niech żyją długo i szczęśliwie.
    Zakochałam się w tym opowiadaniu dziś zaczęłam je czytać i przeczytałam wszystkie 50 rozdziałów, Naprawdę świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku jejku jejku *__*
    jaki cudowny rozdział!
    uwielbiam i czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń