poniedziałek, 23 grudnia 2013

59.

- Kochanie – mruknąłem Roxanie do ucha. Po chwili jej oczy otwarły się, a usta wygięły w uśmiech. – Dzień dobry – odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem ją w czubek nosa, na co słodko zachichotała.
- Cześć – zmarszczyła nos i spojrzała na zegarek. – Za trzy godziny musimy jechać – jęknęła.
Domyśliłem się że chodzi jej o ostatnią wizytę u lekarza przed porodem. Oparłem się na łokciu i przyglądałem jej profilowi. Miała delikatnie zadarty nos, wydatne kości policzkowe i zarumienione policzki co dodawało jej nastoletniego uroku. Ciemne włosy leżały nieładem na jej klatce piersiowej i poduszce. Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie w usta.
- Jesteś moja – szepnąłem. – Nikogo więcej – ponownie pocałowałem ją w usta, przedłużając pocałunek. Chciałbym zaciągnąć to uczucie ze sobą do grobu, chciałabym umrzeć z tym uczuciem na ustach.
- Tylko twoja – delikatnie się uśmiechnęła, kładąc dłonie na moich policzkach. – Nikogo więcej.
Westchnąłem, kiedy złe myśli przytłoczyły mnie po raz pierwszy tego dnia. Właściwie po raz pierwszy od dwóch dni.
- Wiesz, że przespaliśmy naszą noc poślubną? – zaśmiałem się.
- Tak bo zdążyliśmy zrobić swoje przed nią – wystawiła mi język, a ja opadłem na poduszkę obok niej.
- Jak wspominasz swój pierwszy raz? – wypaliłem. Po chwili sam zacząłem się zastanawiać czemu to powiedziałem. Swój pierwszy raz przeżyła ze mną, po balu na którym Nick chciał ją wykorzystać. To było ponad rok temu.
- Mój pierwszy raz? – usłyszałem jej roześmiany głos.
- Tak – usiadłem i zacząłem jej się przyglądać. Zastanawiała się nad czymś.
- Nie myślałam nigdy tak nad tym z tej strony, zawsze przywoływałam obrazy, a nie uczucia. Wiem, że nigdy tego nie żałowałam. Przed wszystkim, wyobrażałam sobie to wszystko gdzieś w domu w górach, z daleka od cywilizacji. Sypialnia z ogromnym łóżkiem, romantyczna kolacja we dwoje, potem ewentualnie wspólna kąpiel – wzruszyła ramionami, a ja zagryzłem wargi uświadamiając sobie, że jej pierwszy raz nie był w ani jednym podpunkcie taki jak ona sobie wyobrażała. – Ale teraz kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, moje wyobrażenia były banalne. Każdy chłopak mógłby zorganizować coś takiego. Zrobić śliczną otoczkę, a nie liczyć się ze mną w łóżku. Mój pierwszy raz był idealny, pozwoliłeś mi zadecydować, pomogłeś mi. Pokazałeś, że tutaj nie liczy się doznanie ale uczucie bycia najbliżej jak to możliwe z drugą osobą – usiadła naprzeciwko mnie i szeroko się uśmiechnęła. – Nie myśl o tym że mój pierwszy raz nie był w ogóle podobny do tego który sobie wyobrażałam. Zawsze myślałam o całej otoczce, a nie o zbliżeniu – nachyliła się i pocałowała mnie w policzek. – Dziękuję ci Justin za najwspanialszy pierwszy raz na całym świecie.
Zaśmiałem się do siebie. Sam nie wiedziałem co czuję. Dumę? Radość? Spełnienie? Jednak ważne było to, że moja dziewczyna, kobieta, żona wspomina swój pierwszy raz jako najlepszy na świecie. Chciałabym aby wspominała tak każdy nasz następny raz, mimo że może już taki nie nadejść.
Zejdź z tych myśli – skarciłem sam siebie w głowie. Oprzytomniałem i spojrzałem na Roxanę, która bacznie mi się przyglądała.
- A twój pierwszy raz? – doszło mnie brzmienie jej głosu. Moje mięśnie automatycznie się spięły na samo wspomnienie.
Burdel, dziwka, brudna pościel i ściany.
Jesteś taki słodki – zabrzmiały w mojej głowie słowa tamtej dziwki, a na policzkach niemal poczułem znowu jej kciuki.
Przełknąłem gulę w gardle i skupiłem swój wzrok na stopach.
- Mówiłem ci już o nim – wzruszyłem ramionami.
- Nie powiedziałeś mi za dużo – chwyciła moją dłoń, a ja wziąłem głęboki oddech.
- Staram się o nim zapomnieć – mruknąłem. – Czasami obarczam mój pierwszy raz jako powód dlaczego traktowałem dziewczyny jak zabawki na jedną noc.
W mojej głowie zaszumiało kilka imion. Przypomniałem sobie ich płacz, kiedy dowiadywały się, że to wszystko było tylko i wyłącznie „dla mojej przyjemności”.
- To było na moich szesnastych urodzinach – poczułem jak Roxana mocniej zaciska moją dłoń. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się pocieszająco. – Wtedy jeszcze byłem pewien, że mój pierwszy raz przeżyję z dziewczyną którą kocham, wierzyłem w miłość, ale po moim pierwszym razie to wszystko znikło – usłyszałem jak Roxana bierze nagły haust powietrza, ale zignorowałem to. – Trzech kumpli, starszych ode mnie o rok, wykupili dla mnie dziwkę, jak oni sądzili „prestiżową”. Nie chciałem tam iść, ale nie chciałem również wyjść na tchórza. Po imprezie poszedłem tam. Wzięła mnie do jakiegoś obskurnego pokoju i po prostu zaczęła rozbierać i całować. Nie wiedziałem co robić, byłem spanikowany. Sam dokładnie wszystkiego nie pamiętam, wiem że doznałem w niej spełnienia, a potem od razu wyszła.
Poczułem jak Roxana przytula mnie do siebie. Wtuliłem głowę w jej szyję i cicho westchnąłem. Delikatnie gładziła dłonią moje plecy, a ja przymknąłem oczy pod natłokiem wspomnień. Nie chciałem jej mówić o tym, że wcześniej zrobiła mi loda i zmusiła do zrobienia jej palcówki. Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To było ponad trzy lata temu, a ja nadal czułem obrzydzenie do siebie samego z tego powodu.
- Przykro mi Justin – usłyszałem jej ściszony głos. Wyprostowałem się i wzruszyłem ramionami.
- To była moja decyzja, której teraz żałuję, ale niestety nie mogę cofnąć czasu – przyciągnąłem brunetkę do siebie i splotłem nasze dłonie. – Czasami sobie myślę, że nasz pierwszy raz przypieczętował „nowego mnie”. Potem sobie wyobrażam, że to był właśnie mój pierwszy raz.
Tak właśnie było. Często, szczególnie wieczorami, myślałem nad „nowym ja”. Moje życie dzieliło się na trzy części: do szesnastych urodzin, od szesnastych urodzin aż do rozpoczęcia przyjaźni z Roxaną i od rozpoczęcia przyjaźni z Roxaną do teraz. Przyjaźń z Roxaną wymazała mój drugi etap życia. To tak jakby po prostu żyć do dnia szesnastych urodzin, zasnąć, a potem obudzić się w dniu kiedy mogłem normalnie rozmawiać z Roxaną.
- Chyba powinniśmy się szykować – dziewczyna jęknęła zerkając na zegarek. Za półtorej godziny mieliśmy się wstawić u lekarza, a jeszcze przed tym zabrać wszystkie ubrania z hotelu.
- Masz rację – podniosłem się z łóżka i podałem dłoń Roxanie, która wstała z łóżka. – Idź się szykować, a ja spakuję ubrania do walizki – pocałowałem ją w policzek, a ona ruszyła do łazienki.
Starałem się jak najdokładniej złożyć jej suknię ślubną, którą dzisiaj Jessica obiecała zawieść do pralni. Następnie włożyłem do walizki mój garnitur oraz resztę dodatków. Wziąłem wcześniej uszykowane ubrania i wszedłem do łazienki. Roxana właśnie zakładała na siebie zwiewną, błękitną sukienkę.
- Już wychodzę – rzuciła mijając mnie w drzwiach. Zaśmiałem się z jej pośpiechu na co ona rzuciła mi dziwne spojrzenie. Podszedłem do umywalki i wyszczotkowałem zęby. Przemyłem twarz, a następnie ułożyłem włosy. Szybko ubrałem szare rurki i biały t-shirt. Wyszedłem z łazienki, a następnie wrzuciłem resztę kosmetyków do torby. Założyłem buty i wzrokiem odszukałem Roxany. Siedziała na łóżku i jadła tosty z dżemem.
- Przynieśli śniadanie – uśmiechnęła się delikatnie. Usiadłem obok niej i wziąłem swoją porcję.
- Zaraz musimy jechać – powiedziałem biorąc duży kęs bekonu.
- Jeszcze dziesięć minut. Zdążymy zjeść śniadanie – kiwnąłem głową i z talerzem podszedłem do okna. Roiło się tam od fotoreporterów i jak na zawołanie poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem komórkę. Na wyświetlaczu widniało „Scooter”.
- Co się dzieje? – spytałem kiedy odebrałem telefon.
- Ochroniarze już czekają pod waszym pokojem, wyjdziecie tylnym wyjściem do podstawionego auta. Dajcie już im swoje bagaże okej? – usłyszałem instrukcję. Skierowałem się do drzwi.
- Okej. Na razie – nie czekałem jak się rozłączy, tylko sam zakończyłem połączenie. Wyszedłem z pokoju i ujrzałem dwie znajome twarze. Zawołałem ochroniarzy do pokoju i podałem walizki.
- Dzięki – rzuciłem kiedy wychodzili z pomieszczenia. Kiwnęli porozumiewawczo głowami, a potem zamknęli za sobą drzwi. Odwróciłem się w stronę Roxany, która skończyła śniadanie. Podszedłem do łóżka i pomogłem dziewczynie wstać. Splotłem nasze dłonie i pocałowałem brunetkę w czoło.
- Musimy już iść do auta – powiedziałem ściszonym głosem. Roxana zacisnęła wargi i pokiwała głową. – Co się dzieje? – zaniepokoiłem się jej niewyraźną miną.
- Nic – wzruszyła ramionami. – Chodźmy – pociągnęła mnie w stronę drzwi. Obróciłem się ostatni raz w stronę pokoju, aby upewnić się że niczego nie zapomnieliśmy.
Wyszliśmy na korytarz i wolnym krokiem podeszliśmy pod drzwi windy. Nacisnąłem guzik przywołujący ją i spojrzałem na Roxanę. Była blada, jakby się strasznie czymś martwiła albo coś jej dolegało.
Spojrzała się na mnie i delikatnie uśmiechnęła, a wtedy srebrne drzwi winy rozsunęły się. Pozwoliłem jej wejść pierwszej do środka, kiedy ja wchodziłem, nacisnąłem przycisk nakazujący windzie jechać na parter. Objąłem delikatnie brunetkę i bacznie przyglądałem się jej zarumienionymi policzkami mocno kontrastującymi z bladą cerą.
- Na pewno wszystko dobrze? – ściągnąłem brwi, odsuwając z jej czoła zabłąkany kosmyk włosów.
- Tak – mruknęła. Nerwowo odchrząknąłem wiedząc że kłamie.
Drzwi otworzyły się, a ja znowu przepuściłem brunetkę. Po chwili dołączyłem do niej, a obok nas pojawiło się pięciu ochroniarzy. Pokierowali nas do tylniego wyjścia, a zaraz potem znaleźliśmy się w aucie. Przywitałem się z szoferem i podałem adres szpitala do którego teraz jechaliśmy z Roxaną.
- Widzę przecież – spojrzałem na dziewczynę wymownie. Ona tylko przewróciła oczami i wróciła do oglądanie widoków za oknem. – Roxana, martwię się o ciebie – potarłem jej dłoń. Odwróciła się do mnie i westchnęła.
- Wiem – wzruszyła ramionami. – Ale nie chcę cię martwić – zmarszczyła czoło. Spojrzałem na nią spanikowanym wzrokiem.
- Czym nie chcesz mnie martwić? – próbowałem zachować spokój, aby nie rozkazać jechać szoferowi szybciej, a najlepiej doczepić do auta odrzutowców.
- Nie wiem – mruknęła. – Po prostu mam dziwne przeczucie – mruknęła – albo to po prostu zmęczenie.
- Na pewno? – pomasowałem kciukiem wierzch jej dłoni.
- Tak – zagryzła wargę i wróciła do podziwiania widoków za oknem.
Starałem się zachować spokój, ale jednak mnie również dopadło to dziwne uczucie. Za pięć dni ma nastąpić poród, a co jeżeli w ciągu tych pięciu dni coś się wydarzy? Co jeżeli to będą ostatnie dni życia Roxany?
Spojrzałem na profil dziewczyny. Nachyliłem się i chwyciłem jej twarz w dłonie, a następnie delikatnie pocałowałem. Brunetka spojrzała się na mnie zaskoczona, a po chwili delikatnie uśmiechnęła.
- Kocham cię – szepnęła. Oblizałem usta i delikatnie pocałowałem dziewczynę w czoło.
- Ja ciebie też kocham skarbie – mruknąłem. Roxana oparła się tym razem o mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Przez resztę drogi do szpitala rozmyślałem nad tym jak moje życie potoczy się zaraz po narodzeniu dziecka. Wiadomo, że wszystko ulegnie zmianie, ja sam się zmienię, ale jak bardzo?
- Dzień dobry – przywitała nas znajoma położna.
- Dzień dobry – odpowiedzieliśmy z Roxaną chórem. Zaraz potem dziewczyna położyła się na zielonym fotelu, a ja usiadłem na krzesełku obok.
- Jak się czujesz? – kobieta spojrzała spod okularów na Roxanę, zakładając w tym samym czasie białe rękawiczki i wylewając na odkryty brzuch brunetki zielony płyn.
- Jestem troszeczkę zmęczona po wczorajszym dniu, ale poza tym wszystko jest dobrze – delikatnie się uśmiechnęła, skupiając swój wzrok na monitorze. Po chwili pojawiły się na nim znajome kształty dziecka. Zagryzłem wargę starając się rozróżnić nóżki, główkę i rączki, ale kiepsko mi to wychodziło.
Może nie będziesz odpowiednim ojcem?
Przemknęło mi przez myśl. Zaraz potem odgoniłem to od siebie, wodząc wzrokiem za palcem położnej zarysowującym kształt dziecka.
- A teraz posłuchamy serduszka – uśmiechnęła się do nas, a zaraz potem rozległo się szybkie pukanie. Po kilkudziesięciu sekundach wszystko ucichło, a ja spojrzałem na Roxanę, która uśmiechała się szeroko.
Nie odczuwałem nic. Wewnątrz mnie była pustka. Powinienem się uśmiechać? Być wzruszony? Może skakać ze szczęścia? Sam nie wiedziałem jak reagować. Jak mam być wesoły i rozpromieniony skoro dla tego dziecka Roxana może poświęcić swoje życie, zostawiając mnie samego na pastwę losu.
- Wszystko jest dobrze – uściśnięcie mojej dłoni przez brunetkę przywołało mnie do rzeczywistości. – Widzimy się za pięć dni już na porodzie – starsza kobieta uśmiechnęła się do nas, ściągając rękawiczki.
- Oczywiście – Roxana odwzajemniła uśmiech, wycierając swój okrągły brzuch szmatką, a zaraz potem wrzucając ją do kosza.
- Do zobaczenia – pożegnaliśmy się z kobietą, a potem wyszliśmy z gabinetu.
- Teraz coś z tobą jest nie tak – brunetka spojrzała na mnie, spod opadającej grzywki.
- Nie zwracaj na mnie uwagi – wzruszyłem ramionami. – Chodźmy do kardiologa i wreszcie wróćmy do domu – pociągnąłem dłoń Roxany, a ona wolno ruszyła za mną.
Po kilkunastu minutach i zapewnieniach, że wszystko będzie dobrze na reszcie ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Szpitale mnie przytłaczały. Nie lubiłem tam być. Kiedy widziałem wszystkie smutne twarze, wiedziałem że ci ludzie cierpią. Niektórzy z nich nie mieli swoich rodzin, a nadal walczyli.
- Cześć mamo – przytuliłem niską kobietę, która szybkim krokiem podeszła do mnie i do Roxany, a następnie objęła nas oboje.
- Jak wam minął pierwszy dzień małżeństwa? – spojrzała się na nas z wielkim uśmiechem na ustach. Przewróciłem oczami, wyrzucając głowę do tyłu.
- Chyba normalnie – usłyszałem roześmiany głos Roxany.
- Idźcie odpoczywać, a ja zrobię dla was obiad – czując zbawienie, jak najszybciej skierowałem się z Roxaną do naszej sypialni. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pokoju.
- Musimy gdzieś powiesić zdjęcia ślubne – jej wzrok zawisł na wolnej ścianie obok łóżka. – Tutaj będą wisieć – zaśmiała się. Zawtórowałem jej bo teraz wyglądała jak czternastolatka dostająca swój wymarzony prezent. – Śmiejesz się ze mnie – wystawiła mi język. Podszedłem do niej i nachyliłem się tak, aby nasze oczy znajdowały się na równej odległości.
- Wiem – mruknąłem.
- Dlaczego? – ściągnęła brwi i wystawiła dolną wargę.
- Bo jesteś słodka.
- Nie jestem.
- Jesteś i za to cię kocham – cmoknąłem ją w usta. Wyprostowałem się i rozejrzałem po pokoju. – Muszę rozpakować walizki – podszedłem do nich i chwyciłem ich rączki. Zanim zniknąłem za drzwiami garderoby usłyszałem głos Roxany.
- Kocham cię Justin – spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ja ciebie też kocham, najmocniej na świecie – zagryzła dolną wargę, a ja wróciłem do garderoby.
Znowu wróciłem do rozmyślania o wszystkim. Roxana, dziecko, Roxana, dziecko. Wydawało mi się, że te dwa słowa odbijają się od kości czaszki. Nie wyobrażałem sobie życia bez mojej żony.
Zaśmiałem się sam do siebie. Czy kiedykolwiek bym pomyślał, że ożenię się z kimś w wieku dziewiętnastu lat? Było to dla mnie tak niedorzeczne jak to, że kiedyś kogoś pokocham i będę mieć z tą osobą dziecko.

- Roxana zaczekaj! Proszę! – krzyczałem za uciekającą dziewczyną. Udało mi się ją dogonić. Złapałem ją za ramię i zatrzymałem. – Dlaczego tak nagle wyszłaś? – zapytałem się jej zdyszany. Spuściła wzrok.
- Ja .. sama nie wiem. Po prostu wyszłam.
- Ale dlaczego? Powiedziałem coś nie tak ? – sam już nie wiedziałem co robić. Była dla mnie kimś więcej. Nie mogłem jej stracić.
- Po co w ogóle przepraszałeś? – zdezorientowała mnie. Jej oczy zaszły łzami. Nie chciałem by płakała.
- A uwierzyłabyś gdybym przeprosił cię na osobności? – mruknąłem.
- Ludzie nie zmieniają się ot tak. A na pewno nie z dnia na dzień. Nie w takim stopniu jak ty się zmieniłeś i naprawdę trudno mi jest uwierzyć w twoją przemianę – spojrzała mi w oczy. Czułem ukłucie w sercu. Niepewnie chwyciłem jej dłoń.
- Wczoraj zmieniło wszystko. Nawet nie wiesz co poczułem kiedy zamiast ciebie, zobaczyłem wraka człowieka na łóżku. Wtedy wszystko się zmieniło. Widocznie potrzebowałem wstrząsu, aby zrozumieć swoje błędy. Wybaczysz mi kiedyś? – lustrowałem każdy skrawek jej twarzy. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja nie wiedziałem co mogę dla niej jeszcze zrobić. – Nie płacz. Proszę… – delikatnie objąłem jej twarz dłońmi, ścierając kciukami łzy. – Spójrz na mnie – szepnąłem. Niepewnie uniosła wzrok. – Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała. Pozwól mi cię ochronić – dałem krok do przodu. Niczego bardziej nie pragnąłem niż pocałować ją. Oparłem o siebie nasze czoła. – Tylko o to cię proszę – zachrypiałem.
Jej oczy zahipnotyzowały mnie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Delikatnie zbliżałem się do niej. Czułem jej miętowy oddech, szybko bijące serce i delikatne dreszcze wstrząsające jej ciałem. Sam czułem to samo.
Najpierw delikatnie musnąłem jej usta, jakby pytając o pozwolenie. Byłem niemal pewny, że jest to jej pierwszy pocałunek. Chciałem uczynić go wyjątkowym. Spojrzałem na nią badawczym wzrokiem i uśmiechnąłem się widząc jej uroczo zarumienione policzki. Wplotła palce w moje włosy, a ja ponowiłem pocałunek. Po kilku chwilach pogłębiłem go doszczętnie się w nim zatracając. Nasze usta znalazły swój własny rytm, którym oboje się napawaliśmy. Na sam koniec, mając jeszcze zamknięte oczy, delikatnie pocałowałem jej dolną wargę, aby zasmakować ostatni raz jej ust,
- Dziękuję – wyszeptała, zanurzając twarz w moim karku.
- Za co? – spytałem zdziwiony.
- Za to – niepewnie spojrzała mi w oczy.
- To był twój pierwszy pocałunek? – bardziej stwierdziłem niż spytałem. Było to na swój sposób wyjątkowe, mieć świadomość, że dziewczyna przeżyła z tobą swój pierwszy pocałunek.
- Tak – zarumieniła się. Odsunąłem ją delikatnie od siebie aby móc bez problemu spojrzeć jej w oczy.
- Nie ma się czego wstydzić – powiedziałem łagodnie.
- Mam siedemnaście lat i nigdy w życiu się nie całowałam – wymruczała.
- I to czyni cię wyjątkową. Tego można ci jedynie zazdrościć – przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy.

- Skończone – skwitowałem sam do siebie, wrzucając do kosza ostatnią rzecz nadającą się do prania. Odłożyłem walizki na miejsce i wróciłem do sypialni. Stanąłem w progu przerażony.
- Justin – jej usta wypowiedziały niemo moje imię. Podbiegłem do dziewczyny, leżącej na podłodze.
- O mój boże – szepnąłem sam do siebie, dławiąc się własnymi łzami. – Mamo! – zacząłem krzyczeć jak najgłośniej. Drżącymi dłońmi wyciągnąłem telefon i wybrałem numer pogotowia.
- Boże – usłyszałem za sobą głos mamy, podczas gdy ja próbowałem sensownie podać informacje dotyczące Roxany. Kiedy pogotowie rozłączyło się, położyłem głowę dziewczyny na moich kolanach.
- Już jadą, wszystko będzie dobrze – wyszeptałem, próbując opanować drżenie całego ciała i łzy, które niekontrolowanie spływały po moich policzkach.
_________________________________

Możecie mnie ukamienować lub cokolwiek bo wiem, że zawiodłam. Jest mi trochę smutno bo już wielkimi krokami zbliżamy się do końca przygód Roxany i Justina. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób jest nadal ze mną i wyrażą swoje zdanie, na temat tego jakże marnego rozdziału.
Dziękuję Wam i do napisania :) (kolejny rozdział już jest prawie napisany, więc spodziewajcie się go w sobotę/niedzielę)