czwartek, 21 marca 2013

42.


Wtuliłam się mocniej w ciało szatyna i ziewnęłam.
- Jesteś zmęczona? – podniosłam głowę i spojrzałam w jego zmartwioną twarz.
- Chce mi się spać, ale to norma – uśmiechnęłam się delikatnie. W oddali było widać dom Justina i w duszy dziękowałam sama sobie, że wytrwałam i nie usnęłam na plaży.
- Zaraz będziemy na miejscu – usłyszałam zza pleców głos Kennego. Był niezastąpiony jako ochroniarz. Często zapominałam o jego obecności.
Do końca podróży szłam wtulona w Justina. Nawet nie poczułam kiedy wziął mnie na ręce i wniósł do domu, a następnie posadził na łóżku.
- Pójdę się umyć – wstałam i podeszłam do szafy. Z wyznaczonej dla mnie półki wyciągnęłam krótkie, dresowe spodenki i szarą koszulkę. Z mojej szuflady w komodzie wzięłam czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się do naga, a ubrania i bieliznę wrzuciłam do kosza. Weszłam pod prysznic i odkręciłam na raz kurek z zimną i gorącą wodą. Ustawiłam dla siebie odpowiednią temperaturę i zaczęłam namydlać ciało truskawkowym żelem pod prysznic. Umyłam głowę i dokładnie spłukałam całą pianę. Kiedy wyszłam spod prysznica zawinęłam włosy w ręcznik, a drugim wysuszyłam ciało. Wtarłam w siebie balsam i założyłam bieliznę, a następnie moje prowizoryczne piżamy. We włosy wtarłam odrobinę jedwabiu i rozczesałam szczotką. Związałam je w wysoką kitkę i wróciłam do pokoju.
- Cześć – usiadłam na łóżku obok Justina. Dokładniej przyjrzałam się jego osobie i zdziwił mnie jego wygląd. – Już się umyłeś? – ściągnęłam brwi.
- A co w tym takiego dziwnego? – zaśmiał się i oderwał na chwilę wzrok od ekranu laptopa, aby spojrzeć na mnie.
- No bo ja byłam w łazience – położyłam się na jednym boku i przytuliłam się do poduszki.
- Poszedłem do łazienki mamy. Nie chciałem tyle czasu marnować na czekanie, a potem na mycie się – zaczęłam go drapać po wytatuowanej łydce.
- Słodkie – uśmiechnęłam się. Justin zamknął laptopa i odłożył go na bok. Po chwili znalazł się tuż obok mnie.
- Ty jesteś słodka jak się śmiejesz – cmoknął mnie w nos, a ja mimowolnie się zaśmiałam – jak teraz.
- Jesteś niemożliwy – schowałam twarz w poduszkę.
- Można tak to ująć – poczułam jak wyrywa mi przedmiot z rąk. – Czemu się zasłaniasz? – spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
- Bo mnie zawstydzasz – uśmiechnęłam się, a chłopak pochylił się nade mną i potarł nasze nosy.
- Wstydzisz się mnie? – oparł o siebie nasze czoła. Czułam na twarzy jego miętowy oddech i łaskotanie za każdym razem kiedy mrugał.
- Troszeczkę – zmarszczyłam nos i cmoknęłam szatyna w usta.
- Dlaczego? – w jednym momencie położył się obok mnie opierając głowę na ręce i bacznie się mi przyglądając.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami – tak już mam.
- Musimy to zmienić – uśmiechnął się szeroko.
- Jak? Mam przebiec naga po ulicy? – powiedziałam podnosząc brwi. Justin zaśmiał się i położył na plecach.
- I kto tutaj jest niemożliwy? – powiedział przez śmiech.
- Ty? – teraz to ja oparłam głowę na ręce i przyglądałam się Justinowi.
- No nad tym bym się zastanowił – przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu, a palcem zaczęłam kreślić różne kształty na jego brzuchu. Po chwili poczułam jak moje powieki stają się coraz cięższe. Mimo, że próbowałam z tym walczyć, Morfeusz w ekspresowym tempie porwał mnie do krainy snów.

Justin

Roxana widocznie walczyła ze snem, jednak po krótkiej chwili poddała się. Delikatnie wysunąłem ramię spod jej głowy. Na palcach przeszedłem przez pokój i jak najciszej z niego wyszedłem. Powolnym krokiem zszedłem do salonu gdzie zastałem mamę.
- Cześć synek – uśmiechnęła się do mnie, a kiedy usiadłem obok niej pogładziła mnie po dłoni. – Jak wam minął dzień?
- Dobrze. Nareszcie spędziliśmy go razem – powiedziałem i opuściłem głowę. Nerwowo bawiłem się sznurkami od dresów, które miałem na sobie.
- Co jest? – kobieta szturchnęła mnie delikatnie w ramię.
- Ja się boję – szepnąłem. Wyprostowałem się i zerknąłem się na zdezorientowaną mamę. – Boję się, że to są ostatnie miesiące jej życia, a ja będę je spędzać w trasie – poczułem łzy w oczach. Pattie od razu mnie przytuliła i cmoknęła w głowę.
- To nie jest nikogo wina. Nie możesz przewidzieć wszystkiego – jej spokojny głos w jakiś sposób ukoił moje zszargane nerwy.
- A co ty byś zrobiła, gdybyś była w mojej sytuacji? – zapadła między nami nie przyjemna cisza. Usłyszałem ciche westchnięcie.
- Nie wiem Justin. Musisz sam zdecydować – spojrzałem się na nią błagalnie. – Przepraszam, ale nie mogę ci pomóc. To musi być twoja decyzja, której nie będziesz żałował.
- Rozumiem – wymamrotałem i wstałem z kanapy. – Muszę iść na górę, coś sprawdzić – kobieta pokiwała głową i uśmiechnęła się smutno. Mozolnym krokiem ruszyłem do siebie do pokoju. Usiadłem na łóżku i patrzyłem na śpiącą Roxanę. Przez moją głowę przewijało się teraz tysiące myśli. Beliebers traktowałem jak własną rodzinę, a Roxanę kochałem nad życie. Nie chciałem zawieść nikogo.
Dwa i pół miesiąca bez Roxany będzie mordęgą, ale świadomość, że zawiodę Beliebers będzie jeszcze gorsza. Muszę coś zrobić, aby zadowolić obie strony.
Wyszedłem na korytarz i wybrałem numer Scootera.
- Coś się stało? – w słuchawce usłyszałem jego zaniepokojony głos.
- Musimy przyśpieszyć trasę. Trzeba coś wymyślić – powiedziałem na jednym tchu.
- Ale co się stało? – wyraźnie się niecierpliwił.
- Możesz do mnie przyjechać? – zmierzwiłem dłonią włosy.
- Będę u was za jakieś pół godziny – odruchowo spojrzałem na zegarek. Była ósma wieczorem.
- Okej. Na razie.
- Cześć – rozłączyłem się i włożyłem telefon do kieszeni od spodni. Wróciłem do pokoju i podszedłem do łóżka. Nachyliłem się nad dziewczyną i delikatnie pocałowałem ją w skroń.
- Kocham was – wyszeptałem. Delikatnie pogładziłem głowę Roxany, wplątując palce w jej włosy. Odszedłem od łóżka dopiero kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi na dole.
- Cześć – przywitałem się z menagerem, kiedy schodziłem po schodach.
- Co się dzieje? – ściągnął brwi i usiadł na kanapie w salonie. Mama siedziała obok niego, a ja na fotelu naprzeciwko.
- Roxana jest chora na serce i to zagraża jej życiu – Scooter spojrzał się na mnie zaskoczony. Pokiwałem niemrawo głową jakby chcąc potwierdzić moje wcześniejsze słowa. – Musimy coś zrobić żeby przyśpieszyć koncerty.
- A w ile chcesz to zrobić?
- W miesiąc – powiedziałem pewnie. Mężczyzna zachłysnął się powietrzem, a mama spojrzała się na mnie widocznie zdziwiona.
- Przecież… musiałbyś dawać czasami dwa koncerty dziennie. Tym bardziej, że niektórych nie da się przenieść – potarłem skronie, wiedząc jaki wysiłek czeka mnie i moją ekipę.
- Niektóre trzeba będzie odwołać. Jeżeli gdzieś gram dwa koncerty, dam je w jednym dniu. Musimy coś zrobić – spojrzałem się błagalnie na Scootera. Westchnął i podrapał się po głowie.
- A koncerty, które będziesz grał po świętach?
- Tą część trasy musimy wstrzymać do porodu – przymknąłem oczy.
- Z tym nie będzie tak źle. Bilety jeszcze nie są w sprzedaży – westchnął i wstał z kanapy. – To ja jadę męczyć organizatorów i błagać ich o przebaczenie – delikatnie się uśmiechnął i ruszył do drzwi wyjściowych. Poszedłem za nim.
- Dzięki – powiedziałem przy samych drzwiach.
- Nie ma za co – przybił ze mną piątkę i pobiegł do swojego auta. Wróciłem do salonu i spojrzałem się na zszokowaną mamę.
- Wykończysz się – pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nic mi nie będzie – warknąłem pod nosem.
- Tak samo było ostatnio i rok temu – podniosła brwi do góry i ściągnęła usta.
- Teraz znam swoje granice, okej? – powiedziałem jej z wyrzutem.
- Rób co chcesz – mruknęła, a ja odwróciłem się do niej plecami i w końcu poszedłem spać.
______________________________________

Do bani. Wszystko jest beznadziejne.
Sprawa druga po wyrażeniu mojej opinii na temat tego tudzież rozdziału.
Kilka z was pytało się mnie o to czy możecie się ze mną spotkać przed koncertem. Otóż mówię wam: TAK! Jeżeli ktoś z was chce się ze mną spotkać, niech pisze do mnie na TT: @smilelivesinme Asku: ask.fm/PurpleGlass lub GG: 9918809. Jest jeszcze jedna opcja. Jeżeli jesteście w plusie, mogę do was zadzwonić w czasie koncertu. Kontakt powyżej :)
Rozdział na moim drugim blogu: sayyouloveme-agnes.blogspot.com pojawi się najprawdopodobniej jutro. Jeżeli możecie zareklamujcie moje blogi. Napiszcie w komentarzu, gdzie dodajecie linki, a ja się odwdzięczę :)

12 komentarzy:

  1. smutny rozdział .:C niech Roxana wyzdrowieje!! :c
    Czekam na nn ;)


    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  2. Askajsasajka<3
    Czekam na nn na tym, jak na drugim<3
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny xD oby z Roxana wszystko wyszlo ok.....czekam na nn @mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin zwariował! Pattie ma rację, że się wykończy a Roxasna to chyba mu zrobi taką awanturę, że szok. No, ale jak Justin się uprze to amen.
    Czekam na newsa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uhuhu.. dzieje się..
    meega *-* ♥

    @biebergirl_001

    OdpowiedzUsuń
  6. informuj mnie o nn @lolitkabieber

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle idalny rozdział tylko smutny tak troche ;c mam nadzieję,że się wszystko ułoży. Czekam nicierpliwie na następny! <3 @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się podoba. Ryczę. Zapraszam do mnie (:

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś nominowana do The Versatile Blog przez Black Rose z bloga www.bieber-bad-love.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń