- Kochanie – mruknąłem Roxanie do
ucha. Po chwili jej oczy otwarły się, a usta wygięły w uśmiech. – Dzień dobry –
odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem ją w czubek nosa, na co słodko
zachichotała.
- Cześć – zmarszczyła nos i
spojrzała na zegarek. – Za trzy godziny musimy jechać – jęknęła.
Domyśliłem się że chodzi jej o
ostatnią wizytę u lekarza przed porodem. Oparłem się na łokciu i przyglądałem
jej profilowi. Miała delikatnie zadarty nos, wydatne kości policzkowe i
zarumienione policzki co dodawało jej nastoletniego uroku. Ciemne włosy leżały
nieładem na jej klatce piersiowej i poduszce. Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie
w usta.
- Jesteś moja – szepnąłem. –
Nikogo więcej – ponownie pocałowałem ją w usta, przedłużając pocałunek.
Chciałbym zaciągnąć to uczucie ze sobą do grobu, chciałabym umrzeć z tym
uczuciem na ustach.
- Tylko twoja – delikatnie się
uśmiechnęła, kładąc dłonie na moich policzkach. – Nikogo więcej.
Westchnąłem, kiedy złe myśli
przytłoczyły mnie po raz pierwszy tego dnia. Właściwie po raz pierwszy od dwóch
dni.
- Wiesz, że przespaliśmy naszą noc
poślubną? – zaśmiałem się.
- Tak bo zdążyliśmy zrobić swoje
przed nią – wystawiła mi język, a ja opadłem na poduszkę obok niej.
- Jak wspominasz swój pierwszy
raz? – wypaliłem. Po chwili sam zacząłem się zastanawiać czemu to powiedziałem.
Swój pierwszy raz przeżyła ze mną, po balu na którym Nick chciał ją
wykorzystać. To było ponad rok temu.
- Mój pierwszy raz? – usłyszałem
jej roześmiany głos.
- Tak – usiadłem i zacząłem jej się
przyglądać. Zastanawiała się nad czymś.
- Nie myślałam nigdy tak nad tym z
tej strony, zawsze przywoływałam obrazy, a nie uczucia. Wiem, że nigdy tego nie
żałowałam. Przed wszystkim, wyobrażałam sobie to wszystko gdzieś w domu w
górach, z daleka od cywilizacji. Sypialnia z ogromnym łóżkiem, romantyczna
kolacja we dwoje, potem ewentualnie wspólna kąpiel – wzruszyła ramionami, a ja
zagryzłem wargi uświadamiając sobie, że jej pierwszy raz nie był w ani jednym
podpunkcie taki jak ona sobie wyobrażała. – Ale teraz kiedy patrzę na to z
perspektywy czasu, moje wyobrażenia były banalne. Każdy chłopak mógłby
zorganizować coś takiego. Zrobić śliczną otoczkę, a nie liczyć się ze mną w
łóżku. Mój pierwszy raz był idealny, pozwoliłeś mi zadecydować, pomogłeś mi. Pokazałeś,
że tutaj nie liczy się doznanie ale uczucie bycia najbliżej jak to możliwe z
drugą osobą – usiadła naprzeciwko mnie i szeroko się uśmiechnęła. – Nie myśl o
tym że mój pierwszy raz nie był w ogóle podobny do tego który sobie
wyobrażałam. Zawsze myślałam o całej otoczce, a nie o zbliżeniu – nachyliła się
i pocałowała mnie w policzek. – Dziękuję ci Justin za najwspanialszy pierwszy
raz na całym świecie.
Zaśmiałem się do siebie. Sam nie
wiedziałem co czuję. Dumę? Radość? Spełnienie? Jednak ważne było to, że moja
dziewczyna, kobieta, żona wspomina swój pierwszy raz jako najlepszy na świecie.
Chciałabym aby wspominała tak każdy nasz następny raz, mimo że może już taki
nie nadejść.
Zejdź z tych myśli – skarciłem sam
siebie w głowie. Oprzytomniałem i spojrzałem na Roxanę, która bacznie mi się
przyglądała.
- A twój pierwszy raz? – doszło
mnie brzmienie jej głosu. Moje mięśnie automatycznie się spięły na samo
wspomnienie.
Burdel, dziwka, brudna pościel i
ściany.
Jesteś taki słodki – zabrzmiały w mojej głowie słowa tamtej dziwki,
a na policzkach niemal poczułem znowu jej kciuki.
Przełknąłem gulę w gardle i
skupiłem swój wzrok na stopach.
- Mówiłem ci już o nim –
wzruszyłem ramionami.
- Nie powiedziałeś mi za dużo – chwyciła
moją dłoń, a ja wziąłem głęboki oddech.
- Staram się o nim zapomnieć –
mruknąłem. – Czasami obarczam mój pierwszy raz jako powód dlaczego traktowałem
dziewczyny jak zabawki na jedną noc.
W mojej głowie zaszumiało kilka
imion. Przypomniałem sobie ich płacz, kiedy dowiadywały się, że to wszystko było
tylko i wyłącznie „dla mojej przyjemności”.
- To było na moich szesnastych
urodzinach – poczułem jak Roxana mocniej zaciska moją dłoń. Spojrzałem na nią,
a ona uśmiechnęła się pocieszająco. – Wtedy jeszcze byłem pewien, że mój
pierwszy raz przeżyję z dziewczyną którą kocham, wierzyłem w miłość, ale po
moim pierwszym razie to wszystko znikło – usłyszałem jak Roxana bierze nagły
haust powietrza, ale zignorowałem to. – Trzech kumpli, starszych ode mnie o
rok, wykupili dla mnie dziwkę, jak oni sądzili „prestiżową”. Nie chciałem tam
iść, ale nie chciałem również wyjść na tchórza. Po imprezie poszedłem tam.
Wzięła mnie do jakiegoś obskurnego pokoju i po prostu zaczęła rozbierać i
całować. Nie wiedziałem co robić, byłem spanikowany. Sam dokładnie wszystkiego
nie pamiętam, wiem że doznałem w niej spełnienia, a potem od razu wyszła.
Poczułem jak Roxana przytula mnie
do siebie. Wtuliłem głowę w jej szyję i cicho westchnąłem. Delikatnie gładziła
dłonią moje plecy, a ja przymknąłem oczy pod natłokiem wspomnień. Nie chciałem
jej mówić o tym, że wcześniej zrobiła mi loda i zmusiła do zrobienia jej
palcówki. Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To było ponad trzy
lata temu, a ja nadal czułem obrzydzenie do siebie samego z tego powodu.
- Przykro mi Justin – usłyszałem
jej ściszony głos. Wyprostowałem się i wzruszyłem ramionami.
- To była moja decyzja, której
teraz żałuję, ale niestety nie mogę cofnąć czasu – przyciągnąłem brunetkę do
siebie i splotłem nasze dłonie. – Czasami sobie myślę, że nasz pierwszy raz
przypieczętował „nowego mnie”. Potem sobie wyobrażam, że to był właśnie mój
pierwszy raz.
Tak właśnie było. Często,
szczególnie wieczorami, myślałem nad „nowym ja”. Moje życie dzieliło się na
trzy części: do szesnastych urodzin, od szesnastych urodzin aż do rozpoczęcia
przyjaźni z Roxaną i od rozpoczęcia przyjaźni z Roxaną do teraz. Przyjaźń z
Roxaną wymazała mój drugi etap życia. To tak jakby po prostu żyć do dnia
szesnastych urodzin, zasnąć, a potem obudzić się w dniu kiedy mogłem normalnie
rozmawiać z Roxaną.
- Chyba powinniśmy się szykować –
dziewczyna jęknęła zerkając na zegarek. Za półtorej godziny mieliśmy się
wstawić u lekarza, a jeszcze przed tym zabrać wszystkie ubrania z hotelu.
- Masz rację – podniosłem się z
łóżka i podałem dłoń Roxanie, która wstała z łóżka. – Idź się szykować, a ja
spakuję ubrania do walizki – pocałowałem ją w policzek, a ona ruszyła do
łazienki.
Starałem się jak najdokładniej
złożyć jej suknię ślubną, którą dzisiaj Jessica obiecała zawieść do pralni.
Następnie włożyłem do walizki mój garnitur oraz resztę dodatków. Wziąłem
wcześniej uszykowane ubrania i wszedłem do łazienki. Roxana właśnie zakładała
na siebie zwiewną, błękitną sukienkę.
- Już wychodzę – rzuciła mijając
mnie w drzwiach. Zaśmiałem się z jej pośpiechu na co ona rzuciła mi dziwne
spojrzenie. Podszedłem do umywalki i wyszczotkowałem zęby. Przemyłem twarz, a
następnie ułożyłem włosy. Szybko ubrałem szare rurki i biały t-shirt. Wyszedłem
z łazienki, a następnie wrzuciłem resztę kosmetyków do torby. Założyłem buty i
wzrokiem odszukałem Roxany. Siedziała na łóżku i jadła tosty z dżemem.
- Przynieśli śniadanie –
uśmiechnęła się delikatnie. Usiadłem obok niej i wziąłem swoją porcję.
- Zaraz musimy jechać – powiedziałem
biorąc duży kęs bekonu.
- Jeszcze dziesięć minut. Zdążymy
zjeść śniadanie – kiwnąłem głową i z talerzem podszedłem do okna. Roiło się tam
od fotoreporterów i jak na zawołanie poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem
komórkę. Na wyświetlaczu widniało „Scooter”.
- Co się dzieje? – spytałem kiedy
odebrałem telefon.
- Ochroniarze już czekają pod
waszym pokojem, wyjdziecie tylnym wyjściem do podstawionego auta. Dajcie już im
swoje bagaże okej? – usłyszałem instrukcję. Skierowałem się do drzwi.
- Okej. Na razie – nie czekałem
jak się rozłączy, tylko sam zakończyłem połączenie. Wyszedłem z pokoju i
ujrzałem dwie znajome twarze. Zawołałem ochroniarzy do pokoju i podałem
walizki.
- Dzięki – rzuciłem kiedy wychodzili
z pomieszczenia. Kiwnęli porozumiewawczo głowami, a potem zamknęli za sobą
drzwi. Odwróciłem się w stronę Roxany, która skończyła śniadanie. Podszedłem do
łóżka i pomogłem dziewczynie wstać. Splotłem nasze dłonie i pocałowałem
brunetkę w czoło.
- Musimy już iść do auta –
powiedziałem ściszonym głosem. Roxana zacisnęła wargi i pokiwała głową. – Co
się dzieje? – zaniepokoiłem się jej niewyraźną miną.
- Nic – wzruszyła ramionami. –
Chodźmy – pociągnęła mnie w stronę drzwi. Obróciłem się ostatni raz w stronę
pokoju, aby upewnić się że niczego nie zapomnieliśmy.
Wyszliśmy na korytarz i wolnym
krokiem podeszliśmy pod drzwi windy. Nacisnąłem guzik przywołujący ją i
spojrzałem na Roxanę. Była blada, jakby się strasznie czymś martwiła albo coś
jej dolegało.
Spojrzała się na mnie i delikatnie
uśmiechnęła, a wtedy srebrne drzwi winy rozsunęły się. Pozwoliłem jej wejść
pierwszej do środka, kiedy ja wchodziłem, nacisnąłem przycisk nakazujący
windzie jechać na parter. Objąłem delikatnie brunetkę i bacznie przyglądałem
się jej zarumienionymi policzkami mocno kontrastującymi z bladą cerą.
- Na pewno wszystko dobrze? – ściągnąłem
brwi, odsuwając z jej czoła zabłąkany kosmyk włosów.
- Tak – mruknęła. Nerwowo
odchrząknąłem wiedząc że kłamie.
Drzwi otworzyły się, a ja znowu
przepuściłem brunetkę. Po chwili dołączyłem do niej, a obok nas pojawiło się
pięciu ochroniarzy. Pokierowali nas do tylniego wyjścia, a zaraz potem
znaleźliśmy się w aucie. Przywitałem się z szoferem i podałem adres szpitala do
którego teraz jechaliśmy z Roxaną.
- Widzę przecież – spojrzałem na
dziewczynę wymownie. Ona tylko przewróciła oczami i wróciła do oglądanie
widoków za oknem. – Roxana, martwię się o ciebie – potarłem jej dłoń. Odwróciła
się do mnie i westchnęła.
- Wiem – wzruszyła ramionami. –
Ale nie chcę cię martwić – zmarszczyła czoło. Spojrzałem na nią spanikowanym
wzrokiem.
- Czym nie chcesz mnie martwić? –
próbowałem zachować spokój, aby nie rozkazać jechać szoferowi szybciej, a
najlepiej doczepić do auta odrzutowców.
- Nie wiem – mruknęła. – Po prostu
mam dziwne przeczucie – mruknęła – albo to po prostu zmęczenie.
- Na pewno? – pomasowałem kciukiem
wierzch jej dłoni.
- Tak – zagryzła wargę i wróciła
do podziwiania widoków za oknem.
Starałem się zachować spokój, ale
jednak mnie również dopadło to dziwne uczucie. Za pięć dni ma nastąpić poród, a
co jeżeli w ciągu tych pięciu dni coś się wydarzy? Co jeżeli to będą ostatnie
dni życia Roxany?
Spojrzałem na profil dziewczyny.
Nachyliłem się i chwyciłem jej twarz w dłonie, a następnie delikatnie
pocałowałem. Brunetka spojrzała się na mnie zaskoczona, a po chwili delikatnie
uśmiechnęła.
- Kocham cię – szepnęła. Oblizałem
usta i delikatnie pocałowałem dziewczynę w czoło.
- Ja ciebie też kocham skarbie –
mruknąłem. Roxana oparła się tym razem o mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Przez
resztę drogi do szpitala rozmyślałem nad tym jak moje życie potoczy się zaraz
po narodzeniu dziecka. Wiadomo, że wszystko ulegnie zmianie, ja sam się
zmienię, ale jak bardzo?
- Dzień dobry – przywitała nas
znajoma położna.
- Dzień dobry – odpowiedzieliśmy z
Roxaną chórem. Zaraz potem dziewczyna położyła się na zielonym fotelu, a ja
usiadłem na krzesełku obok.
- Jak się czujesz? – kobieta spojrzała
spod okularów na Roxanę, zakładając w tym samym czasie białe rękawiczki i
wylewając na odkryty brzuch brunetki zielony płyn.
- Jestem troszeczkę zmęczona po
wczorajszym dniu, ale poza tym wszystko jest dobrze – delikatnie się
uśmiechnęła, skupiając swój wzrok na monitorze. Po chwili pojawiły się na nim
znajome kształty dziecka. Zagryzłem wargę starając się rozróżnić nóżki, główkę
i rączki, ale kiepsko mi to wychodziło.
Może nie będziesz odpowiednim ojcem?
Przemknęło mi przez myśl. Zaraz
potem odgoniłem to od siebie, wodząc wzrokiem za palcem położnej zarysowującym
kształt dziecka.
- A teraz posłuchamy serduszka –
uśmiechnęła się do nas, a zaraz potem rozległo się szybkie pukanie. Po
kilkudziesięciu sekundach wszystko ucichło, a ja spojrzałem na Roxanę, która
uśmiechała się szeroko.
Nie odczuwałem nic. Wewnątrz mnie
była pustka. Powinienem się uśmiechać? Być wzruszony? Może skakać ze szczęścia?
Sam nie wiedziałem jak reagować. Jak mam być wesoły i rozpromieniony skoro dla
tego dziecka Roxana może poświęcić swoje życie, zostawiając mnie samego na
pastwę losu.
- Wszystko jest dobrze –
uściśnięcie mojej dłoni przez brunetkę przywołało mnie do rzeczywistości. –
Widzimy się za pięć dni już na porodzie – starsza kobieta uśmiechnęła się do
nas, ściągając rękawiczki.
- Oczywiście – Roxana odwzajemniła
uśmiech, wycierając swój okrągły brzuch szmatką, a zaraz potem wrzucając ją do
kosza.
- Do zobaczenia – pożegnaliśmy się
z kobietą, a potem wyszliśmy z gabinetu.
- Teraz coś z tobą jest nie tak –
brunetka spojrzała na mnie, spod opadającej grzywki.
- Nie zwracaj na mnie uwagi – wzruszyłem
ramionami. – Chodźmy do kardiologa i wreszcie wróćmy do domu – pociągnąłem dłoń
Roxany, a ona wolno ruszyła za mną.
Po kilkunastu minutach i
zapewnieniach, że wszystko będzie dobrze na reszcie ruszyliśmy w drogę powrotną
do domu. Szpitale mnie przytłaczały. Nie lubiłem tam być. Kiedy widziałem wszystkie
smutne twarze, wiedziałem że ci ludzie cierpią. Niektórzy z nich nie mieli swoich
rodzin, a nadal walczyli.
- Cześć mamo – przytuliłem niską
kobietę, która szybkim krokiem podeszła do mnie i do Roxany, a następnie objęła
nas oboje.
- Jak wam minął pierwszy dzień
małżeństwa? – spojrzała się na nas z wielkim uśmiechem na ustach. Przewróciłem
oczami, wyrzucając głowę do tyłu.
- Chyba normalnie – usłyszałem roześmiany
głos Roxany.
- Idźcie odpoczywać, a ja zrobię
dla was obiad – czując zbawienie, jak najszybciej skierowałem się z Roxaną do
naszej sypialni. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pokoju.
- Musimy gdzieś powiesić zdjęcia ślubne
– jej wzrok zawisł na wolnej ścianie obok łóżka. – Tutaj będą wisieć – zaśmiała
się. Zawtórowałem jej bo teraz wyglądała jak czternastolatka dostająca swój
wymarzony prezent. – Śmiejesz się ze mnie – wystawiła mi język. Podszedłem do
niej i nachyliłem się tak, aby nasze oczy znajdowały się na równej odległości.
- Wiem – mruknąłem.
- Dlaczego? – ściągnęła brwi i
wystawiła dolną wargę.
- Bo jesteś słodka.
- Nie jestem.
- Jesteś i za to cię kocham –
cmoknąłem ją w usta. Wyprostowałem się i rozejrzałem po pokoju. – Muszę rozpakować
walizki – podszedłem do nich i chwyciłem ich rączki. Zanim zniknąłem za
drzwiami garderoby usłyszałem głos Roxany.
- Kocham cię Justin – spojrzałem na
nią i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ja ciebie też kocham, najmocniej
na świecie – zagryzła dolną wargę, a ja wróciłem do garderoby.
Znowu wróciłem do rozmyślania o
wszystkim. Roxana, dziecko, Roxana, dziecko. Wydawało mi się, że te dwa słowa
odbijają się od kości czaszki. Nie wyobrażałem sobie życia bez mojej żony.
Zaśmiałem się sam do siebie. Czy
kiedykolwiek bym pomyślał, że ożenię się z kimś w wieku dziewiętnastu lat? Było
to dla mnie tak niedorzeczne jak to, że kiedyś kogoś pokocham i będę mieć z tą
osobą dziecko.
- Roxana zaczekaj!
Proszę! – krzyczałem za uciekającą dziewczyną. Udało mi się ją dogonić. Złapałem
ją za ramię i zatrzymałem. – Dlaczego tak nagle wyszłaś? – zapytałem się jej
zdyszany. Spuściła wzrok.
- Ja .. sama nie wiem.
Po prostu wyszłam.
- Ale dlaczego?
Powiedziałem coś nie tak ? – sam już nie wiedziałem co robić. Była dla mnie
kimś więcej. Nie mogłem jej stracić.
- Po co w ogóle
przepraszałeś? – zdezorientowała mnie. Jej oczy zaszły łzami. Nie chciałem by
płakała.
- A uwierzyłabyś
gdybym przeprosił cię na osobności? – mruknąłem.
- Ludzie nie zmieniają
się ot tak. A na pewno nie z dnia na dzień. Nie w takim stopniu jak ty się
zmieniłeś i naprawdę trudno mi jest uwierzyć w twoją przemianę – spojrzała mi w
oczy. Czułem ukłucie w sercu. Niepewnie chwyciłem jej dłoń.
- Wczoraj zmieniło
wszystko. Nawet nie wiesz co poczułem kiedy zamiast ciebie, zobaczyłem wraka
człowieka na łóżku. Wtedy wszystko się zmieniło. Widocznie potrzebowałem
wstrząsu, aby zrozumieć swoje błędy. Wybaczysz mi kiedyś? – lustrowałem każdy
skrawek jej twarzy. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja nie wiedziałem
co mogę dla niej jeszcze zrobić. – Nie płacz. Proszę… – delikatnie objąłem jej
twarz dłońmi, ścierając kciukami łzy. – Spójrz na mnie – szepnąłem. Niepewnie
uniosła wzrok. – Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała. Pozwól mi cię ochronić –
dałem krok do przodu. Niczego bardziej nie pragnąłem niż pocałować ją. Oparłem
o siebie nasze czoła. – Tylko o to cię proszę – zachrypiałem.
Jej oczy
zahipnotyzowały mnie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Delikatnie zbliżałem
się do niej. Czułem jej miętowy oddech, szybko bijące serce i delikatne
dreszcze wstrząsające jej ciałem. Sam czułem to samo.
Najpierw delikatnie
musnąłem jej usta, jakby pytając o pozwolenie. Byłem niemal pewny, że jest to
jej pierwszy pocałunek. Chciałem uczynić go wyjątkowym. Spojrzałem na nią
badawczym wzrokiem i uśmiechnąłem się widząc jej uroczo zarumienione policzki.
Wplotła palce w moje włosy, a ja ponowiłem pocałunek. Po kilku chwilach
pogłębiłem go doszczętnie się w nim zatracając. Nasze usta znalazły swój własny
rytm, którym oboje się napawaliśmy. Na sam koniec, mając jeszcze zamknięte
oczy, delikatnie pocałowałem jej dolną wargę, aby zasmakować ostatni raz jej
ust,
- Dziękuję – wyszeptała,
zanurzając twarz w moim karku.
- Za co? – spytałem
zdziwiony.
- Za to – niepewnie spojrzała
mi w oczy.
- To był twój pierwszy
pocałunek? – bardziej stwierdziłem niż spytałem. Było to na swój sposób wyjątkowe,
mieć świadomość, że dziewczyna przeżyła z tobą swój pierwszy pocałunek.
- Tak – zarumieniła się.
Odsunąłem ją delikatnie od siebie aby móc bez problemu spojrzeć jej w oczy.
- Nie ma się czego
wstydzić – powiedziałem łagodnie.
- Mam siedemnaście lat
i nigdy w życiu się nie całowałam – wymruczała.
- I to czyni cię
wyjątkową. Tego można ci jedynie zazdrościć – przyciągnąłem ją do siebie i
pocałowałem w czubek głowy.
- Skończone – skwitowałem sam do siebie, wrzucając do kosza
ostatnią rzecz nadającą się do prania. Odłożyłem walizki na miejsce i wróciłem
do sypialni. Stanąłem w progu przerażony.
- Justin – jej usta wypowiedziały niemo moje imię.
Podbiegłem do dziewczyny, leżącej na podłodze.
- O mój boże – szepnąłem sam do siebie, dławiąc się własnymi
łzami. – Mamo! – zacząłem krzyczeć jak najgłośniej. Drżącymi dłońmi wyciągnąłem
telefon i wybrałem numer pogotowia.
- Boże – usłyszałem za sobą głos mamy, podczas gdy ja
próbowałem sensownie podać informacje dotyczące Roxany. Kiedy pogotowie
rozłączyło się, położyłem głowę dziewczyny na moich kolanach.
- Już jadą, wszystko będzie dobrze – wyszeptałem, próbując
opanować drżenie całego ciała i łzy, które niekontrolowanie spływały po moich
policzkach.
_________________________________
Możecie mnie ukamienować lub cokolwiek bo wiem, że zawiodłam. Jest mi trochę smutno bo już wielkimi krokami zbliżamy się do końca przygód Roxany i Justina. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób jest nadal ze mną i wyrażą swoje zdanie, na temat tego jakże marnego rozdziału.
Dziękuję Wam i do napisania :) (kolejny rozdział już jest prawie napisany, więc spodziewajcie się go w sobotę/niedzielę)
cudoooo ! <3 tak bardzo mi brakowało tego opowiadania, Roxany i Justina < 3 @beelieve_in_you
OdpowiedzUsuńKocham *-* ej no, niemoge się doczekać do następnego, <3 bożepamiętam ten fragment gdy się pocałowali :")
OdpowiedzUsuńWcale nie jest marny, tylko świetny. Matko pamiętam ten fragment ich pocałunku *.*
OdpowiedzUsuńpamietam ich pierwszy pocałunek ;D genialne rozdziały <3 nie moge doczekac sie kolejnych ;] JBieberowa
OdpowiedzUsuństrasznie mi się podoba to opowiadanie. świetnie piszesz i mam nadzieję, ze dobrze sie skończy to opowiadanie! nie moge sie doczekac nastepnego i pamietam ten fragment jakby to było wczoraj! aww :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze bedziesz cos po tym pisac, uwielbiam ten blog
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, długi i z tego bardzo się ciesze.. Nie mogę się doczekać następnego i mam nadzieje ze wstawisz rozdział szybko.. ;) @nastiily
OdpowiedzUsuńmy God... are you trying to kill me or what?! jeez... jeśli jej się coś stanie to ja się zaryczę.. ;__;
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! i baaaardzo długi ;) haha czekam z niecierpliwością @swaggyjusteen
Genialny rozdział! Warto było czekać ;) mam tylko nadzieje, że Roxana nie umrze.
OdpowiedzUsuńO jezuu...
OdpowiedzUsuńuwielbiam myyszko ♥
OdpowiedzUsuń@biebsterrie
O jezu proszę Cię, nie zabijaj mi jej :( rzadko jestem za happy endami, z reguły wolę bardziej tragicznie i przez to realnie, ale teraz nie przeżyję tego, że ona może umrzeć no ;/ jakoś strasznie to na mnie działa, chyba nigdy więcej nie uwierzę, że prawdziwa miłość może przetrwać, jeśli faktycznie ją uśmiercisz, nie możesz mi tego zrobić :P no cóż, czekam na nn z ogromną niecierpliwością, piszesz cudownie, uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńPiękny *.*
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie <33
OdpowiedzUsuńjezu jaki piękny <33 ... a na koniec drama :(
OdpowiedzUsuńMam do ciebie pytanie. Czy blog meine-historia-o-bieberku jest twój? Jak tak to czy jest gdzieś kontynuowany?
OdpowiedzUsuńJak możesz to odpowiedz mi na moim twitterze @Agaulka no chyba że nie możesz to tutaj
UsuńOmg cały blog jest zajebiaszczy :0 tak mi sie spodobało że czytałam 2 dni :o ej, ona nie umrze, prawda ?! nie możee :c bedziesz informować o nastepnych rozdziałach ? :) @aj_em_belieber
OdpowiedzUsuń