poniedziałek, 1 lipca 2013

47.

Cały miesiąc bez niej. Bez nich.
Miesiąc, który mógłbym wymazać na zawsze życiorysu.
Spojrzałem na Alfredo, który witał się ze swoją narzeczoną na lotnisku. Scooter podbiegł do żony jak i praktycznie cała reszta ekipy. Uśmiechnąłem się w ich kierunku i kiwnąłem głową na znak pożegnania.
Nasunąłem okulary na nos, kiedy zaczęły mnie oślepiać flesze aparatów. Kilkadziesiąt pytań na sekundę nie poprawiały mojego humoru.
Zauważyłem mamę siedzącą w aucie i podbiegłem do niej jak najszybciej. Z pomocą kilku ochroniarzy, wydostała się z auta, a zaraz potem mocno ją do siebie tuliłem.
- Cześć mamuś – usłyszałem za sobą chichot Kennego, który zignorowałem.
- Stęskniłam się za tobą synek – pogładziła mnie po plecach i spojrzała w oczy. – Chodźmy już, jesteś zmęczony – kiwnąłem głową i wsiadłem do auta.
Przed nami jechało jedno auto, które miało za zadanie „rozgonić” wszystkich wścibskich fotoreporterów, a za nami dwa.
Moje oczy, mimo wszelkich starań, samoistnie się zamykały.
Nim się zorientowałem, mama delikatnie szarpała mnie za ramię, aby obudzić mnie ze snu. Półprzytomny otworzyłem oczy i próbowałem zorientować się gdzie w obecnej chwili jestem.
- Jesteśmy w domu – Pattie uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja wyszedłem z auta jak oparzony. Nie zwróciłem nawet uwagi na moje walizki tylko od razu skierowałem się do pokoju na górze. Przed ciemnobrązowymi drzwiami zwolniłem. Wziąłem głęboki oddech i delikatnie przekręciłem klamkę, co spowodowało otwarcie się drzwi.
Siedziała na oszklonym tarasie, którego wykonanie zleciłem będąc w trasie. Nie chciałem aby wiecznie siedziała w chłodne noce na werandzie, jak to miała w zwyczaju.
Przyjrzałem się jej sylwetce. Mimo większego brzucha, była wyraźnie szczuplejsza. Jej głowa była delikatnie pochylona do przodu, a włosy związane na karku, dzięki czemu na jej szyi można było wyraźnie zobaczyć odstające kości.
Siedziała w bujanym fotelu i delikatnie gładziła brzuch. Była ubrana w jasnoróżową koszulkę, szare spodnie, a na stopach miała ciepłe kapcie.
Wolnym krokiem podszedłem do drzwi prowadzących na werandę. Przekręciłem klamkę, a głowa Roxany powędrowała w moim kierunku.
- Wolno – uśmiechnąłem się, kiedy widziałem jak chce się zerwać do biegu. Było widać jak karci się w myślach.
Wolno podniosła się z fotela, kiedy ja szedłem w jej kierunku. Uśmiechnęła się szeroko i oplotła dłonie wokół mojej klatki piersiowej. Gładziłem ją po plecach i delikatnie całowałem co chwilę w czubek głowy. Była taka delikatna. Jeszcze kruchsza niż poprzednio.
Podniosła wzrok i spojrzała w moje załzawione oczy. Uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłonie na moich policzkach.
- Tęskniłam – wyszeptała – a właściwie tęskniliśmy – poprawiła się, na co uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Ja też za wami tęskniłem – nachyliłem się i pocałowałem jej delikatne usta.
Roxana ponownie położyła głowę na mojej klatce piersiowej, kiedy nagle zachłysnęła się powietrzem.
- Co się stało? – spojrzałem na nią spanikowany. Ona odeszła na krok i chwyciła moje dłonie. Położyła na swoim brzuchu i uśmiechnęła się szeroko.
Poczułem jak coś rusza się wewnątrz Roxany. Zmarszczyłem brwi, a za chwilę się uśmiechnąłem.
- Poruszyło się pierwszy raz – sprostowała i mocniej obięła moje dłonie. Przykucnąłem i delikatnie podwinąłem koszulkę brunetki.
- Cześć maluchu – zaśmiałem się. – Widzę że sprawiłeś mi miłe powitanie – pocałowałem brzuch Roxany – kocham ciebie równie mocno jak twoją mamę – wyprostowałem się i spojrzałem na uśmiechniętą twarz Roxany.
- My ciebie też kochamy, Justin – pocałowałem dziewczynę w czoło i uświadomiłem sobie, że czekają na mnie walizki.
- Muszę iść po bagaże. Chodź do pokoju i odpocznij – chwyciłem dłoń dziewczyny i zaprowadziłem do pokoju. Usiadła w fotelu i zaczęła ponownie gładzić swój brzuch.
- Zaraz wracam – cmoknąłem ją w czoło, na co szeroko się uśmiechnęła.
Szybko zbiegłem na dół i zerknąłem na walizki stojące w holu. Najpierw jednak skierowałem się do kuchni bo mój żołądek zaczął domagać się jedzenia.
- Jest coś dobrego? – spojrzałem na mamę, która kręciła się koło kuchenki.
- Robię obiad dla ciebie i dla Roxany – uśmiechnęła się, a ja usiadłem przy stole.
- Oh – wydobyło się z moich ust, kiedy zacząłem bawić się jabłkiem.
Dobrze wiedziałem, że Roxana od dwóch tygodni jest na specjalnej diecie. Do tego co jakiś czas zmienia miejsce zamieszkania. Raz mieszka u swojej cioci, a raz tutaj.
Jej stan pogorszył się dwa tygodnie temu. Przez trzy dni leżała w szpitalu i byłaby tam do końca ciąży, gdyby nie jej uraz do tego miejsca. Chciałem tutaj wrócić i być przy niej, jednak sama mowa o powrocie strasznie ją denerwowała bo dobrze wiedziała, że zawiódłbym fanów. W takich chwilach mam zamiar wszystko rzucić i wrócić do Roxany, a potem nie wracać.
- Proszę – mama podała mi tackę z dwoma półmiskami – smacznego – uśmiechnęła się, kiedy odchodziłem od stołu.
- Dziękujemy – odpowiedziałem i uważając na gorącą ciecz, poszedłem wolno na górę. Wszedłem do pokoju i postawiłem tacę na stoliku.
- Obiad – powiedziałem zadowolony, na co Roxana wstała i usiadła na fotelu obok stolika.
- Znowu ta cholerna papka – mruknęła na widok zielonej cieczy.
- Jest takie złe? – zaśmiałem się widząc oburzoną dziewczynę.
- Jest jeszcze gorsze – zaczęła mnie przedrzeźniać, na co ja wzruszyłem ramionami.
- Wytrzymasz – nachyliłem się i cmoknąłem ją w usta, na co brunetka delikatnie się zaśmiała. Włożyła do buzi łyżkę z zupą krzywiąc twarz. Uśmiechnąłem się rozczulająco na widok jej reakcji.
- Kocham cię, wiesz? – powiedziałem między karmieniem siebie łyżką.
- Ja ciebie też – Roxana przestała na moment jeść i uśmiechnęła się delikatnie.
Po skończonym posiłku położyłem się razem z Roxaną na łóżku delikatnie gładząc jej brzuch.
- To już za cztery trzy i pół miesiąca – wyszeptała.
- Co? – nie mogłem skojarzyć. Zaskoczyła mnie.
- Poród – sprostowała. Splotła nasze dłonie i na jej brzuchu. Westchnąłem cicho i poruszyłem się niespokojnie. – Obiecaj że się nią zaopiekujesz – wyszeptała. Zmrużyłem oczy. Czułem jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. Teraz w głowie zaszumiały mi słowa doktora szanse na jej przeżycie są niewielkie.
Nie chciałem poruszać tego tematu. Nie chciałem rozmawiać o jej śmierci.
- Nią? Znasz płeć dziecka? To będzie dziewczynka? – powiedziałem drżącym głosem.
- Tak – powiedziała niemal niesłyszalnie, kiedy odwróciła się do mnie. W jej oczach tańczyły iskierki szczęścia, a ten widok przyprawiał mnie o nieokiełznaną radość.
- Czyli będzie nazywać się Annabel? – powiedziałem uśmiechając się delikatnie.
- Jeżeli się zgadzasz – wolno się podniosła i oparła o poręcz łóżka.
- Zgadzam się – zbliżyłem się do niej i chwyciłem jej dłonie. Pocałowałem każdą z nich, delikatnie gładząc je kciukami.
- Cieszę się – wyszeptała.
- Może przygotujemy pokój? Bo jak widzę sypialnią zajęłaś się sama – ogarnąłem wzrokiem jasnobeżowy pokój z granatowymi dodatkami.
- Chyba się nie gniewasz – zaśmiała się.
- Jest idealny – położyłem dłonie na brzuchu Roxany i delikatnie gładziłem go dłońmi. – Annabel też się na pewno podoba – delikatnie pocałowałem brzuch. Usłyszałem delikatny śmiech Roxany, więc spojrzałem się na nią zdezorientowany.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem teraz szczęśliwa – objęła dłońmi moją twarz, a następnie dłonie zsunęła na szyję.

- Jestem szczęśliwy, kiedy ty jesteś – pochyliłem się i kolejny raz tego dnia, pocałowałem ją. Tym razem pocałowałem ją inaczej. Całowałem ją tak, aby każdy jej następny pocałunek był wyjątkowy. Wiedziałem co teraz chcę zrobić. Przyjmując najczarniejszy scenariusz, jej następne czternaście tygodni życia, będą najszczęśliwszymi tygodniami w jej życiu.
____________________________________

rozdział pisany najdłużej ze wszystkich. jednak raczej osiągnęłam to co chciał osiągnąć.
teraz chcę was poinformować, że stara lista informowanych zostaje usunięta. jeżeli chcecie być informowani, piszcie swoje nicki z twittera pod informowanymi, albo tutaj. robię to bo do cholery jasnej ile można? informuję Was rzetelnie i nikogo nie omijam. piszę rozdziały po trzy dni, a wy nawet nie odwdzięczycie się głupią opinią na temat rozdziału. dobra. jeżeli statystyki będą tak dalej wyglądać to moja chęć do prowadzenia bloga zakończy się na porodzie i to będzie koniec Roxany i Justina.
pozdrawiam, smilelivesinme

21 komentarzy:

  1. nie, nie możesz zakończyć tego na porodzie! nie! za bardzo kocham to opowiadanie, jest dla mnie bardzo ważne, nie możesz go zakończyć. ludzie nie komentują, bo im się nie chce, a nawet nie zdają sobie sprawy jak ważne jest to dla Ciebie, dla autorki. wiem coś na ten temat, bo sama piszę dwa opowiadania. ale pamiętaj, że zawsze jest grupka osób, która czyta to opowiadanie i nie chce żebyś je kończyła. są osoby, które je kochają, które są od niego uzależnione. proszę, nie przejmuj się takimi osobami tylko pisz dla osób, którym zależy.
    co do rozdziału to jest naprawdę wspaniały, z resztą jak każdy inny. podoba mi się i już nie mogę doczekać się kolejnego. życzę Ci miłych wakacji i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest świetnie. na końcówce się popłakałam. pisz dalej, masz do tego wielki talent <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Codziennie tu zaglądam.Kocham to opowiadanie bo naprawdę świetnie piszesz ; ) czekam na kolejny ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE MOŻESZ TEGO TAK ZOSTAWIĆ ! NIE MOŻESZ !
    ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU ! JEST ON DLA MNIE BARDZO WAŻNY, NIE MOŻESZ GO TAK ZAKOŃCZYĆ !
    NIEKTÓRZY TEGO NIE KOMENTUJĄ BO IM SIĘ W OGÓLE NIE CHCE ! ALE POMIMO TO PAMIĘTAJ ŻE SĄ OSOBY KTÓRE BĘDĘ KOMENTOWAŁY TWÓJ WYSIŁEK .

    A CO DO ROZDZIAŁU TO JEST NIESAMOWITY, Z RESZTA TAK JAK KAŻDE INNE. JUŻ NA SAMOM MYŚL O DALSZYM ROZDZIALE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ.
    TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI <3
    @AvBPlease

    OdpowiedzUsuń
  5. o Matko, cudowny :) taki smutny, ale zarazem szczęśliwy rozdział :)
    @KarolkaaxD

    OdpowiedzUsuń
  6. nie kończ tak szybko tego opowiadania! jest świetne, jak każde z twoich opowiadań. rozdział jest świetny, masz talent, czekam na kolejny rozdział. mam nadzieję że Roxana nie umrze i będą razem wychowywac dziecko :) miłych wakacji :)@here4Jus

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ;) Nie kończ bloga na porodzie Roxany, proszę ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. oooo rany.. *.^ cudowne jest to opowiadanie i jak najbardziej popieram komentarz powyżej.. jeezu no genialne jest twoje opowiadanie. Uwielbiam je <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie konc blagaam !!! To jest świetne i nie moge siedoczekac jak dalej potocza sie ich losy ! ;* proszeinformuj mnie - @beelieve_in_you

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest naprawde wspanialy twoj blog, to opowiadanie. ;) @awhjasonmccann

    OdpowiedzUsuń
  11. Błagam,niekończ tego,ja kocham Twój blog :) mam nadzieję,że nie skończy się na porodzie Roxany, proszę nadal mnie informuj @mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie nie nie nie kończ prosze !!!!!!! Wspaniały blog !!!!!!! @maja378

    OdpowiedzUsuń
  13. awwwwww <3 to było słodkie :') ale jak powiedziała mu, że ma się opiekować małą to myślałam, że się poryczę ;P nie kończ! proszę cię! nie kończ!!! ja nie przeżyję jak nie będę wiedzieć co dalej! co stanie się z Rox... prooooooooooooooooszę cię! @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam z niecierpliwością na następny.. ;*
    Koocham to. ♥

    http://becauseofyou-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. @EmiliaKoodziej2 lipca 2013 13:46

    Ja zaczęłam o czytać, parę dni temu wszystkie rozdziały, bo jakoś ten blog wpadł mi pod ręce. I co?
    Czytając twoje opowiadania, płakałam, śmiałam się i myślałam, ze jak to dobrze, ze jest ktoś kto potrafi tak pięknie pisać.
    A Ty chcesz to zakończyć?
    Nie rób tego, chyba że stwierdzisz, że już nie dajesz rady, wymyślić czegoś nowego. Jeśli chcesz to pisz do porodu. To jest Twoja decyzja.
    Ale zapamiętaj sobie, że są osoby, które mocno przezywają każdy rozdział, ale nie dzielą się swoją opinią, bo są nieśmiałe.
    Ty masz dar i nie zmarnuj go. Jeśli kiedyś pokaże się w księgarni twoja książka to ja ją kupię. Obiecuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Od wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały bo tak mi się spodobał twój blog.. Czekam NN... Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam twojego bloga!!!!!! Piszesz bardzo lekko i przyjemnie się to czyta! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojeny nie kończ, piszesz świetnie i masz talent. Kocham twoje opowiadania. Są inne, takie po prostu inne, czyta się je cudownie! Mam nadzieję, że nie zakończysz!<3
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  19. omg. nie moge sie przyzwyczic ze Rox umiera. masakra.
    a blog robi sie taki... hmm. takie flaki z olejem troche. ale to pewnie przez to ze Justina nie bylo/

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział świetny ! <333
    aż mnie rozczulił ;]

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest wprost cudownie. Uwielbiam Cię za to opowiadanie, zazdroszczę talentu i mam ogromną nadzieję, że nie skończysz zbyt szybko opowiadania... Szkoda by było gdyby Roxana zmarła :( będę płakać! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń