Przetarłem leniwe oczy i
spojrzałem się w bok. Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc Roxanę, która
spała obok mnie. Pocałowałem ją w czoło i ostrożnie wstałem z łóżka. Podszedłem
do szafy i wyciągnąłem z niej granatowe rurki i szarką koszulkę. Z komody
wyciągnąłem świeże bokserki i ruszyłem pod prysznic.
Kiedy osuszyłem ciało, ubrałem na
siebie bieliznę, a następnie zaczesałem włosy do góry jak to miałem w zwyczaju.
Utrwaliłem je żelem do włosów i założyłem na siebie resztę mojej garderoby.
Wyszedłem z łazienki i podszedłem do łóżka, gdzie spała Roxana.
- Pobudka – cmoknąłem ją w czoło.
Ona przeciągnęła się i spojrzała na mnie uśmiechnięta.
- Cześć – zamruczała i wolno
podniosła się z łóżka. – Która godzina?
Wzrokiem odszukałem zegarka i
odczytałem godzinę.
- Dziewiąta – powiedziałem.
- Za dwie godziny musimy być u
lekarza – zeszła z łóżka i poszła do łazienki. Po około godzinie wyszła z niej
w wczorajszych ubraniach. – Musimy jechać do mnie do domu na chwilkę bo muszę
się przebrać. Potem od razu pojedziemy do doktora – cmoknąłem ją w policzek i
zszedłem za rękę na dół. Poinformowałem moją mamę, że wychodzę, a Roxana
pożegnała się z Pattie.
- Wyniki pani Roxany Dunks –
starsza kobieta wyczytała na głos nazwisko Roxany. Ta zerwała się z krzesełka i
podeszła po wyniki. Kobieta powiedziała coś do brunetki po cichu, na co Roxana
delikatni uśmiechnęła się.
- Musimy iść do ginekologa. Pan
kardiolog już tam na nas czeka z wynikami – dziewczyna powiedziała niemrawo i
chwyciła torebkę z krzesełka. Splotłem nasze dłonie i spojrzałem się na jej
bladą twarz.
- Co się dzieje? – spytałem, kiedy
wsiadaliśmy do windy.
- Nic. Sama nie wiem – szepnęła i
wlepiła wzrok w czubki swoich butów. Wysiedliśmy z windy i od razu
skierowaliśmy się do lekarza Roxany.
- Wejść z tobą? – spojrzałem na
nią przed drzwiami.
- Tak – mocniej chwyciła moją
dłoń.
Otworzyłem przed nią drzwi i
wpuściłem do środka. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, rozmowa dwójki lekarzy
od razu ucichła.
- Dzień dobry – przywitałem się z
Roxaną jednocześnie. Starsza kobieta uśmiechnęła się do nas i wskazała dłonią
na krzesełka przed biurkiem, dając nam znak abyśmy usiedli.
- Dostałam badania i
przedyskutowałam je z doktorem – kobieta wskazała głową na mężczyznę stojącego
obok niej. – Okazało się że chorujesz na przerost przystawki. Choroba ta
powoduje, że twoja przystawka nie domyka się do końca. Ma ona różne stopnie
zaawansowania, jednak tobie przydarzył się najcięższy – spojrzałem się
spanikowany na kobietę. Patrzyła raz na mnie, raz na Roxanę smutnym wzrokiem.
Zaraz potem skupiłem się na doktorze, który robił to samo co kobieta.
- Co to oznacza? – usłyszałem
cichy głos Roxany obok mnie. Spuściłem głowę i zacząłem się modlić w myślach.
- Pani rokowania nie są dobre. W
pani stanie nie mona przyjmować żadnych leków, które mogłyby pani pomóc wygrać
chorobę. Jedynie te które będzie pani mogła przyjmować, to leki na wzmocnienie.
Naprawdę ciężko mi to mówić, ale musi pani wybrać: albo pani, albo dziecko –
zaciągnąłem duży haust powietrza. Dwie postacie w białych fartuchach, patrzyły
na mnie i na Roxanę ze współczuciem.
Spojrzałem się spanikowany na dziewczynę,
która była opanowana. Patrzyła się tępym wzrokiem na starszą kobietę i
machinalnie ściskała moją dłoń.
- Czy mam jakieś szanse na
przeżycie, jeżeli zdecyduję się urodzić dziecko? – powiedziała pół szeptem. Jej
głos zdradzał w jakim była stanie. Łamał się co drugie słowo.
- Są, ale niewielkie – Roxana
wstała, a ja za nią. – Chciałam się umówić na następną wizytę – wstrzymałem
oddech. Chciałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem. Nie wiedziałem co
narodziło się właśnie w jej głowie.
- W jakim celu? – kobieta
spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja miałem ochotę zacząć krzyczeć.
- Wizyta kontrolna – dziewczyna
wyrecytowała jak pacierz.
- Proszę to przemyśleć – w końcu
odezwał się wysoki mężczyzna.
- Dziękuję za radę. Do widzenia –
Roxana wyszła szybkim krokiem z pomieszczenia, a ja za nią. Niemal biegła przez
korytarz do windy.
- Roxana! Roxana zaczekaj! –
chwyciłem ją za rękę i obróciłem w moja stronę. – Co ty wyprawiasz? – niemal
warknąłem.
- Zawieź mnie do domu –
powiedziała półprzytomna.
- Możesz odpowiedzieć na moje
pytanie? – powiedziałem tym samym tonem głosu co poprzednio.
- Zawieź mnie do domu! –
krzyknęła, a ludzie wokoło nas spojrzeli w naszym kierunku.
- Dobrze, chodź – pociągnąłem ją w
stronę windy. Wyszła pierwsza i kontynuowała swój pęd, aż do auta. W duszy
dziękowałem Bogu, że wokoło nas nie roiła się banda fotoreporterów.
Wsiadłem do auta i oparłem ręce na
kierownicy, a na nich głowę.
- Czemu to zrobiłaś? –
wymamrotałem pod nosem.
- Co? – usłyszałem jej załamany
głos.
- Zdecydowałaś – wyprostowałem się
i spojrzałem na jej nieprzytomną twarz.
- A podjąłbyś inną decyzję? –
kontynuowała swój ton głosu. Brzmiała identycznie u lekarza, jak i teraz.
- Może – machinalnie odpaliłem
auto i ruszyłem w stronę domu Roxany. Wysiadłem razem z nią i odprowadziłem pod
same drzwi jej pokoju.
- Chcę zostać sama – wyszeptała i
zamknęła mi drzwi przed nosem. – Jedź do domu – usłyszałem jeszcze.
Nie kontrolując swojego
zachowania, jak maszyna wykonywałem polecenia dziewczyny. Poszedłem do auta,
odpaliłem i pojechałem do domu. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi zaniosłem się
głośnym szlochem. Mama wybiegła z kuchni i spojrzała na mnie spanikowana.
- Co się stało? – obięła mnie
swoim wątłym ramieniem i pomogła dojść do kanapy.
- Roxana… ona może umrzeć –
mówiłem monosylabami. Kobieta spojrzała się na mnie przerażona.
- Jak to?
- Nie chcę o tym mówić – otarłem
policzki i ruszyłem do swojego pokoju. Nie chciałem aby tak się to potoczyło.
Nie teraz, kiedy wszystko zaczynało się układać.
Roxana.
Usiadłam na łóżku i po prostu
zaczęłam płakać. Czyli mój czas jest wyznaczony? To dziwne uczucie, kiedy znasz
datę własnej śmierci. Jednak dla mnie to jest jasne, że wybiorę dziecko, nie
siebie.
Nie rozumiem Justina. Jak on może myśleć,
że mogłabym zrezygnować z dziecka? Ta mała istota nie jest niczemu winna. Tym
bardziej tego, że muszę chodzić po cienkiej krawędzi pomiędzy życiem, a
śmiercią.
- Roxana coś się stało? – ciocia weszła
do pokoju. Nawet nie słyszałam kiedy zapukała. Podeszła do mnie i usiadła obok.
Nie chciałam jej mówić, ale musiałam.
- Ja jestem chora na serce – wychlipałam
i wtuliłam się w kobietę.
- Przecież to nie koniec świata,
na pewno jakoś cię wyleczą – spojrzałam się błagalnym wzrokiem na ciocię. Ta
zrobiła się blada, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Prawda?
- Nie ciociu. Pani doktor kazała
mi wybierać, albo ja, albo dziecko – szepnęłam. Po policzkach kobiety zaczęły
płynąć łzy.
- Tak mi przykro – przytuliła mnie
do siebie.
- Ciociu ja urodzę to dziecko –
powiedziałam niepewnie. Kobieta spojrzała się na mnie zszokowana.
- Ale, Roxana, jesteś tego pewna?
- Czy wy wszyscy musicie się mnie
pytać o to samo?! Tak jestem pewna! – wrzasnęłam.
- Ja przepraszam, ale nie
wyobrażam sobie tego, że poświęcisz swoje życie dla dziecka. Jutro pojadę i
porozmawiam z twoim lekarzem – ciocia wstała i uśmiechnęła się do mnie smutnie –
to i tak będzie tylko i wyłącznie twoja decyzja.
________________________________
Rozdział nie pojawi się w najbliższy weekend (tak jak prawie zawsze) ponieważ wyjeżdżam na ferie. Przy dobrej wenie rozdział będzie w poniedziałek/wtorek.
Ja na miejscu Roxany podjęłabym taką samą decyzję. Nie zrezygnowałabym z dziecka. Ale mam nadzieję, że jakoś to będzie. Czekam na newsa :)
OdpowiedzUsuńmeega ♥
OdpowiedzUsuńczekam z niepokojem. opowiadanie na którym ZAWSZE ryczę ♥
jeju *.*
OdpowiedzUsuńnie moge się doczekać następnego rozdziału *.* jestem taka ciekawa jak to dalej się potoczy.... mam nadzieje że Roxana nie umrze :/
jeju,jaki świetny rozdział! strasznie jestem ciekawa jak to się potoczy,czekam niecierpliwie na następny! <3 @Kinga38
OdpowiedzUsuńO jej......tego się nie spodziewałam O.o ale ja tak samo bym zdecydowała.......oby wszystko dobrzesię skończyło......czekam na nn xD @mrsBieber1301
OdpowiedzUsuńwow .. bardzo ciekwy rozdział :O ciekawe co się stanie czy umrze przy porodzie czy nie .. :(( SUPER BLOG <3
OdpowiedzUsuńProsz niech ona przeżyje! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńjak możesz informuj mnie na tt @lolitkabieber, dziękuję
OdpowiedzUsuńSiedziałam do 3 w nocy aby przeczytać wszystkie rozdziały, no ale nie miałam siły, aby skomentować, więc robię to teraz. Twój blog jest niesamowity, czułam się jak Roxana czytając rozdziały. Bardzo podoba mi się twój blog i błagam, niech ona i dziecko przeżyją! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńpo 1 wiem, że pierwszy raz komentuje. Przepraszam za to. A po 2 to troszkę się opuściłam w lekturze twojego bloga. Też przepraszam. Roxana podjęła dobrą decyzje jak dla mnie, ale mam nadzieje, że jej nie uśmiercisz i nie zostawisz Justina samego z dzieckiem:) pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że dopiero teraz komentuję :) rozdział... co mam ci powiedzieć? zaskoczyłaś mnie.. jestem ciekawa czy Roksana przeżyje i co dalej z miłością jej i Justina <3 czekam na nn :) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńJezu, zaskakujące. Kocham to.
OdpowiedzUsuń[SPAM] Czy wiesz jak trudno jest ochronić ukochaną osobę przed niebezpieczeństwem? A jak trudno gdy tym niebezpieczeństwem jesteś ty sam? Na początku niby zwykła historia, która później rozkręca się i sprawia że się uzależniasz od miłości tej dwójki. Jeżeli ktokolwiek się dowie że są razem...zabiją ją.
Chcesz wiedzieć czy los będzie dla nich łagodny czy raczej nie? Dowiesz się tego tylko na never-give-up-what-you-want-most-jb.blogspot.com
Wczoraj wieczorem i dzisiaj od rana czytałam wszystkie rozdziały. Powiem ci, że piszesz świetnie. :) czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńJesteś nominowana do Liebster Award przez blog http://i-will-catch-you-if-you-fall-baby.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń