Obróciłem się na drugi bok i spojrzałem
na śpiącą dziewczynę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i przejechałem wierzchem
dłoni po jej policzku. Ta uśmiechnęła się delikatnie, a zaraz potem otworzyła oczy.
- Dzień dobry – powiedziałem zachrypniętym
głosem.
- Dzień dobry – przysunęła się i
cmoknęła mnie w kącik ust.
- Nie obudziłem cię? –
przyciągnąłem dziewczynę do siebie i pocałowałem ją w czoło.
- Już nie spałam, ale nie
otwierałam oczu – oparła głowę o moje ramię.
- Czemu?
- Nie wiem. Tak po prostu –
zaśmiała się. Delikatnie gładziłem jej ramię kciukiem i co chwilę cmokałem w
czubek głowy.
Nie chciałem jej zostawiać tutaj
samej na cały miesiąc.
- Wstajemy? – szepnęła.
- Jest tak fajnie.
- A nie wybieramy niczego do
naszej sypialni? – usiadła bok mnie i splotła nasze dłonie.
- To chyba mnie się do tego
śpieszyło? – zaśmiałem się.
- Widocznie teraz to ja przejęłam
inicjatywę.
- Moje łóżko nie jest takie złe –
poklepałem je demonstracyjnie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że do
końca mojego życia będę mieszkać w tym pokoju, na twoim nader wygodnym łóżku? –
zmarszczyła czoło.
- Nie bo potem kupimy dom –
zaśmiałem się, a Roxanie zbladła mina.
- Miałam na myśli ten gorszy
scenariusz – odsunęła się ode mnie, a ja zacisnąłem powieki. Zerwałem się z
łóżka i wybiegłem z pokoju.
- Justin! Przepraszam! –
usłyszałem jeszcze za sobą głuchy krzyk Roxany. Jednak nie zwracałem na niego
najmniejszej uwagi.
Pobiegłem przed siebie. Już sam
nie wiedziałem gdzie się znajduje. Co chwila zaczepiał mnie jakiś przechodzień
prosząc o autograf, albo o zdjęcie jednak na moje usta cisnęło się tylko: „Do
cholery nie jestem Justinem Bieberem!”. Zdziwiłem się bo nawet paparazzie dali
mi spokój słysząc po raz setny tę wypowiedź.
Rozejrzałem się dookoła siebie
ciężko dysząc. Stałem za tylnim ogrodzeniem mojego domu. Zastanawiałem się co
tutaj robię. Nie pamiętam, żebym przedzierał się przez krzewy, które otaczały
moją posesję. Wiedziałem jedno: udało mi się uspokoić. Chyba to było ważniejsze
niż to, jak się tutaj dostałem.
Wdrapałem się na wysoki płot i
przeskoczyłem przez niego. Otarłem moje spocone czoło białym podkoszulkiem,
który teraz nie był za czysty. Kiedy stałem przed drzwiami wejściowymi
spojrzałem się na podjazd. Było tam auto Scootera, Kennego i Mamy Jen.
Brakuje jeszcze tylko policji i
prywatnego detektywa.
Najspokojniej w świecie wszedłem
do domu i skierowałem się do salonu. Mama opadła na fotel, a Scooter robił się
blady i czerwony na przemian. Jedynie Mama Jen zachowała spokój i patrzyła się
na mnie swoim opanowanym wzrokiem.
- Kenny wracaj, jest w domu –
Scooter powiedział do telefonu. To wyjaśniałoby brak mojego czarnoskórego
przyjaciela. – Czy ciebie już do końca pogrzało? – mężczyzna podszedł do mnie
bliżej i zmierzył wzrokiem.
- Nie było mnie raptem godzinę, a
wy zachowujecie się jakbym zniknął na pół dnia – ominąłem go i stanąłem na przeciwko
mamy.
- Nie było cię pięć godzin –
obróciłem się zszokowany w stronę Mamy Jen. Ona ściągnęła jedynie usta i
pokiwała głową. Spojrzałem się pytająco na mamę, ale ona potwierdziła słowa
Jen.
- Gdzie Roxana? – obróciłem się
spanikowany dookoła siebie.
- Na górze – mama wskazała dłonią
na schody.
- Cholera zostawiliście ją sami? –
warknąłem w stronę Scootera i pobiegłem w górę po schodach. Z zamachem
otworzyłem drzwi i przerażony spojrzałem na roztrzęsioną Roxanę, która chodziła
w tą i z powrotem po pokoju. Obróciła się w moją stronę i upuściła telefon,
który trzymała przy uchu. Jej oczy zaszły łzami, podbiegła do mnie i rzuciła mi
się na szyję.
Nie wiem za co teraz nienawidziłem
się bardziej. Za to że doprowadziłem ją do takiego stanu, czy za to że
wybiegłem bez słowa.
- Przepraszam Justin, nie powinnam
tego mówić – spojrzała się w moje oczy.
- To ja przepraszam. Nie powinnaś
się denerwować, a ja… przepraszam – przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w
czoło. – Przepraszam.
- To nie twoja wina. Ja plotę
różne głupoty – zjechała dłońmi na moją klatkę piersiową. – Gdzie byłeś? Jesteś
cały brudny – otarła policzki i zmarszczyła brwi.
- Sam nie wiem. Znalazłem się za
domem – westchnąłem i odgarnąłem z twarzy jej potargane włosy. – Jestem durniem,
palantem, debilem i głupkiem – zacisnąłem szczęki. – Przepraszam.
- Justin mówiłam już coś –
delikatnie się uśmiechnęła. – Najważniejsze, że wróciłeś cały – pociągnęła mnie
za koszulkę w stronę łazienki. – Chyba mamy plany na dzisiejszy dzień –
wepchnęła mnie do środka. Zaśmiałem się, kiedy po chwili drzwi otworzyły się, a
przez nie wleciały czyste bokserki.
Jest niesamowita.
Roxana
Opadłam bezwładnie na łóżko i
poczułam jak wszystkie nerwy ode mnie „odchodzą”. Przez chwilę siedziałam bez
ruchu i głęboko oddychałam.
- Mogę? – zza drzwi wychyliła się
Pattie.
- Jasne – uśmiechnęłam się w
stronę kobiety. Podeszła do mnie i usiadła obok.
- Wszystko okej? – pogładziła mnie
delikatnie po plecach.
- Tak, tylko trochę się martwiłam –
zwróciłam się do brunetki, która mnie przytuliła.
- Wiem że jest ci ciężko.
Chciałabym ci jakoś pomóc – uśmiechnęłam się.
- Pomaga mi pani…
- Pattie – poprawiła mnie, a ja
zaśmiałam się.
- Pomagasz mi. Samo to, że mogę
tutaj mieszkać jest ogromną pomocą.
- Jesteśmy rodziną – powiedziała i
wzruszyła ramionami jakby to było nic takiego.
- Czy jutro mógłby tutaj przyjść
Dudu, Jessica i ciocia? – zboczyłam z tematu.
- Nie musisz się pytać, przecież
to też twój dom.
- Chciałam się upewnić, byłoby mi
głupio gdyby przyszli bez twojej zgody.
- Rozumiem, a jak Justin? –
spojrzała się na drzwi łazienki, z której dochodził dźwięk szumu wody.
- Wyładował się i jest chyba
lepiej. To siedziało w nim bardzo długo, ale tak samo głupio zrobiłam, że o tym
wszystkim w ogóle wspominałam – opuściłam głowę i zaczęłam się bawić kawałkiem
prześcieradła.
- To nie powinien być temat tabu.
To czeka was oboje.
- Masz racę, ale nie wiem czy
Justin będzie w stanie to zrozumieć – szepnęłam.
- Zrozumie. On po prostu musi się
ze wszystkim oswoić. Daj mu chwilę czasu.
- Ale ja nie mam czasu –
zacisnęłam usta, a Pattie kiwnęła porozumiewawczo głową.
- Rozumiem – uśmiechnęła się.
Zapadła pomiędzy nami cisza.
Ktoś zapukał.
- Proszę – spojrzałam się
wyczekująco na drzwi.
- Justin się myje? – Scooter zmarszczył
czoło, a Mama Jen uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Pattie
nieoczekiwanie się spięła.
- Zaraz powinien wyjść –
powiedziałam, a Justin jak na zawołanie wyszedł z łazienki w samych bokserkach.
- Dzwonili z Berlina i koncertu
nie będzie się dało przesunąć aż o dwa tygodnie do tyłu, góra o tydzień.
- O czym ty mówisz? – spojrzałam
na Scootera, który zacisnął zęby.
- Ona nic nie wie? – zwrócił się
do Justina, który pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
- Teraz już wie – powiedział
zrezygnowany.
- O czym ty mówisz? – energicznie wstałam
z łóżka i podeszłam do Justina.
- Nie denerwuj się – położył
dłonie w połowie moich ramion.
- Więc mi powiedz o co chodzi?
- Przesuwamy koncerty, tak aby
zmieścić się w miesiąc z trasą – powiedział jak najspokojniej, a ja w tym
momencie miałam go ochotę spoliczkować.
- Mówisz mi to dopiero teraz?!
- Nie denerwuj się – Pattie pogładziła
mnie po plecach.
- Zadecydowaliśmy o tym dopiero
wczoraj – Mama Jen stanęła po stronie Justina i patrzyła się na mnie smutnym
wzrokiem.
- Więc Justin miał cały poranek,
aby mi o tym powiedzieć, ale nie! Wolał strzelać fochy tylko dlatego, że
najprawdopodobniej umrę, a szanowny pan Bieber nie ma na to wpływu! –
wrzasnęłam na całe gardło.
- Roxana…
Justin patrzył się na mnie
błagalnym wzrokiem, a ja strąciłam jego dłonie.
- Jesteś pieprzonym egoistą!
Wolałbyś zabić dziecko, aby mieć mnie dla siebie! Pieprz się Bieber – szybkim
krokiem wyminęłam wszystkie osoby w pokoju i skierowałam się do ogrodu.
Położyłam się na huśtawce i próbowałam opanować moje, zdecydowanie za szybko
bijące, serce.
________________________________________
Drama, drama, drama i jeszcze raz drama.
Ogarniałam się po koncercie. Przepraszam.
Osasjkaksaajakj dlaczego się to dzieje?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Mam nadzieję,że się jakoś ułoży
@nastiily
Świetny rozdział ;) Mam nadzieję , że Roxana nie umrze :( Czekam na następny ; *
OdpowiedzUsuńej na miejscu Justina tez wolalbym zeby Rox zyla. Moga miec kolejne, a jesli nie to chociażby zaadoptowac moga. No ale to twoje opowiadanie. tylko szkoda by bylo gdybys usmiercila glowna bohaterke, teraz wszystkie 'pisarki' na blogach tak robia. no a przynajmniej wiekszosc. ale rozdzial bardzi emocjonalny :D czekam na nn
OdpowiedzUsuńimaginary13
a wiesz, że mimo wszystko Roxana nie może umrzeć? mam nadzieję, że ją uzdrowisz haha :D ii, że pobędzie ta drama, a później będzie wszystko okej :>
OdpowiedzUsuń@urBieber
swietny rozdzial :) mam nadzieje,ze wszystko bedzie dobrze.....czekam na nn @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńWow szok! Boskie czekam na nn mam nadzieje ze jej nic nie bedzie
OdpowiedzUsuńOooo, boszz. Boski!! Mam nadzieję, że Roxana nie zerwie z Justinem i wszystko się im ułoży. Czekam na nn. ♥♥♥ Boski. ♥
OdpowiedzUsuń@Juliaa210
Jest świetny *-*
OdpowiedzUsuńomnomnom... :*
mam nadzieję, że wszystko będzie kk. :D
@biebergirl_001
uah.. ostro.. mam nadzieję, że nic jej nie będzie i nie rozstanie się z Justinem :) rozdział jak zwykle świetny! <333 @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award :) Więcej informacji na moim blogu xx http://i-will-catch-u-if-u-fall-jb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że jednak Roxana bd żyła. Świetny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńNienawidzę Roxany =.=' | Rozdział okej (: Fajny.
OdpowiedzUsuńOby wszystko było okk :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
Rozdział jak zawsze niesamowity...
No to się znów potentegowało no. Ale ja mam nadzieję, że szybko się naprawi.
OdpowiedzUsuńCzekam na newsa :)
emocjeeeee *_*
OdpowiedzUsuńhahah genialny rozdział ! boski ! <3
Booskii .. jezuu kochamm.. noo roxana nie umrze
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do THE VERSATILE BLOGGER AWARD więcej informacji na http://right-by-my-side.blogspot.com/ i hate-that-iloveyou.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńco do rozdziału jak zwykle świetny. mam nadzieję, że ni się nie stanie Roxanie
Komentuję to opowiadanie po raz pierwszy ponieważ wczoraj zaczęłam je czytać i nie było sensu komentować każdego z osobna. Teraz, tutaj wyjawię całą swoją opinię na temat tego bloga. Powiem Ci, że jest to pierwszy blog do którego nie mam zastrzeżeń. Wcale. Rozumiesz to ? Powiem Ci jedno. Prawie przy każdym rozdziale płaczę lub mam łzy w oczach. Jesteś niesamowita i sobie chyba nawet nie zdajesz sprawy jaki masz talent. Czytając to mam kompleksy, bo piszę gorzej, ale nie przyszłam się tutaj użalać. Jest tu mój ulubiony blog, kocham go, po prostu go kocham <3 I na pewno wezmę się za czytanie Twojego drugiego bloga, może zacznę jeszcze dzisiaj :) Proszę, nie kończ tego opowiadania, nie chcę by się skończyło, jest wspaniałe, najlepsze <3 Poleciłam to opowiadanie mojej przyjaciółce, ona gdy je czyta - też płacze. Ja nie wiem jak Ty to robisz ... nie mam po prostu słów do całego tego opowiadania. Wczuwam się w nie i każdą sytuację przeżywam tak jakbym to ja była albo Roxaną, albo Justinem. Nie mam pojęcia jak to robisz, ale uwielbiam to w jaki sposób piszesz. I nie krytykuj się, proszę. Nie mów, że niektóre rozdziały są do dupy, bo żaden rozdział taki nie jest. Uwierz mi <3 Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Informuj mnie o nowych rozdziałach na moim twitterze @karola121610 , byłabym naprawdę bardzo wdzięczna. I wymyślisz coś, ale nie kończ go.
OdpowiedzUsuń*.* kocham to !!!!! czekam nn
OdpowiedzUsuńkocham ten rozdział, kocham tego bloga, kocham ciebie po prostu! :*
OdpowiedzUsuńNN na:
http://you-are-my-world-jb.blogspot.com/
Zapraszam :)