- Serio? Dopiero teraz mi to
mówisz? Godzinę przed ślubem? – Christian chodził w tą i z powrotem po pokoju
hotelowym, ubrany już w garnitur na ślub.
- Musisz zostać moim druhem, czy
tam bocznym czy jak to się do chuja nazywa – wyrzuciłem ręce w górę.
- A Eva…
- Poradzi sobie – przerwałem mu
ruchem dłoni. Usiadłem na fotelu i pochyliłem się do przodu, opierając brodę na
splecionych dłoniach.
- Nie może nim być Dudu? – blondyn
jęknął.
- Musi dopilnować wszystkiego,
kiedy Jessica będzie druhną Roxany – mruknąłem.
- Dobra – przyjaciel przewrócił
oczami. Podszedłem do niego i przytuliłem po bratersku.
- Dzięki stary.
Drzwi do pokoju się otworzyły i do
środka niemal wleciała Jessica. Stanęła przede mną i splotła ręce na klatce
piersiowej.
- Za pół godziny masz być na dole
i chcesz mi powiedzieć, że jedyna rzecz którą zrobiłeś od rana to prysznic? –
zjechała mnie wzrokiem od góry do dołu. Stałem w samych bokserkach i
podkoszulce. Wzruszyłem beztrosko ramionami.
- Zjadłem jeszcze śniadanie –
wystawiłem jej język, a blondynka uderzyła mnie w głowę.
- To bolało! – krzyknąłem
pocierając obolały punkt. – Zamknij się – warknąłem w stronę chichoczącego
Christina.
- Zaraz przyjdzie tu Pattie –
rzuciła na odchodne, kiedy zamykała drzwi. Jęknąłem i stanąłem przed wielkim
lustrem, biorąc do dłoni żel aby ułożyć włosy.
- Gdzie masz obrączki? – Christian
stanął za mną, przeglądając się w lustrze i poprawiając mankiety koszuli.
- W toaletce obok łóżka – na
moment odwróciłem się wskazując brodą przedmiot.
Dokończyłem układanie włosów,
kiedy do pokoju weszła mama. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc ją w burgundowej
sukni do kostek, wysokich czarnych szpilkach i misternie upiętych włosach.
Podeszła do mnie i zamachała dłonią przed twarzą powstrzymując łzy.
- Mamo…
Przytuliłem ją i pocałowałem w
policzek. Ona zaśmiała się i pogładziła po nagich ramionach.
- Powinieneś się ubrać – pokiwałem
głową i chwyciłem czarne spodnie od garnituru.
- Mam obrączki, idę na dół do Evy
– kiwnąłem przyjacielowi na pożegnanie, kiedy założyłem skarpetki na nogi.
Zawiązałem sznurówki pantofli i
założyłem na siebie koszulę, zapinając kolejno guziki.
- Pomogę ci – mama chwyciła moją
dłoń i zapięła guziki przy mankietach. Cicho westchnęła i uśmiechnęła się do
mnie. – Nigdy nie myślałam, że tak szybko dorośniesz.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Ja też.
Moje dorastanie nastąpiło tak szybko, że sam nie zorientowałem się
kiedy. Mogłoby się wydawać, że jeszcze wczoraj byłem chłopakiem dla którego
liczyła się tylko kasa i fajne dziewczyny chętne do spędzenia z tobą jedną noc.
- Mam już dziewiętnaście lat –
mruknąłem przez śmiech. Pattie zawiązała mi muszkę i pomogła założyć marynarkę.
- Cieszę się, że tą dziewczyną
została Roxana – pogładziła mnie po policzku.
- Ja też – odwróciłem się do
lusterka. Poprawiłem marynarkę, kiedy mama stanęła zaraz obok mnie.
- I tak nigdy się mnie nie
pozbędziesz – zaśmiała się, i pogroziła palcem do lusterka. Przewróciłem oczami
i odszedłem na bok.
- Chodźmy, chyba to już czas –
spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku. Była dwunasta czterdzieści, a ja
przed ołtarzem miałem być o dwunastej pięćdziesiąt.
- Masz rację – wyminęła mnie i
poszła w stronę drzwi. Ruszyłem za nią, jednak przy schodach zmieniliśmy
kierunki. Mama ruszyła na główną salę, a ja na „zaplecze” które było czymś w
rodzaju poczekalni dla pastora.
Usiadłem na krześle, które
znajdowało się w kącie pomieszczenia i pochyliłem się do przodu. Wszystkie wspomnienia
związane z Roxaną zaczęły przemijać mi przez myśli. Uśmiechnąłem się
przypominając sobie nasz pocałunek czy pierwszy raz. Wszystko było tak,
odległe, jakby magiczne.
- Justin, chodź już – Jessica
weszła tym samym wejściem, którym ja wszedłem wcześniej. Kiwnąłem jedynie głową
i podniosłem się z krzesełka. Głęboko odetchnąłem i przymknąłem oczy.
Nacisnąłem klamkę i poczułem jak kilkadziesiąt par oczu skupia się wyłącznie na
mnie. Spojrzałem na pierwsze ławki w których siedziały najbliższe mi osoby. Wszyscy
zaczynając od taty, a kończąc na Scooterze, się do mnie uśmiechnęli. Kiwnąłem
delikatnie głową i stanąłem przy ołtarzu gdzie powitał mnie znajomy pastor.
Czas zaczynał się delikatnie
dłużyć. Co chwila zerkałem na zegarek.
Pięć minut przed czasem Jaxon
zaczął wydawać odgłosy nadjeżdżającego pociągu, a Erin zaczęła go uciszać.
Jakieś trzy minuty przed Jessica wyjrzała przez szparę między drzwiami
sprawdzając czy wszystko jest w porządku.
Wziąłem głęboki oddech.
W tym samym momencie zaczęto grać
melodię przy której wyszli Jessica i Christian. Blondynka stanęła naprzeciwko
mnie, a przyjaciel za mną poklepując mnie po ramieniu.
- Wygląda nieziemsko – szepnął mi
do ucha, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
Właśnie w tej chwili zaczęto grać marsz
weselny. Wszyscy wstali, a ja mimowolnie się wyprostowałem. Wtedy drzwi na
końcu przejścia się otworzyły i stała tam.
Moje serce przyśpieszyło, aby
zaraz potem na moment się zatrzymać.
Wyglądała jak anioł. Jej ciemne
włosy były spięte do góry, a niesforne kosmyki otulały delikatną twarz. Welon
osłaniał jej nagie ramiona. Skromna biżuteria idealnie wypełniała jej dekolt i
delikatnie błyszczała w zabłąkanych promieniach słońca wpadających przez okna.
Biała suknia ciągnęła się po ziemi z tyłu, a przód odsłaniał zgrabne pantofle
na stopach. Jej chude palce mocno ściskały materiał marynarki Dudu, w jednej
dłoni trzymała niewielki bukiecik.
Nasze spojrzenia się spotkały.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który brunetka szybko
odwzajemniła. Po pomieszczeniu przeszły ciche szepty.
Dudu podał mi jej dłoń, klepiąc po
ramieniu.
Przez niemal całą ceremonię nie
mogłem oderwać od niej wzroku. Machinalnie wykonywałem polecenia pastora.
- Czasami wydaje mi się, że to co
się wokół mnie dzieje to tylko złudzenie. Że tak naprawdę się obudzę i ta
śliczna baśń się skończy. Wtedy właśnie ty podchodzisz do mnie i mnie
przytulasz lub całujesz. Mimo, że nie zawsze było idealnie, jestem pewna, że
idealnie się skończy – spojrzałem w jej załzawione oczy, kiedy założyła mi
obrączkę na palec. Uśmiechnąłem się delikatnie i pogładziłem jej nadgarstek.
Pastor podał mi pierścionek i podstawił mikrofon.
- Nigdy nie myślałem, że się
zakocham i nigdy się na to nie zapowiadało. Wtedy nie byłem szczęśliwy i nie
wiedziałem dlaczego. Teraz wiem: nie miałem przy sobie nikogo kogo mógłbym
pokochać. I mimo to, że jeszcze dwa lata temu byłaś ostatnią osobą o której
pomyślałbym że mógłbym ją pokochać, teraz jesteś pierwszą osobą o której myślę,
że kocham każdego ranka i wieczora – wsunąłem obrączkę na jej szczupły palec i
uśmiechnąłem się delikatnie do Roxany, kiedy po jej policzku spłynęła łza.
- Ogłaszam was mężem i żoną!
Możecie się pocałować!
Nawet nie poczekałem, aż pastor
dokończy swoją kwestię, a już objąłem brunetkę i delikatnie zacząłem muskać jej
usta. Gdzieś z tyłu za moimi plecami usłyszałem bicie braw i wiwaty.
Roxana odsunęła się ode mnie i
spojrzała w oczy.
- Witamy panią Bieber –
pocałowałem ją w czubek nosa, kiedy ta zachichotała. Chwyciła mnie pod depo i
wyszliśmy z sali, aby udać się na miejsce przyjęcia. Wszyscy goście weszli
bocznymi wejściami. Ja z brunetką czekałem przed głównym wejściem.
- Justin my nie ćwiczyliśmy
pierwszego tańca – usłyszałem spanikowany głos Roxany. Wziąłem ją na ręce aby
przenieść przez próg.
- Masz przed sobą urodzonego
tancerza – zacząłem kroczyć ku otwartym drzwiom.
_______________________________________
I oto mamy ślub :) Mam nadzieję, że wam się podoba tak mocno jak mnie.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak trudno pisało mi się ten rozdział, miał być wczoraj ale skończyłam go około 22:30.
Ps. Rozdziały będą się pojawiać przeważnie co dwa tygodnie.
Ps.2. Przepraszam, że nie zauważyłam pewnego problemu z listą rozdziałów. Postaram się to naprawić. Myślę, że na ten czas udostępnię Wam archiwum.
Ps.3. Dacie radę z 20 komentarzami?