Wtuliłam się mocniej w ciało
szatyna i ziewnęłam.
- Jesteś zmęczona? – podniosłam
głowę i spojrzałam w jego zmartwioną twarz.
- Chce mi się spać, ale to norma –
uśmiechnęłam się delikatnie. W oddali było widać dom Justina i w duszy
dziękowałam sama sobie, że wytrwałam i nie usnęłam na plaży.
- Zaraz będziemy na miejscu –
usłyszałam zza pleców głos Kennego. Był niezastąpiony jako ochroniarz. Często
zapominałam o jego obecności.
Do końca podróży szłam wtulona w
Justina. Nawet nie poczułam kiedy wziął mnie na ręce i wniósł do domu, a
następnie posadził na łóżku.
- Pójdę się umyć – wstałam i
podeszłam do szafy. Z wyznaczonej dla mnie półki wyciągnęłam krótkie, dresowe
spodenki i szarą koszulkę. Z mojej szuflady w komodzie wzięłam czystą bieliznę
i poszłam do łazienki. Rozebrałam się do naga, a ubrania i bieliznę wrzuciłam
do kosza. Weszłam pod prysznic i odkręciłam na raz kurek z zimną i gorącą wodą.
Ustawiłam dla siebie odpowiednią temperaturę i zaczęłam namydlać ciało
truskawkowym żelem pod prysznic. Umyłam głowę i dokładnie spłukałam całą pianę.
Kiedy wyszłam spod prysznica zawinęłam włosy w ręcznik, a drugim wysuszyłam
ciało. Wtarłam w siebie balsam i założyłam bieliznę, a następnie moje
prowizoryczne piżamy. We włosy wtarłam odrobinę jedwabiu i rozczesałam szczotką.
Związałam je w wysoką kitkę i wróciłam do pokoju.
- Cześć – usiadłam na łóżku obok
Justina. Dokładniej przyjrzałam się jego osobie i zdziwił mnie jego wygląd. –
Już się umyłeś? – ściągnęłam brwi.
- A co w tym takiego dziwnego? –
zaśmiał się i oderwał na chwilę wzrok od ekranu laptopa, aby spojrzeć na mnie.
- No bo ja byłam w łazience –
położyłam się na jednym boku i przytuliłam się do poduszki.
- Poszedłem do łazienki mamy. Nie
chciałem tyle czasu marnować na czekanie, a potem na mycie się – zaczęłam go drapać
po wytatuowanej łydce.
- Słodkie – uśmiechnęłam się.
Justin zamknął laptopa i odłożył go na bok. Po chwili znalazł się tuż obok
mnie.
- Ty jesteś słodka jak się
śmiejesz – cmoknął mnie w nos, a ja mimowolnie się zaśmiałam – jak teraz.
- Jesteś niemożliwy – schowałam
twarz w poduszkę.
- Można tak to ująć – poczułam jak
wyrywa mi przedmiot z rąk. – Czemu się zasłaniasz? – spojrzał na mnie z
podniesionymi brwiami.
- Bo mnie zawstydzasz –
uśmiechnęłam się, a chłopak pochylił się nade mną i potarł nasze nosy.
- Wstydzisz się mnie? – oparł o
siebie nasze czoła. Czułam na twarzy jego miętowy oddech i łaskotanie za każdym
razem kiedy mrugał.
- Troszeczkę – zmarszczyłam nos i
cmoknęłam szatyna w usta.
- Dlaczego? – w jednym momencie
położył się obok mnie opierając głowę na ręce i bacznie się mi przyglądając.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami
– tak już mam.
- Musimy to zmienić – uśmiechnął
się szeroko.
- Jak? Mam przebiec naga po ulicy?
– powiedziałam podnosząc brwi. Justin zaśmiał się i położył na plecach.
- I kto tutaj jest niemożliwy? –
powiedział przez śmiech.
- Ty? – teraz to ja oparłam głowę
na ręce i przyglądałam się Justinowi.
- No nad tym bym się zastanowił –
przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu, a palcem zaczęłam
kreślić różne kształty na jego brzuchu. Po chwili poczułam jak moje powieki
stają się coraz cięższe. Mimo, że próbowałam z tym walczyć, Morfeusz w
ekspresowym tempie porwał mnie do krainy snów.
Justin
Roxana widocznie walczyła ze snem,
jednak po krótkiej chwili poddała się. Delikatnie wysunąłem ramię spod jej
głowy. Na palcach przeszedłem przez pokój i jak najciszej z niego wyszedłem. Powolnym
krokiem zszedłem do salonu gdzie zastałem mamę.
- Cześć synek – uśmiechnęła się do
mnie, a kiedy usiadłem obok niej pogładziła mnie po dłoni. – Jak wam minął
dzień?
- Dobrze. Nareszcie spędziliśmy go
razem – powiedziałem i opuściłem głowę. Nerwowo bawiłem się sznurkami od
dresów, które miałem na sobie.
- Co jest? – kobieta szturchnęła
mnie delikatnie w ramię.
- Ja się boję – szepnąłem.
Wyprostowałem się i zerknąłem się na zdezorientowaną mamę. – Boję się, że to są
ostatnie miesiące jej życia, a ja będę je spędzać w trasie – poczułem łzy w
oczach. Pattie od razu mnie przytuliła i cmoknęła w głowę.
- To nie jest nikogo wina. Nie
możesz przewidzieć wszystkiego – jej spokojny głos w jakiś sposób ukoił moje
zszargane nerwy.
- A co ty byś zrobiła, gdybyś była
w mojej sytuacji? – zapadła między nami nie przyjemna cisza. Usłyszałem ciche
westchnięcie.
- Nie wiem Justin. Musisz sam
zdecydować – spojrzałem się na nią błagalnie. – Przepraszam, ale nie mogę ci
pomóc. To musi być twoja decyzja, której nie będziesz żałował.
- Rozumiem – wymamrotałem i
wstałem z kanapy. – Muszę iść na górę, coś sprawdzić – kobieta pokiwała głową i
uśmiechnęła się smutno. Mozolnym krokiem ruszyłem do siebie do pokoju. Usiadłem
na łóżku i patrzyłem na śpiącą Roxanę. Przez moją głowę przewijało się teraz
tysiące myśli. Beliebers traktowałem jak własną rodzinę, a Roxanę kochałem nad
życie. Nie chciałem zawieść nikogo.
Dwa i pół miesiąca bez Roxany
będzie mordęgą, ale świadomość, że zawiodę Beliebers będzie jeszcze gorsza.
Muszę coś zrobić, aby zadowolić obie strony.
Wyszedłem na korytarz i wybrałem
numer Scootera.
- Coś się stało? – w słuchawce
usłyszałem jego zaniepokojony głos.
- Musimy przyśpieszyć trasę.
Trzeba coś wymyślić – powiedziałem na jednym tchu.
- Ale co się stało? – wyraźnie się
niecierpliwił.
- Możesz do mnie przyjechać? –
zmierzwiłem dłonią włosy.
- Będę u was za jakieś pół godziny
– odruchowo spojrzałem na zegarek. Była ósma wieczorem.
- Okej. Na razie.
- Cześć – rozłączyłem się i
włożyłem telefon do kieszeni od spodni. Wróciłem do pokoju i podszedłem do
łóżka. Nachyliłem się nad dziewczyną i delikatnie pocałowałem ją w skroń.
- Kocham was – wyszeptałem.
Delikatnie pogładziłem głowę Roxany, wplątując palce w jej włosy. Odszedłem od
łóżka dopiero kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi na dole.
- Cześć – przywitałem się z menagerem,
kiedy schodziłem po schodach.
- Co się dzieje? – ściągnął brwi i
usiadł na kanapie w salonie. Mama siedziała obok niego, a ja na fotelu naprzeciwko.
- Roxana jest chora na serce i to
zagraża jej życiu – Scooter spojrzał się na mnie zaskoczony. Pokiwałem niemrawo
głową jakby chcąc potwierdzić moje wcześniejsze słowa. – Musimy coś zrobić żeby
przyśpieszyć koncerty.
- A w ile chcesz to zrobić?
- W miesiąc – powiedziałem pewnie.
Mężczyzna zachłysnął się powietrzem, a mama spojrzała się na mnie widocznie
zdziwiona.
- Przecież… musiałbyś dawać
czasami dwa koncerty dziennie. Tym bardziej, że niektórych nie da się przenieść
– potarłem skronie, wiedząc jaki wysiłek czeka mnie i moją ekipę.
- Niektóre trzeba będzie odwołać.
Jeżeli gdzieś gram dwa koncerty, dam je w jednym dniu. Musimy coś zrobić –
spojrzałem się błagalnie na Scootera. Westchnął i podrapał się po głowie.
- A koncerty, które będziesz grał
po świętach?
- Tą część trasy musimy wstrzymać
do porodu – przymknąłem oczy.
- Z tym nie będzie tak źle. Bilety
jeszcze nie są w sprzedaży – westchnął i wstał z kanapy. – To ja jadę męczyć
organizatorów i błagać ich o przebaczenie – delikatnie się uśmiechnął i ruszył
do drzwi wyjściowych. Poszedłem za nim.
- Dzięki – powiedziałem przy
samych drzwiach.
- Nie ma za co – przybił ze mną
piątkę i pobiegł do swojego auta. Wróciłem do salonu i spojrzałem się na
zszokowaną mamę.
- Wykończysz się – pokręciła głową
z dezaprobatą.
- Nic mi nie będzie – warknąłem pod
nosem.
- Tak samo było ostatnio i rok
temu – podniosła brwi do góry i ściągnęła usta.
- Teraz znam swoje granice, okej? –
powiedziałem jej z wyrzutem.
- Rób co chcesz – mruknęła, a ja
odwróciłem się do niej plecami i w końcu poszedłem spać.
______________________________________
Do bani. Wszystko jest beznadziejne.
Sprawa druga po wyrażeniu mojej opinii na temat tego tudzież rozdziału.
Kilka z was pytało się mnie o to czy możecie się ze mną spotkać przed koncertem. Otóż mówię wam: TAK! Jeżeli ktoś z was chce się ze mną spotkać, niech pisze do mnie na TT: @smilelivesinme Asku: ask.fm/PurpleGlass lub GG: 9918809. Jest jeszcze jedna opcja. Jeżeli jesteście w plusie, mogę do was zadzwonić w czasie koncertu. Kontakt powyżej :)
Rozdział na moim drugim blogu: sayyouloveme-agnes.blogspot.com pojawi się najprawdopodobniej jutro. Jeżeli możecie zareklamujcie moje blogi. Napiszcie w komentarzu, gdzie dodajecie linki, a ja się odwdzięczę :)
smutny rozdział .:C niech Roxana wyzdrowieje!! :c
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;)
@Michaelowax3
Askajsasajka<3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn na tym, jak na drugim<3
@nastiily
Super , czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny xD oby z Roxana wszystko wyszlo ok.....czekam na nn @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńJustin zwariował! Pattie ma rację, że się wykończy a Roxasna to chyba mu zrobi taką awanturę, że szok. No, ale jak Justin się uprze to amen.
OdpowiedzUsuńCzekam na newsa :)
uhuhu.. dzieje się..
OdpowiedzUsuńmeega *-* ♥
@biebergirl_001
informuj mnie o nn @lolitkabieber
OdpowiedzUsuńJak zwykle idalny rozdział tylko smutny tak troche ;c mam nadzieję,że się wszystko ułoży. Czekam nicierpliwie na następny! <3 @Kinga38
OdpowiedzUsuńMnie się podoba. Ryczę. Zapraszam do mnie (:
OdpowiedzUsuńKocham *.*
OdpowiedzUsuńJesteś nominowana do The Versatile Blog przez Black Rose z bloga www.bieber-bad-love.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń