Uśmiechnąłem się widząc Roxanę,
kiedy spała. Jej twarz nie wskazywała na to, że za dwa miesiące będzie matką, a
ona sama ma osiemnaście lat. W tym momencie nie dałbym jej więcej niż
szesnaście.
Jej oczy zaczęły delikatnie drgać,
a po chwili otworzyła je. Słodko ziewnęła i spojrzała na mnie.
- Wesołych świąt – uśmiechnąłem
się, widząc ją zaspaną.
- Wesołych świąt – odpowiedziała i
ściągnęła brwi.
- Co się stało? – automatycznie
zacząłem się niepokoić.
- Nic, tylko się zastanawiam czy
to że mi się oświadczyłeś to sen – zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie.
Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i objęła moje dłonie, które położyłem
na jej brzuchu.
- To nie był sen pani Bieber –
wymruczałem w jej włosy.
- Jeszcze nie Bieber – zaśmiała
się i splotła nasze palce.
- Tak ogólnie to czy data
dwudziesty styczeń ci odpowiada? – wolno się podniosła i spojrzała na mnie
zdumiona.
- Chcesz brać ślub? – uniosła brwi
zdumiona.
- No chyba po coś ci się
oświadczyłem, tylko mi nie mów że na marne popsułem sobie nerwy – zaśmiałem się
na co Roxana delikatnie nachyliła głowę i pocałowała mnie w usta.
- Ciągle nie wiem czemu się
denerwowałeś – uśmiechnąłem się i oparłem o ramę łóżka.
- Nie zmieniaj tematu – pogroziłem
jej palcem.
- Nie zmieniam, po prostu
zaskoczyłeś mnie tą wiadomością. Jeszcze nawet nie powiedzieliśmy o naszych
zaręczynach rodzinie, a ty już masz ustaloną datę – ponownie oparła się o moją
klatkę piersiową.
- Po prostu ją zaproponowałem –
mruknąłem.
- Najpierw powiedzmy o zaręczynach
rodzinie – usiadła do mnie bokiem i spojrzała uśmiechnięta – a potem, jeżeli
oni nie będą mieli nic przeciwko zgadzam się na dwudziestego stycznia.
Zaśmiałem się szeroko i oparłem
nasze czoła o siebie.
- A jeżeli się nie zgodzą to
wyjeżdżamy do Las Vegas i tam bierzemy szybki ślub – Roxana zaśmiała się
perliście.
- Jesteś nienormalny.
- Moje Beliebers sądzą że jestem
normalny – Roxana zagryzła wargę i spojrzała na mnie zmieszana.
- A jak im to powiesz? Przecież
nie możesz powiadomić ich po fakcie – ściągnąłem brwi.
- Myślę, że tweet będzie najlepszy
– zagryzłem wargę – albo filmik na instagramie.
- Justin, nie możesz tego zrobić
tak po prostu – jęknęła – jakby nie było to też zmieni ich życie.
I tutaj Roxana miała rację. Przez
moją głowę przeszło wiele pomysłów: zwołać Beliebers, zrobić koncert, napisać
tweeta i jeszcze kilkanaście innych pomysłów. Na początku odrzuciłem jednak te,
które „wyróżniłyby” jedynie niektórych. Chciałabym aby wszyscy dowiedzieli się o
naszym ślubie w mniej więcej takim samym czasie.
- Powiemy im o twojej chorobie
serca? – mruknąłem niepewnie.
- Chyba tak. Myślę, że cała prawda
będzie najlepsza – pokiwała głową.
- Nagram filmik i wrzucę na konto
kidrauhl – spojrzałem na brunetkę z zapytaniem.
- Chyba tak będzie najlepiej.
Musisz jeszcze powiadomić Scoota – przyznałem jej rację.
- Tak więc wszystko w moich
rękach. Ja chyba zacznę siwieć albo łysieć – zaśmiałem się. Roxana przejechała
dłonią przez moje włosy.
- Co ja biedna zrobię mając
łysego, albo siwego narzeczonego – jęknęła. Zaśmiałem się i pocałowałem ją
czule. Objęła dłońmi moją szyję, a ja delikatnie masowałem jej talię.
Przejechałem językiem po jej
dolnej wardze aby dała mi dostęp do swoich ust. Delikatnie rozchyliła wargi, a
ja zacząłem wodzić językiem po jej podniebieniu. Nie walczyliśmy o dominację.
Język Roxany delikatnie łaskotał mój co przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze.
- Justin – szepnęła mi w usta.
Odsunąłem się od niej i spojrzałem na jej zaróżowione policzki. – Musimy iść na
śniadanie i rozdanie prezentów – uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją w usta.
- Jest mi tutaj dobrze – trąciłem
o siebie nasze nosy.
- Musisz wszystkim powiedzieć o
zaręczynach – jęknąłem i opadłem na poduszki. – Justin, to facet zawsze mówi o
zaręczynach.
- Faceci mają gorzej – mruknąłem.
- Zobaczymy co byś powiedział
gdybyś miał zachcianki, których nie możesz spełnić, restrykcyjną dietę,
musiałbyś biegać co pół godziny do toalety, miał obolały kręgosłup i opuchnięte
nogi – zaczęła mnie dźgać palcem w klatkę piersiową – więc nie mów mi kto ma
tutaj gorzej, bo zwykłe oznajmienie całej rodzinie, że się pobieramy to nic w
porównaniu z tym co ja przechodzę – warknęła, a ja uniosłem ręce na znak
kapitulacji.
- Wygrałaś – uśmiechnąłem się.
Roxana wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej luźną, czerwoną bluzkę na
ramiączkach i granatowe rurki. Z komody wzięła bieliznę i spojrzała na świecące
za oknem słońce.
- Chciałabym aby padał śnieg –
jęknęła. Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Przytuliłem jej plecy do swojej
klatki piersiowej i pocałowałem ją w policzek.
- Obiecuję ci, że przyszłe święta
spędzimy w Kanadzie, a tam będziesz mieć tyle śniegu ile sobie tylko wymarzysz
– tym razem pocałowałem ją w szyję, a ona cicho westchnęła.
- Okej – powiedziała i po prostu
odeszła. Dopiero teraz zorientowałem się, że tak dalekie wybieganie w
przyszłość było nie na miejscu.
Westchnąłem i obróciłem się w jej
kierunku. Zanim zamknęła za sobą drzwi od łazienki, uśmiechnęła się do mnie
delikatnie.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem
z niej mój czerwony podkoszulek w białe świąteczne wzory. Dopasowałem do tego
zwykłe rurki. Z komody wyciągnąłem świeże bokserki i postanowiłem wziąć
prysznic w łazience mamy.
Zapukałem do drzwi jej pokoju i
kiedy usłyszałem „proszę” wszedłem do środka.
- Mogę wziąć prysznic u ciebie? –
ściągnąłem brwi, a po chwili zaśmiałem się widząc jak nieudolnie schowała
prezenty pod łóżkiem.
- Jasne – powiedziała i kopnęła
wystające pudełko.
- Udam, że nie widziałem –
wskazałam palcem na pudełko – lepiej je znieś teraz bo potem dzieciaki będą na
dole – powiedziałem zanim zamknąłem drzwi od łazienki.
Rozebrałem się do naga i wszedłem
pod kojący strumień wody. Wziąłem jedynie krótki prysznic, po czym ubrałem się
w wcześniej przygotowany zestaw. Wysuszyłem włosy i postawiłem je do góry na
żel. Zaśmiałem się widząc mój żel w
łazience mamy. A zawsze myślałem, że
gubię je w czasie podróży.
Wyszedłem z łazienki, ale jej już
tam nie było. Widocznie posłuchała mojej rady i zniosła prezenty na dół. Wróciłem
do pokoju, gdzie zastałem Roxanę ścielającą łóżko.
- Zostaw to – chwyciłem jej dłoń.
- Przecież nie dźwigam ciężarów –
jęknęła. Obróciłem ją do siebie przodem i pocałowałem w czubek nosa.
- Ale ja nawet nie lubię, kiedy
sama chodzisz – zaśmiała się i usiadła na fotelu. Dokończyłem ścielanie łóżka i
poszedłem do łazienki umyć zęby.
- Chodźmy na dół – chwyciłem jej
dłoń i razem zeszliśmy do jadalni. Wszyscy siedzieli już przy stole.
- Wesołych świąt – powiedziałem
jednocześnie z Roxaną, na co wszyscy się zaśmiali.
- Jak się czujesz? – ciocia Roxany
pogładziła ją po plecach.
- Jest okej – uśmiechnęła się
delikatnie i ścisnęła moją dłoń. Spojrzałem na nią zdezorientowany, ale
uśmiechnęła się do mnie.
Podałem Roxanie wcześniej
przygotowaną dla niej porcję. Sam wziąłem dla ciebie jedynie dwa świąteczne
naleśniki ze syropem klonowym.
Każdy rzucił się w wir rozmów, a
mnie znowu zaczęła zżerać trema. Po około godzinie wszyscy przeszli do salonu.
- Justin teraz musimy im
powiedzieć – Roxana cmoknęła mnie w ramię pocieszająco. Splotłem nasze dłonie i
poczekałem aż wszyscy znajdą się w salonie. Stanąłem z Roxaną obok kanap, a moi
dziadkowie widocznie już wiedzieli co mamy zamiar zrobić bo uśmiechnęli się do
nas pocieszająco.
- Zanim zaczniemy rozpakowywać
prezenty chciałbym coś ogłosić – wydusiłem. Poczułem jak dłoń Roxany zaczyna
mocniej ściskać moją, a drugą dłoń jeździła po moim wytatuowanym przedramieniu.
- Wczoraj wieczorem, ja i Roxana
zaręczyliśmy się – spojrzałem po twarzach zebranych. Babcia z dziadkiem siedzieli
uśmiechnięci, a mama z tatą byli chyba trochę osłupieni. Erin uśmiechnęła się
szeroko, a Jazmyn łapczywie patrzyła na prezenty pod choinką. Jaxon machał
nogami, a Jessica i Dudu przybyli żółwika jakby coś wygrali, zaraz po tym kiedy
uśmiechnęła się do nich ciocia Roxany.
- Myślałam, że nigdy się nie
zdecydujecie – moja mam wydusiła i przewróciła oczami. Zaśmiałem się z ulgą,
kiedy każdy zaczął jej potakiwać, a zaraz potem bić brawo. Kolejno podchodzili
do nas i nam gratulowali. Spojrzałem kątem oka na Roxanę, która z wielkim
uśmiechem na twarzy właśnie przytulała swoją ciocię.
- Kiedy będą prezenty? – chyba
każdy usłyszał donośny krzyk Jazmyn bo wszyscy zaśmiali się. Wróciliśmy na
swoje miejsca, a zaraz potem rozdawaliśmy prezenty. W tym roku ta czynność
przypadła mnie i Roxanie, która oddała swoje miejsca zawiedzionej Jazmyn. Ja
czytałem dla kogo jest prezent, a Jazmyn, jeżeli nie był za duży, podawała go
adresatowi.
Po około godzinie wszyscy byli
obstawieni kolorowymi paczkami. Jaxon przeglądał nową książkę, którą znalazł w
którymś z pudełek. Jazmyn jeździła na nowym rowerze wokół wysepki w kuchni i
wydawała odgłosy silnika. Reszta najzwyczajniej rozmawiała, albo zaczęli
zanosić swoje prezenty do pokojów.
- Może wezmę prezenty na górę? –
podszedłem do Roxany i przerwałem jej rozmowę z Jessicą.
- Mógłbyś? Zaraz tam pójdę –
uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
- Okej – pocałowałem ją w policzek
i wziąłem jak najwięcej naszych prezentów, aby zaoszczędzić chodzenia po
schodach.
Roxana
- Kiedy masz wyznaczony poród? –
Jessica delikatnie gładziła mój brzuch. Tak naprawdę to było bardzo przyjemne
kiedy każdy łaknął kontaktu z jeszcze nienarodzonym dzieckiem.
- Pod koniec lutego chociaż
wszyscy uważają, że powinien odbyć się wcześniej – mruknęłam.
- Chyba mają rację – blondynka
uśmiechnęła się do mnie – dziecko będzie już mogło samo funkcjonować, a dla
ciebie to mniejsze obciążenie.
- Ale się boję – przewróciłam
oczami.
- Nie masz się czego bać –
oderwała dłoń od mojego brzucha i zaśmiała się kiedy Dudu pocałował ją w
policzek.
- Macie ustaloną datę ślubu? –
Dudu usiadł na fotelu obok kanapy na której siedziałam z Jessicą.
- Rozmawialiśmy o dwudziestym
stycznia – wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się, kiedy Jessica otworzyła
najpierw usta, a potem je zamknęła.
- To za niecały miesiąc. Jak ja
wam to zorganizuję? – ściągnęła brwi.
- Nie musisz niczego…
- Muszę – przerwała mi – wszystko
rozplanuję i będzie okej. Jutro będę z wami wszystko omawiać.
- Co omawiać? – Justin usiadł na
oparciu obok mnie.
- Jessica będzie nam organizować
ślub – zaśmiałam się.
- Ale to ma być coś skromnego –
szatyn spojrzał na mnie pytającym wzrokiem – prawda?
- Jestem takiego samego zdania –
pokiwałam głową i spojrzałam na zawiedzioną Jessicę.
- Ale tak sto osób? – patrzyła się
na nas z miną zbitego psa. Widziałam jak Dudu nie może już opanować śmiechu.
Dobrze wiedział w co się wpakowaliśmy.
- Myślę że na pięćdziesięciu się
zatrzymamy – urwałam jej i poczułam jak Justin łapie mnie za dłoń.
- Chodźmy na górę – uśmiechnął się
do mnie.
- To chyba dobry pomysł – z jego
pomocą podniosłam się. Jessica próbowała coś nam powiedzieć, ale Dudu zatkał
jej usta dłonią.
Justin pomógł mi wejść po schodach
trzymając mnie w pasie. Poszliśmy do naszej sypialni gdzie od razu usiadłam w
moim obszernym fotelu. Szatyn chwycił gitarę i usiadł na łóżku. Obserwowałam
jego ruchy, co chwila zagryzał wargę zerkając na kartkę.
- Mam dla ciebie prezent –
spojrzał na mnie, a potem z powrotem na kartkę. Odłożył ją i nie czekając na moją odpowiedź zaczął szarpać struny. – Across the ocea, across the sea starting to forget the way you look at
me now. Over the mountains, across the sky, need to see your face, I need to
look in your eyes. - poczułam jak w moich oczach zaczynają pojawiać się łzy. Jego
słowa dalej płynęły, a ja czułam ile ta piosenka dla mnie znaczy. Nie były to
puste słowa, które rzuca się na wiatr. To była obietnica.
Wpatrywałam się w Justina. Nie patrzył
na mnie. Jego oczy były przymknięte, co jakiś czas zerkał na swoje dłonie,
które sunęły po strunach gitary. Sprawiał wrażenie zamkniętego w sobie, tak
jakby chciał przekazać całym sobą to co kryło się wewnątrz jego. Co kryło się w
jego sercu.
Przestał grać, a jego oczy skupiły
się na mnie. Szybko odłożył gitarę i podszedł do mnie. Kucnął i objął moją
twarz dłońmi.
- Kochanie czemu płaczesz? –
powiedział z lekką chrypką. Zaśmiałam się i położyłam swoje dłonie na jego
dłoniach.
- Bo to było piękne – pochyliłam się
i delikatnie pocałowałam go w usta.
- Cieszę się, że podoba ci się
piosenka – zagryzł wargę.
- Musisz ją pokazać światu. Jest niezwykła
– otarłam policzki, kiedy pomógł mi wstać z fotela. Ściągnął brwi.
- Chciałem, żeby była tylko twoja –
objęłam go w pasie i pocałowałam w szyję.
- I będzie, ale ona pomoże wielu
ludziom.
________________________________
Nudny, ale za to masakrycznie romantyczny.
Proszę o to, aby każdy z Was kto czyta zostawił w komentarzu po sobie jakikolwiek ślad. Chcę zobaczyć czy jest sens pisać kontynuację czy nie.
Dziękuję, smilelivesinme
super ! :)
OdpowiedzUsuńpłaczę, mam nadzieje że nie skończysz opowiadania na śmierci Roxany, tylko będziesz je dalej pisać i dojdziemy do 100 rozdziałów i więcej :) uwielbiam takie romantyczne rozdziały i proszę nie wprowadzaj nowej dramy. było by świetnie jakby wzięli ślub, Roxana by urodziła i nie umarła i jakbyś nie kończyła tego opowiadania. masz wielki talent do pisania, czytam dwa twoje opowiadania i przeczytałam to zakończone, wszystkie są świetne. po tym jak je przeczytałam - wnioskuje że bardzo lubisz dramy :)wydaje mi się że w tym opowiadaniu jest ich już za dużo, ale i tak jest świetne :) czekam na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńTak oczywiście, ja czytam od początku to opowiadanie, uwielbiam je. Jest świetne, naprawdę dobrze piszesz......... Żebyś kontynuowała jestem w stanie napisać Ci 100 lub 200 komentarzy. I w każdym napiszę to samo ''rozdział jest świetny'' czyli prawdę. Mam nadzieję, że nie skończysz pisać!
OdpowiedzUsuń@nastiily
<3
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńKocham Cie. Djfhdcjdjfskfnsfnsjdjfdjsjfjde *___________* to na tyle. *-* czekam na nn.
OdpowiedzUsuń@ImPandaxp
Jejku... nie mogę pogodzić się z myślą, że Roxana może umrzeć. Mam nadzieję, że jej nie uśmiercisz. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. *_*
Oczywiście że jest sens pisać kontynuację nawet dla tych paru osób którzy napiszą komentarz pod rozdziałem .Gdy coś się zacznie, myślę że dobrze by było pozostać do końca .Świetny rozdział ; ]
OdpowiedzUsuńSwietny! Jak zwykle z reszta. Juz sie nie moge doczekac nastepnego <3
OdpowiedzUsuńnaprawdę romantyczny rozdział, strasznie mi się podoba :) obstawiam że jeszcze się coś złego wydarzy ale mam nadzieję że dojdzie do tego ślubu. niestety komentują z anonima bo jestem na wyjeździe, virtualangel
OdpowiedzUsuńKooooocham!!!Błagam Cię tylko nie kończ tego opowiadania śmiercią Roxany bo wszyscy tutaj wypłaczemy ocean. Naprawdę uwielbiam to opowiadanie i nawet nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, bo przecież czytasz setki komentarzy takich jak ten, ale ja po prostu DZIĘKUJĘ CI ZA TO, ŻE JESTEŚ
OdpowiedzUsuńKoooocham!!!Błagam nie kończ opowiadania śmiercią Roxany, bo wszyscy wypłaczemy czytając to ocean. Ubóstwiam Twoje opowiadanie i naprawdę chciałabym Ci podziękować, że prowadzisz tego bloga. Wiem, że pewnie czytasz setki komentarzy takich jak ten, ale chcę żebyś wiedziała, że DZIĘKUJĘ CI ZA TO, ŻE JESTEŚ.
OdpowiedzUsuńJa czytam :))))
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział dziewczyno masz talent <3
OdpowiedzUsuńChce juz kolejny bombowy i romantyczny kocham ich <3
OdpowiedzUsuńNiedawno natknęłam się na twojego bloga i teraz skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Jest świetny. Brakowało mi już takiej historii. Wszystko teraz jest podobne do Dangera chorobie sie nudne, więc twoje opowiadanie w 100% przypadło mi do gustu. Czekam na następny rozdział i mam nadzieje, że bedzie ich jeszcze ze sto.
OdpowiedzUsuń@Agaulka
Super pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńJejku to jest takie słoodkie < 3 masz talent !
OdpowiedzUsuńMatko ja cię po prostu kocham! Swoimi rozdziałami poprawiasz mi humor ;) Uwielbiam historię Justina i Roxany! Proszę pisz ją jak najdłużej *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie! :) jesteś świetną pisarką, serio. Masz ogromny talent. Szkoda by było, gdyby Roxana umarła. Nie uśmiercaj jej tak szybko, proszę, pisz to opowiadanie dalej, kocham je czytać. Umiesz przekazywać emocje w świetny sposób. Uwielbiam, kiedy oni są dla siebie tacy słodcy, zwłaszcza, gdy Justin się nią tak opiekuje. Aż mam motylki w brzuchu ^^ nie zabieraj nam tego :) czekam na nn!
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńczytam :D
OdpowiedzUsuńdobry rozdzial, widze ze zalaczyla ci sie funkacja rooomanticoo :D
Kocham to jaki jest Justin w tym opowiadaniu. To niesamowite jak idealnie go opisujesz!
OdpowiedzUsuńA Rox? Jest ucieleśnieniem dobra :)
Super blog !
sialalalalalalalalalalalalalallalalalalalala
OdpowiedzUsuńzajebiate pisz dalej czytalam i rycze na prawie kazdym rozdziale bez przyczyny to takie zajebiste opowiadanie<3333
OdpowiedzUsuńsuper nie przestawaj pisać hehe i zapraszam do siebie też mam tych bohaterów justina i victorię :) pozdrawiam love-is-not-dream-kisss.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper blog nie przestawaj pisać :) i zapraszam do siebie tez mam tych bohaterów justina i victorię heh ;) pozdrawiam love-is-not-dream-kiss.blogpsot.xom
OdpowiedzUsuńBoże zajebisty rozdział <3 Myślę że nie skończysz na tym że Roxana umarła bo bym tego nie zniosła :( Czekam na nn <3 POZDRAWIAM <3
OdpowiedzUsuńCzytam to FanFiction, bardzo mi sie podoba ♥
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń