Najpierw usłyszałam kroki, a potem
przygaszony głos szatyna.
- Roxana, przepraszam – zacisnęłam
mocniej szczękę. Podniosłam się z huśtawki i spojrzałam w twarz Kanadyjczyka.
- Czemu mi to robisz? –
powiedziałam z niedowierzeniem.
- Robię to dla ciebie, dla was –
podszedł do mnie bliżej.
Jęknęłam ze zrezygnowaniem.
- Szkoda że zapominasz o sobie –
schowałam twarz w dłonie.
- Bo tutaj nie chodzi o mnie –
powiedział delikatnym głosem.
Złapał mnie za dłonie i odsunął od
mojej twarzy. Potem objął moje policzki i kucnął przede mną.
- Nic mi nie będzie. Tym razem nie
będę postępował jak ostatni dureń – uśmiechnął się delikatnie.
- Wszyscy dobrze wiedzą, że może
się to dla ciebie źle skończyć. Ja nie chcę patrzeć na to jak mdlejesz na co
drugim koncercie – wyrwałam się z jego uścisku i wstałam z huśtawki. Odeszłam
na bok kilka kroków. – Ja nie chcę się zamartwiać każdego wieczoru.
Usłyszałam jego ciche westchnięcie
i strzelanie stawów kiedy wstawał. Podszedł do mnie i obiął w pasie. Dłonie
położył na moim brzuchu i wykonywał delikatne ruchy kciukami.
- Powtarzam po raz setny, że nic
mi nie będzie. Przysięgam że będę się zdrowo odżywiał i nie wyskoczę z pustym
żołądkiem na scenę – cmoknął mnie w głowę. Obróciłam się do niego przodem.
- Będziesz do mnie dzwonić przed i
po koncercie, rozumiesz? – pogroziłam mu palcem. Justin zaśmiał się i pokiwał
głową.
- Rozumiem – cmoknął mnie w czoło.
– A ty mi obiecasz, że nie będziesz się denerwować jak dzisiaj – delikatnie się
uśmiechnęłam i wtuliłam w chłopaka.
- Obiecuję.
Szatyn splótł nasze dłonie i
pociągnął mnie w stronę domu. Weszliśmy tylnim wejściem. Od razu skierowaliśmy
się do salonu.
- Wszystko dobrze? – podeszła Pattie
i mnie przytuliła, a następnie spojrzała mi w oczy zmartwiona.
- Tak – zacisnęłam usta w wąską
linię.
- Nie powinnaś się denerwować –
pogładziła mnie po ramieniu.
- Wiem, przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko musisz o
tym pamiętać. A ty – zwróciła się do Justina – z łaski swojej nie przeciągaj z
wyjawieniem prawdy na ostatnią chwilę – chłopak pokiwał głową i spojrzał się w
stronę menagera.
- Będę wam dzisiaj jeszcze
potrzebny? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Raczej już nie – Scooter
wzruszył ramionami.
- To my idziemy do mojego pokoju –
pociągnął mnie za rękę i razem ruszyliśmy po schodach w górę.
Usiadłam na łóżku i oparłam się o
Justina.
- Chyba dzisiaj nic nam nie
wyjdzie z ustrajania sypialni – westchnęłam.
- Jest już pierwsza po południu –
odpowiedział, zerkając na swój telefon komórkowy.
- A ja nie mam najmniejszej ochoty
przeglądać tysięcy zdjęć tapet – uśmiechnęłam się i położyłam na łóżku.
- Czyli leżymy? – Kanadyjczyk się
zaśmiał.
- Na to wygląda – wzruszyłam
ramionami.
- To tylko zechcesz shawty.
Justin.
Uśmiechnąłem się widząc
zasypiającą dziewczynę. Delikatnie gładziłem jej ramię co najwyraźniej
sprawiało, że była coraz bardziej senna.
- Przestań – mruknęła. Zaśmiałem
się widząc jej naburmuszoną minę.
- Czemu?
- Bo nie chcę zasnąć – delikatnie otwarła
oczy.
- Ale chce ci się spać –
przysunąłem brunetkę do siebie.
- Ale nie chce zasnąć bo wtedy
przepadnie mi połowa naszego czasu, który pozostał do wyjazdu.
- Musisz o siebie dbać, a sen to
podstawa – powiedziałem poważnie.
- Justin…
- Co? – zaśmiałem się kolejny raz.
- Jesteś gorszy niż mój lekarz –
wymruczała.
- Widocznie – bardziej szepnąłem
niż powiedziałem.
Zacząłem nucić pod nosem piosenkę „One
love” co sprawiło, że Roxana usnęła niemal natychmiast. Jednak nawet kiedy
spała nie przestawałem nucić. Po pewnym czasie zacząłem cicho szeptać słowa
piosenki.
- Wszystko czego potrzebuję to ty
przy moim boku. Wszystko co chcę zrobić, to położyć się obok ciebie.
Ta chwila była dla mnie idealna.
Magiczna? Możliwe. Bo czy można dotknąć miłości? I trzymać ją w rękach? Ja
właśnie tak czułem się w tej chwili. Roxana i dziecko to moja miłość i właśnie
trzymam je w rękach. Oni są całym moim światem, którego nie chcę stracić. Bo
gdzie ludzie mogliby żyć gdyby nie w ich świecie? Każdy ma swój świat, a kiedy
go traci – staje się nikim.
Spojrzałem na toaletkę, gdzie stało
nasze wspólne zdjęcie. Było zrobione na samym początku naszych dobrych
kontaktów. Gdyby dobrze się przyjrzeć na nadgarstkach Roxany można zobaczyć
blizny. Myślałem, że tamten czas był dla mnie ciężki. Kochałem ją, a ona jedyne
na co mi pozwalała to przyjaźń. Dochodziły do tego wieczne wyrzuty sumienia,
które męczyły mnie co noc. Nawet teraz, kiedy przypomnę sobie wydarzenia sprzed
roku, mam ochotę zacząć wrzeszczeć i rzucać wszystkim dookoła. Czy jedna osoba,
może aż tak kogoś zmienić? Całe moje życie opierało się tylko i wyłącznie na
jednej osobie – na mnie. Teraz w mój świat wkroczyła rodzina, przyjaciele i
Roxana, która pokazała mi co to znaczy żyć. Wtedy nie zdawałem sobie z tego
sprawy, że tamte chwile były jednymi z najlepszych w całym moim życiu. Bo czy
jest coś gorszego niż znanie prawdopodobnej daty śmierci ukochanej osoby i
życie z tą świadomością z dnia na dzień?
Zapomniałem. Jest. Opuszczenie tej osoby na ponad
miesiąc dla innych osób, które się kocha. Ani jednej, ani drugiej strony nie
chcę zawieść. Chociaż i tak uważaliby, że nic się nie stało i to co robię jest
dla mnie najlepsze, wiedziałbym, że w środku czuliby się zawiedzeni. To boli.
To wewnętrzne rozdarcie. Czasami to uczucie jest nie do zniesienia, jednak taką
cenę muszę zapłacić za miłość do moich fanów. A to co oni robią dla mnie,
zasługuje na najwyższą cenę.____________________________________
czasami tak jest, że coś nam nie wychodzi, ale teraz to już przeszłam samą siebie.