piątek, 1 marca 2013

40.


Uśmiechnęłam się smutno do zdjęcia, które trzymałam w dłoni. Wytarłam swoje wilgotne policzki i podwinęłam nogi pod brodę.
- Postąpiłabyś tak samo? – szepnęłam do zdjęcia matki. Wyobrażałam sobie, jak w mojej głowie rozlega się tak dobrze zapamiętany głos, jednak nic takiego nie nastąpiło. Usłyszałam jedynie cieszę przepełniającą dom.
Ciocia pojechała do lekarza porozmawiać na temat ciąży i mojego stanu zdrowia. Z Justinem nie rozmawiałam od wczoraj i sama nie wiem co bolało gorzej: to, że się pokłóciliśmy czy to, że ani jedno z nas nie odezwało się do siebie. Nie wiem co robić. Chciałabym wiedzieć co teraz o mnie myśli, ale jeżeli pragnąłby śmierci dziecka w zamian za moje życie, bez zastanowienia mogłabym się z nim rozstać, chociaż wiem jak bardzo by mnie to zabolało.
- Wróciłam! – na dole rozszedł się krzyk cioci. Leniwie zeszłam z łóżka i wolno ruszyłam schodami, które poprowadziły mnie do salonu. Ciocia siedziała na kanapie przed telewizorem, jednak ten był wyłączony. Automatycznie spojrzałam się na jej twarz. Jej mina nie mówiła zbyt wiele. Była obojętna?
- Co powiedział lekarz? – usiadłam na przeciwko kobiety. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
- Doktor Smith powiedziała od razu, że jeżeli chcesz donosić ciążę nie możesz się denerwować i przemęczać. Musisz się zacząć zdrowo odżywiać i koniec z kawą i herbatą. Będziesz częściej chodzić na badania kontrolne. Następne masz za tydzień. Pan kardiolog powiedział, że skieruje cię na dodatkowe badania serca, aby oszacować w jakim stopniu płód zagraża twojemu życiu. Ktoś musi z tobą przebywać całą dobę, ale niestety jeszcze dzisiaj wieczorem muszę wyjechać na uczelnię, a Dudu wraca dopiero za trzy dni, potem wyjeżdża na stypendium na uczelnię. Jessica wyjeżdża razem z Dudu, więc musisz jak najszybciej zamieszkać u Pattie – skrzywiłam się na myśl o tym, że od wczoraj nie odzywam się z Justinem.
- Pokłóciłam się z Justinem – wymamrotałam pod nosem i kątem oka spojrzałam na ciocię.
- Jak to? – spytała się zszokowana.
- Wczoraj zdecydowałam sama o tym, że nie przerwę ciąży. W dużej mierze o to mu chodziło – spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami.
- Zrozum go. To jest dla niego wielki szok – kobieta usiadła obok mnie i objęła ramieniem. Wtuliłam się w nią i cicho zaszlochałam.
- Ja nie chcę zostać sama – wyszeptałam i zaniosłam się płaczem.
- Daj mu trochę czasu. Musi się z tym oswoić. Pattie na pewno też z nim porozmawia – kątem oka dostrzegłam delikatny uśmiech na twarzy cioci.

Justin.

Właśnie miałem ukończyć kolejny poziom na xBoxie, kiedy mama wyłączyła telewizor.
- Ej – zaprotestowałem i zmarszczyłem brwi patrząc się groźnie na kobietę.
- Masz zamiar siedzieć na tej kanapie przez resztę twojego życia? – powiedziała stanowczo, splatając dłonie na piersiach.
- Za cztery dni ruszam dalej w trasę – powiedziałem obojętnie.
- A nie pomyślałeś o tym, żeby te cztery dni spędzić z Roxaną? – zironizowała i przeniosła ciężar ciała na drugą nogę.
- Myślałem o tym za nim postawiła na sobie krzyżyk – warknąłem i rzuciłem joystickiem. Nerwowo wstałem z kanapy i zacząłem krążyć po pomieszczeniu. Przeczesałem palcami włosy i pociągnąłem za końcówki. – Cholera jasna! – wrzasnąłem na całe gardło.
- Nie pomyślałeś o tym, że teraz ona tym bardziej ciebie potrzebuje? – Pattie podeszła do mnie i spokojnie pogładziła mnie po przedramieniu.
- Mogła się chociaż ze mną w jakiś sposób porozumieć – powiedziałem już spokojniej.
- Ja na jej miejscu postąpiłabym tak samo – spojrzałem się zszokowany na mamę.
- Czemu?
- Bo zabiłabym własne dziecko. Bez zastanowienia oddałabym za nie życie – uśmiechnęła się smutno. – Jeżeli najbliższe sześć miesięcy to ostatnie chwile życia Roxany, spędź je razem z nią, tym bardziej, że przez większość tego czasu nie będzie cię w domu.
Słowa Pattie przeżarły się przez moją głowę. Nadal nie mogłem sobie uświadomić tego, że najbliższe miesiące mogą być ostatnie w życiu Roxany.
- Dziękuję – przytuliłem do siebie kobietę. Ta zachichotała cicho. Chciałem już wychodzić z domu, kiedy zatrzymał mnie krzyk Pattie.
- Justin spodnie! – spojrzałem się w dół. Miałem na sobie jedynie bokserki. Jak najszybciej wróciłem do swojego pokoju i założyłem szare dresy.
Wybiegłem z domu i wsiadłem do auta. Spod garażu wyruszyłem z piskiem opon. Wskazówka na szybkościomierzu sięgała stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. W ten sposób znalazłem się pod domem Roxany w niecałe trzy minuty.
Wybiegłem z auta i zadzwoniłem domofonem. Otworzyła mi jej ciocia, a następnie pokierowała do jej pokoju. Przeskakując co drugi stopień pędziłem jak wariat do celu. Przed samymi drzwiami zatrzymałem się i delikatnie zapukałem.
- Proszę – usłyszałem zza drzwi. Wpuściłem powietrze z ust i wolno przekręciłem klamkę. Kiedy przekroczyłem próg, wzrokiem odszukałem Roxany. Siedziała na łóżku. Wolno podniosła wzrok i wtedy zobaczyłem jej załzawione oczy.
- Przepraszam – wyszeptałem. Chciałem do niej podejść, ale nie mogłem. Stałem i czekałem na jej reakcję. Ta nagle zerwała się z łóżka i rzuciła mi się na szyję zanosząc płaczem. Objąłem ją tak, jakbym nie chciał jej już nigdy puścić.
Po pewnym czasie zorientowałem się, że sam płaczę. Teraz poczułem, że dwadzieścia cztery godziny, które spędziłem bez niej były ogromną stratą.
- Dziękuję – powiedziała, odrywając głowę od mojej klatki piersiowej. – Dziękuję, że mnie zrozumiałeś i też przepraszam.
- Nie masz za co – uśmiechnąłem się delikatnie i pocałowałem ją w czoło. Nic nie odpowiedziała, tylko ponownie się we mnie wtuliła. Nie wiem ile tak staliśmy, ale rozkoszowałem się każdą chwilą.
- Mogę się do ciebie przeprowadzić? – zapytała po chwili ciszy. Spojrzałem się na nią i uśmiechnąłem szeroko.
- Kiedy?
- Jeszcze dzisiaj. Lekarz powiedział, że ktoś musi być ze mną całą dobę gdyby coś się działo. Nie mogę się przemęczać, ani denerwować. W zasadzie nie wolno mi niczego – uśmiechnęła się ironicznie. Pociągnąłem ją za dłoń w stronę łóżka. Usiadła na brzegu, a ja obok niej.
- Z mojego pokoju zrobimy sypialnię, a z gościnnego pokój dziecka, hm? – zaproponowałem, a Roxana zaśmiała się pod nosem.
- To samo powiedziała mi Pattie – ściągnąłem brwi nie mogąc pojąć co miała na myśli.
- Ale co powiedziała? – otarła mokre policzki i zaśmiała się perliście.
- O sypialni i o pokoju dla dziecka. Powiedziała, że możemy zająć całą górę – spuściła wzrok na nasze splecione dłonie.
- Dopóki nie wybudujemy własnego domu – spojrzałem się na nią wymownie, a Roxana ponownie się zaśmiała.
- Za bardzo wybiegasz w przyszłość – niepewnie oparła się o mnie. Zaraz przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Chyba masz rację – kciukiem gładziłem przedramię dziewczyny. – To dzisiaj się do mnie przeprowadzasz? – zapytałem się ucieszony.
- Chyba tak to można nazwać – powiedziała radośnie i wstała z łóżka. – Muszę się spakować – podeszła do szafy i wyciągnęła z niej podręczną walizkę. Od razu do niej podszedłem i zabrałem przedmiot.
- Pozwól, że ja to zrobię – przybrałem jak najbardziej poważny ton głosu.
- Masz zamiar wyręczać mnie we wszystkim? – niechętnie oddała mi walizkę i stanęła obok mnie.
- Taki właśnie mam zamiar – odpowiedziałem i stanąłem przed szafą. – To co mam pakować?
- A mogę chociaż składać ubrania? – spojrzała się na mnie wymownie, a ja pokręciłem przecząco głową.
- Nie – głośno westchnęła i zaczęła mi wskazywać ubrania. Dla pewności przytargałem dla niej wygodny fotel z drugiego końca pokoju i usadziłem ją w nim. Co chwila po pokoju roznosił się jej śmiech, kiedy próbowałem złożyć jakieś ubranie i nie wychodziło mi to za bardzo. Po około godzinie – udało się.
- No to jedziemy do mnie? – zatarłem dłonie.
- Muszę jeszcze powiedzieć cioci. Poczekaj – uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała mnie w policzek.
Właśnie taka ma być zawsze. Uśmiechnięta i radosna.
________________________________________


 
 
 
 

Mogłabym jeszcze dodać 9763584763874 zdjęć, ale nie chcę was zamęczać :)

Dzisiaj mamy 1 marca. #Happy16thBirthdayJustin! Chciałabym, żeby ten wpis był aktualny, ale przecież "9" to tylko odwrócona "6".
Mam wrażenie, że wszystko się wokół mnie zmienia. Wszystko. Począwszy od szkoły po dom i rodzinę. Ale chyba jest taka kolej rzeczy, prawda?

http://www.twitlonger.com/show/l5ve0h <-- Przeczytacie? Jeżeli tak, to bardzo dziękuję. Jest to twitlonger mojego autorstwa.

Co do rozdziału to chciałam go dodać dzisiaj. Mogłam go dodać wczoraj, ale musielibyście czekać dłużej na następny. 

11 komentarzy:

  1. świetny, cieszę się, że się pogodzili <3

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwwwww <333 słodko się pogodzili <3 czekam na nn :) @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww :) cudowny rozdział......mam tylko nadzieję,ze z Roxana wszystko dobrze sie skończy xD no tak,dzisiaj Justin ma urodziny <3 jak ten czas szybko leci :') czekam na nn xD mrsBieber1301

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twoje opowiadanie! I życzę Ci, abyś wygrała te bilety na koncert Justina!

    OdpowiedzUsuń
  5. jejej,cudowny rozdział! mam nadzieję,że wszystko dobrze się skończy :) czekam nicierpliwie na następny <3 @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział .<3 Czekam na nn ;)

    @Michaelowax3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny czekam na nn!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. super. :)
    fajny twitlonger. trzymaj się :*
    @biebergirl_001

    OdpowiedzUsuń
  9. Super :) Czekam na newsa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby donosiła ciążę i przeżyła. Bo jeśli Rox umrze będzie to kolejne z rzędu opowiadanie w którym bohaterka umiera przy porodzie a które ja przeczytałam.. brr;/ nuda ! :D
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy w życiu, nie zrezygnowałabym ze swojego życia.

    OdpowiedzUsuń